W podróży na stacjach
Marek jest przedstawicielem handlowym firmy produkującej specjalistyczne oprzyrządowanie do maszyn. Opiekuje się rozległym terenem obejmującym kilka województw północno-wschodniej Polski. W domu bywa tylko gościem, w drodze spędza 3-4 dni niemal w każdym tygodniu. Pracuje bez względu na ból głowy czy przeziębienie, dlatego bardzo odpowiada mu, że leki przeciwbólowe i łagodzące objawy przeziębienia może dostać na każdej stacji benzynowej. "Pracuję w tej branży już szereg lat i nierzadko zdarzało mi się, że w drodze potrzebowałem plastra, bo obtarły mnie nowe buty, lub tabletki przeciwbólowej, bo bolała mnie głowa" - opowiada. "Szukanie apteki w obcym mieście to natomiast problem. Owszem, jeśli jeździ się do tych samych miejscowości przez kilka lat, to w końcu wie się, gdzie są w niej jakieś knajpki i apteki, ale początek bywa trudny. Wiele zmieniły też GPS-y, dzięki którym można wszystko od ręki znaleźć. Po co jednak szukać apteki, kręcić się po mieście, jeśli ten sam towar jest na stacji benzynowej i to zwykle w przyzwoitej cenie? Stacja jest przy drodze, widoczna z daleka, nie trzeba do niej zjeżdżać do centrum miasta, w którym czasem nie ma gdzie zaparkować. Obsługa też zwykle jest szybka; bierzesz, co chcesz, do tego jeszcze świeżą kawę, płacisz i jedziesz dalej. To bardzo wygodne. Myślę, że wielu takim osobom jak ja, likwidacja sprzedaży podstawowych leków na stacjach nie byłaby na rękę". Marek dodaje jeszcze, że również jego żona zadowolona jest z dostępności leków w wielu miejscach poza aptekami. "Mamy małe dziecko, z którym często zostaje sama w domu. To dobre rozwiązanie, że po witaminy lub tabelki przeciwbólowe może pójść do pobliskiego sklepu, a nie do apteki, gdzie są ludzie chorzy. Dzięki temu nasza córka nie jest narażona na kontakt z wirusami".
Bo pod ręką
Wiele osób pytanych o to, gdzie kupują leki, bez zastanowienia mówi, że tam, gdzie im najłatwiej dojść bądź dojechać, i tam, gdzie jest taniej. Ważne są więc miejsca parkingowe, z którymi przed aptekami bywa krucho, ważne, że można leki nabyć przy okazji innych zakupów. "Często boli mnie głowa, więc lubię mieć w domu zapas tabletek przeciwbólowych" - mówi Katarzyna. "Ich dostępność w pobliskim sklepie powoduje, że gdy stoję przy kasie i mam chwilę na refleksję czy o czymś nie zapomniałam, wystarczy rozejrzeć się wokół, by uświadomić sobie, że potrzebne mi jeszcze tabletki".
Kuszenie przy kasach
To, co dla Katarzyny jest plusem, oburza natomiast Mariannę. "Przy kasach są batoniki i inne, wysokokaloryczne przekąski, zapalniczki i leki. To jest po prostu kuszenie ludzi, zachęcanie do kupowania". Nie ma wątpliwości. "Wykorzystywanie momentu, w którym zastanawiają się, czy czegoś jeszcze nie potrzebują. Dobrze, że chociaż papierosy nie są już w takich miejscach eksponowane... Kiedy wysyłam dzieci po zakupy, zawsze jestem ciekawa, czy nie przyniosą jakichś cukierków czy ciastek wyłożonych przy kasie, bo działają na nie jak magnes. Na dorosłych tak działają również leki. Czytałam, że jemy ich obecnie bardzo dużo, zwłaszcza tabletek przeciwbólowych. Być może to dlatego, że i nimi jesteśmy kuszeni w miejscach dla nich nie przeznaczonych".
Nastolatki eksperymentują
Danielowi i Hani również nie podoba się sprzedaż leków poza aptekami. "Mamy nastoletnie dzieci. Musimy mieć oczy wokół głowy, bo nigdy nie wiadomo, co im do głowy strzeli. Boimy się dopalaczy, narkotyków i leków, z którymi również eksperymentują dzieciaki. Jeśli chodzi o dopalacze i narkotyki, to możemy tłumaczyć, że to substancje niebezpieczne, dlatego nie można ich normalnie kupić, aranżujemy różne sytuacje, by porozmawiać z dzieciakami o ich szkodliwości, gdy media donoszą o jakiejś kolejnej tragedii, nie ukrywamy tego przed dziećmi. Z lekami jest trudniej, dzieciom ciężko zrozumieć, że mogą również szkodzić, że nie wolno ich przedawkować. Kiedyś czytałam synowi ulotkę któregoś z leków przeciwbólowych, by zwrócić jego uwagę na działania niepożądane. Po pierwsze, niewiele z tego zrozumiał, takim językiem była napisana, po drugie, zwrócił uwagę na to, że producent zapewniał, że wszelkie tego typu problemy występują rzadko lub bardzo rzadko. Nie mógł pojąć, że to nie oznacza, że akurat jemu na pewno nigdy nic złego po lekach się nie przydarzy".
Ogrzane przez szybę
Dla Karola ważniejszy jest inny problem. "Jeśli w domu nie nadużywa się leków i pilnuje, z kim dziecko ma kontakt, raczej nie zrobi niczego głupiego, nie zacznie nagle łykać całych garści proszków, żeby odlecieć" - mówi. Ale i tak denerwują go leki w sklepach, marketach i w kioskach. W jego domu pilnuje się, by leki nie leżały nigdy na wierzchu, zawsze są zamknięte w szafce. A w sklepach? Całe stosy kolorowych pudełeczek, które można pomylić z pudełkami cukierków. "W życiu nie kupię poza apteką żadnego leku, nawet najsłabszych tabletek przeciwbólowych" - zapewnia. "Nie wiadomo, ile w nich były przechowywane i w jakich warunkach, czy miały odpowiednią temperaturę, czy były narażone na wilgoć, leżały na słońcu. Zwłaszcza w kioskach są narażone na takie zmienne warunki – albo prażą się w słońcu, albo przymarzają do zaszronionej szyby, a przecież kto czyta ulotki, ten wie, że wymagają właściwego przechowywania, odpowiedniej temperatury, wilgotności. Zażywając lek, który być może tygodniami leżał tuż za szybą w kiosku, zastanawiałbym się, nie tylko czy zadziała, ale czy wręcz mi nie zaszkodzi". W związku z obawami pacjentów a także samych farmaceutów, powstała nawet akcja społeczna, która ma na celu uświadamianie ludziom zagrożeń wynikających z obecnych regulacji prawnych oraz przesłanie stosownych pism do rządu polskiego.
Petycję można podpisywać m.in. na stronie lekitylkozapteki.pl.
Komentarze