Witaj Emkr :D :D :D :!:
Gratuluję spadku wagi!!!!!!!!!!Nie dość,że solidnie wypoczęłaś to i ani grama nie przytyłaś-brawo :!: :!: :!: :!:
http://www.tomala.1x.com.pl/gify/gif...e/clowni/7.gif
Wersja do druku
Witaj Emkr :D :D :D :!:
Gratuluję spadku wagi!!!!!!!!!!Nie dość,że solidnie wypoczęłaś to i ani grama nie przytyłaś-brawo :!: :!: :!: :!:
http://www.tomala.1x.com.pl/gify/gif...e/clowni/7.gif
A teraz trochę o moich górskich zdobyczach :)
(dzień pierwszy i ostatni pomijam jako nie górski - ale ponad 30 minutowy "spacer" z 15 kg plecakiem na grzbiecie tez zaliczam do osiągnięć ;))
Dzień 2 - rozgrzewka - na Bryjarke (682 m npm, różnica wzniesień od Szczawnicy ok. 200-250 m) i do schroniska pod Bereśnikiem (ok. 750 m npm) - razem ok. 3 godz. w tym 45 min mocno pod górę
Dzień 3 - Palenica (722 m npm) (miał być wjazd kolejką, ale ponieważ była nieczynna - akurat remontowali by było gotowe na zimowy sezon - to musieliśmy przezwyciężyć lenistwo i się wspiąć na szczyt o własnych siłach co osobiście uważam za nie lada wyczyn bo kąt nachylenia był około 60 st. A i ślisko było, bo codziennie nocami deszcze padały) i dalej przez Szafranówkę zeszlismy na strone Słowacka do Leśnicy. Wracając zjedliśmy obiad w "Pienińskiej Chacie" i zakupiliśmy lentilki i słowacką flaszkę ;) Bez odpoczynków było tego około 5 godz, w tym ok. 1 godz. podejścia ostro pod górę.
Dzień 4 - ulgowy, bo to była niedziela. Po mszy postanowiliśmy zwiedzić zamek w Niedzicy i Czorsztyn po przeprawieniu się "Białą Damą" na drugą stronę jeziora Czorsztyńskiego. Ale łazikowania uzbierałoby się około 2 godzin :)
Dzień 5 - wdrapaliśmy się "polnymi" ścieżkami na Łaźne Skały (troche ponad 700 m npm) i dalej szczytami (Cyrle 774 m npm, Durbaszka 942 m npm, Wysoka 1050 m npm) spod Wysokiej zeszliśmy do Wąwozu Homole - przepiękne widoki, szkoda że nas deszczyk poganiał :( Trasa bez odpoczynków około 6,5 godz. w tym ok. 1,5 godz. mocno pod górę.
Dzień 6 - niestety deszczowy :( Zwiedziliśmy muzeum w Szczawnicy i poszwedaliśmy się trochę około 2 godz ubrani w kurtki przeciwdeszczowe. Wieczorkiem pech mnie nie opuszczał i dodatkowo dostałam okres :( totalna porażka.
Dzień 7 - nadal padało i to już mocno :( Ze spaceru nic nie wyszło, a i ja pod kocykiem dogorywałam na środkach przeciwbólowych :(
Dzień 8 - dzięki przesłanemu od Was słoneczku udało się wybrać w trasę (niezbyt męczącą bo jeszcze brzuszek bolał) z kurtkami w plecakach żeby deszcz wystraszyć :) Poszliśmy do Czerwonego Klasztoru słowacką stroną szlakiem wzdłuż Dunajca - przepiękne widoki pionowych ścian skalnych + dodatkowo możliwość przystanięcia i zrobienia zdjęć (co niestety nie jest możliwe podczas spływu Dunajcem). W drogę powrotną wróciliśmy już ze słowackimi flisakami, a to rozwiązanie okazało się dla nas o połowę tańsze niż gdybyśmy wybrali spływ po polskiej stronie ;) W sumie tego dnia zaliczyliśmy około 4 godz. spaceru :)
Dzień 9 - pogoda nieciekawa od rana :( dopiero koło 13 zaczęło się rozjaśniać i zdecydowaliśmy się na wyjście - pojechaliśmy do Krościenka busem i stamtąd na Dzwonkówkę (ok. 900 m npm) i Bereśnik (843 m npm) - w schronisku pod Bereśnikiem zjedliśmy obiado-kolację, a schodziliśmy już jak robiła się szarówka. Było tego około 5,5 godz wedrowania, z czego 2 pod górę choć niezbyt stromo.
Dzień 10 - przywitało nas rano słoneczko i postanowiliśmy zrealizować ambitny plan - Sokolica (ok. 860 m npm) i Trzy Korony (ok. 980 m npm). Wejście pod Sokolicę choć niedługie (45 min), ale bardzo strome i męczące, za to jaki widok z góry :) Tratwy flisackie na Dunajcu wyglądały jak pudełka zapałek :) niestety mój małżonek podczas wejścia naciągnął ścięgno :( Wdrapał się jeszcze dzielnie na Czertezik, ale pod Sokolą Percią się poddał i zeszliśmy zielonym szlakiem do Krościenka skąd po późnym obiadku wróciliśmy busem do domu.
Trzy Korony i Górę Zamkową musimy zdobyć następnym razem.
Dzień 11 - zapowiadał się ładnie, niestety po mszy zaskoczył nas deszcz :( Poza 1,5 godzinnym przerywanym spacerem pomiedzy 1 a 2 nasileniem deszczu nie zdecydowaliśmy się wyjść gdzieś dalej. A wieczorkiem trzeba było już spakować manatki by w poniedziałek ruszyć w drogę powrotną do domku.
Jak na złość w poniedziałek pogoda była piękna :?
Urlop zaliczam do udanych pomimo deszczu i @
Jedyne zastrzeżenie - mogłby być trochę dłuższy - zwłaszca tych ładnych dni mogłoby być tochę więcej :)
Ciekawe czy ktoś przebrnął przez tą moją przydługa opowieść :?
Pozdrawiam i życzę kolorowych snów wszystkim już śpiącym
i udanego dnia wszystkim skowronkom rano zaglądającym na mój wąteczek :)
Ewo ja przebrnęłam bez problemu :wink: :lol: :!: To co przeczytałam przypomnialo mi mój urlopik w Pieninach!!!Czyż tam nie jest pięknie :lol: :?: :?: :?:
Tak samo jak Wy ,razem z mężem wyruszyliśmy ze Szczawnicy do Czerwonego Klasztoru,tylko nie wróciliśmy,a poszliśmy dalej po słowackiej stronie,aż do granicy w Niedzicy i do Sromowców, gdzie mieszkaliśmy.Cały czas pieszo-zrobiliśmy wtedy ok.26 kilometrów :D :!:
Emciu ja jestem tego typu ludkiem, który od gór morze woli i od chodzenia pływanko, więc za te wszystkie wyczyny moje słowa uznania się należą. Może w kolejne wakacje choć na chwilkę w góry się wybierzemy...hm...pewnie i tak większość czasu spędzimy na Helu lub gdzieś w pobliżu..świetny urlopik miałaś:)
buziaki
Hej Ewciu :)
Oczywiście zaczynam od GRATULACJI poleciały Ci kg i centymetry suuuuuuuuper! :)
Wakacje super.. :) szkoda tylko, ze pogoda czasem była deszczowa... ale i tak fajniutko, ze mogliscie tam spędzić czas :) połazikowac po górach..
Moja przyjacióła też niedawno była w Krościenku ze swoim chłopakiem i gdy oglądałam ich zdjęcia to wpadałam w zachwyt jak tam pieknie.. Twoje opowieście są bardzo podobne do jej :lol: przy czym oni jeszcze zrobili sobie cały 1 dzień rowerkowy, w dniu tym kąpali się w jeziorku Czorsztyńskim a wracali przez Słowację, gdzie widzieli klasztor, ktory kiedyś chronił mojej przyjaciółki dziadek :)
Ja nigdy nie byłam w tych górach.. w sumie od nas to jest daleko i jak jechalismy to w Tatry :) ale po takich opowieściach to na pewno kiedyś tu przyjedziemy :lol:
Ewunia życzę Ci jak najłatwiejszego powrotu na 1200 kcal.. :) i powrotu na dywan :)
W sumie życzę i sobie i Tobie tego :lol:
Dziś mam w planach generalne sprzątanie kilku szafek, do których wrzucilismy trochę rzeczy przy przeprowadzce.. sama nie wiem co tam dokładnie jest.. prócz bałaganu :wink: to będzie rozgrzewka.. bo od września powrót na dywan i do ruszanka koniecznie!! :)
buziaczki :) miłego dnia Ewciu :)
EMKR po przeczytaniu tej Twojej opowieści wcale sie nie dziwię, ze aż tyle schudłaś. Po prostu ten spadek wagi należał Ci sie, za te górskie wędrówki. BRAWA.
Grtuluje udanego wypoczynku :) i schudneicia mimo niego :)) hihih
http://www.myn.ath.cx/~smola/graphics/garfield967.gif
EmkroKo, kochana, gratuluję Ci tak wspaniałego urlopowego wyniku!!! Super, że wyjazd się udał i tak pięknie "zwiedzałaś":P Ale jeszcze lepiej, że jesteś znów z nami!! :P
Byłaś tak blisko Nowego Sącza :D :D :D
"Przebrnęłam" przez Twoją opowieść z zapartym tchem i co tu dużo gadać, podziwiam :D i zazdroszczę :P
Pozdrawiam - z pięknego Beskidu Sądeckiego :wink: :D :D :D
Witaj juz pourlopkowo Ewuniu,
przeczytałam całego posta z wypiekami na twarzy,
juz dawno nie byłam w górach, ale na pewno odwiedzę może w przyszłym roku?
Gratulacje za spadek wabi i zgubienie centymetrów.
Przy takim intensywnym urlopie tłuszczyk nie miał szans i zachował się bardzo ładnie.
Cuieszę się ze jesteś, dziękuje za odwiedzinki i zapraszam w każdej wolnej chwili.
Ewciu,
Przede wszystkim GRATULUJĘ spadku 2,3 kg i wspaniałej kondycji. :D Przy takich wycieczkach, to musiałaś schudnąć. Po prostu nie było innej możliwości. :D
Opis wakacji jest super. Och jak ja bym chciała pojechać w góry…. kocham góry... Tyle że ja zwykle jeżdżę w Tatry… ale po Twojej opowieści muszę następnym razem pojechać w Pieniny. Tylko, że to nie w tym roku… Och jak ja Ci zazdroszczę takiego urlopu (oczywiście w pozytywnym znaczeniu). :)
Pozdrawiam i życzę miłego dnia