Hej dziewczyny!

Na początek sprawozdanie z wczoraj:
13/07/2005 środa
> biały serek (ok. 125 g) i duuuużo sałaty,
> truskawki (ok. 150 g),
> sałatka grecka: sałata, pomidor, kawałek ogórka, papryki, feta, przyprawy,
> 3 morele,
> 5 plasterków z piersi z indyka, pomidor i dużo sałaty (ojej ta sałata mi ostatnio schodzi główkami… ale jest taka dobraaaa… dostałam 5 główek sałaty lodowej prosto z ogródka a nie ze sklepu),
> żurek (kubek).
> picie: coraz więcej wody, herbata czerwona, 1 czarna herbata (ograniczam na rzecz wody!), kawa z mlekiem, herbatka KARNITA (kupiłam ostatnio i właśnie wypróbowałam – bardzo smaczna! ).
Ćwiczenia: niestety nic. Ale wróciłam późno z pracy i już nie miałam siły na nic.

Zjadłam ten żurek, ale tak naprawdę to nie wiem, czy mogłam Miałam wątpliwości, ale w końcu się skusiłam. To był oczywiście taki gotowany bez kiełbasy.

Aniu – Dziękuję. Trzymaj się jutro i nie daj przekonać. Ja też czasami słyszę od niektórych osób z rodziny, żebym zjadła coś tam, bo inaczej się obrażą… A przecież właśnie rodzina powinna rozumieć, że nie wolno mi jeść słodyczy czy tłustych potraw… Już nie wiem z kim jest trudniej… z rodziną czy znajomymi… Przy kupowaniu jest mi łatwiej odmawiać. Mówię, że akurat tego nie lubię, czy nie mam ochoty i koniec. Tutaj można krytykować: ile to chemii w środku, nie kupuję ciastek w cukierniach, bo słyszałam, że robią je w strasznych warunkach itd. Największy problem to jak przekonać siebie, że nie ma się na to ochoty… Gorzej jak ktoś przynosi coś własnej roboty… przecież nie skrytykujesz, że to niesmaczne i niezdrowe… bo nie wypada. Trzeba zachwalać… no, ale skoro zachwalasz, to czemu odmawiasz… i tak w kółko. Zawsze mam z tym problem. Mało, że muszę siebie powstrzymywać żeby nie zjeść, choć mam na to ogromną ochotę, to jeszcze jakoś dyplomatycznie odmawiać. No wróciłam po weekendowym obżarstwie do 78kg i walczę dalej. Pozdrawiam serdecznie. Buziaki

Albinko – Dziękuję za doping... Też się trzymaj Buziaki


Gagaa – Dziękuję za gratulacje. A co do częstowania na siłę, to niestety ludzie są różni… Niektórzy znajomi czy rodzina rozumieją ile trudu wymaga powstrzymywanie się grubasa przed zjedzeniem ciastka czy innego smakołyka – i nie namawiają na siłę. Inni nie rozumieją tego. Denerwuje mnie nie to, że przynoszą i stawiają na stole (to już mój problem żeby się nie poczęstować), ale to, że jeśli raz mówię „dziekuje, ale nie”, to mimo to namawiają dalej. A już najbardziej denerwuje mnie właśnie sytuacja ukrojenia i postawienia mi ciasta na biurku. Bo w takiej sytuacji to już naprawdę nie wiadomo co zrobić. Ma tak leżeć do końca dnia? Mam się z nią pokłócić, że mi postawiła, chociaż odmówiłam? Nie znoszę tłumaczenia wszystkim wokół, że jestem na diecie, że się odchudzam, że chcę się odżywiać zdrowo… Zaraz się zaczynają dyskusje na ten temat. Dobrze, że wyrażasz swoje opinie. Potrzebuję, żeby ktoś ocenił mój jadłospis i skrytykował tam gdzie trzeba. Pozdrawiam gorąco.

Ale się rozpisałam. No, wracam do pracy...