Witajcie dziewczyny!!!
Tak mnie wypytujecie o weekendowe gotowanie, jakbyście wyczuły smakowite zapachy rozchodzące się z mojej kuchni :P :P
Ale do rzeczy: Limonka miała wczoraj urodziny (100 lat, 100 lat niech żyje Limonka nam!!!) i z tej jakże prozaicznej przyczyny namówiła mnie (a ja się naiwna dałam ), żebym przygotowała w niedzielę urodzinowy obiadek. Ile ja się nakombinowałam, co by tu zrobić Aż nagle mnie olśniło Cannelloni ze szpinakiem i ricottą (oczywiście bazowałam na wielu przepisach, ale ostatecznie wyszło po mojemu )
Już widzę, jak niektóre z Was krzywią się z niesmakiem, kręcą nosem i zastanawiają się, czy wogóle czytać to dalej
Prawda jest taka, że szpinak może być przepysznym daniem o ile zostanie dobrze doprawiony. Mój tata traktuje szpinak, jak trawę i naprawdę muszę się starać, żeby mu smakował. I na szczęście się udaje. Ale to nadzienie, które zrobiłam ostatnio przeszło oczekiwania wszystkich. Mieszanina szpinaku, twarogu, czosnku, suszonych pomidorów i odrobiny papryki czerwonej wyszła rewelacyjnie!!! Wszyscy (z tatą na czele) wylizywali wręcz talerze :P
Tak więc dla tych, którym szpinak nie straszny, jak również dla tych, którzy nie znoszą go, ale zaryzykują kontakt kubków smakowych z ambrozją szpinakową polecam mój następny post, w którym zamieszczę przepis.
Dodam jeszcze, że aby zjeść to nadzienie ze smakiem - nie potrzebne jest wcale cannelloni W poniedziałek resztki szpinakowego przysmaku wykorzystałam zupełnie inaczej. Ale o tym później :P
No to teraz muszę sobie przypomnieć - jak ja to robiłam i ile to miało kalorii???
P.S. Limonka przekazuje Wam pozdrowienia!!!
Zakładki