a dzisiaj kolejny nowy dzien! Piekny! Slomce swieci, niepada snieg! Cudnie! Waga dalej tkwi na 87. Mam ja gdzies! :P :P :P Zmieniam suwaczek zaraz na 87. Najwyzej jeszcze raz bede swietowac zrzucenie 10 kg .

Wczoraj dietkowanie bardzo przykladne. Tona warzyw! Zrobilam napad na dzial mrozonek w supermarkecie i mam caly zamrazalnik warzywek! Dzis opycham sie salatka z kapusty pekinskiej. Pycha!!!

Tak sobie kombinowalamco to moze byc , ze wrocil 1 kg i wykombinowalam. Grzeszki owszem byly ale wczesniej tez tak samo grzeszylam w weekendy i takiej tragedi nie bylo. Moim zdaniem winowajca jest : chleb!!! To nei przeze mnie ,to przez chleb Zdaje sie,ze jadlam go za duzo. Owszem razowy, owszem w limicie 1000kcal ale 6 kromek tosta po 60 kcal to chyba za duzo weglowodanow. Anyway chleb zostaje zredukowany do 2 kromek rano a jego miejsce zastapia warzywa. Moze tak sie ruszy???Anyway napewno zdrowsza bede.

Cwiczen wczoraj nie bylo. Chociaz wyprawe do supermarketu z moja rodzicielka mozna uznac chyba za spory wysilek fizyczny ( psychiczny tez zreszta ). Czy ktos wie ile sie spala kalorii latajac z wozkiem pelnym po brzegi cofajac, zawracajac, goniac i przepychajac sie przez 2 godziny???? Mam nadzieje,ze duuuuzzzo!

Rodzicielka obiecala mi tez cos naimieny! W polowie kwietnia na imieniny dostane steperek! I to skretny! Ah! Juz bym chciala teraz!

Taki ladny bedzie

dziekuje za pociesznie i przepraszam za marudzenie. Czasem taka rozgrymaszona jestem i nie ma co zwracac na to uwagi! Przechodzi rownie szybko jak przyszlo!

buziaki i pedze do Was!