Dodano: 2015-02-13

Felietony szalonej dietetyczki odc. 3 Ocena: 0/5 Ilość głosów: 0

Klientów jest wielu. Każdy przedstawia inną historię życia, odchudzania, mówi w inny sposób, inaczej się ubiera, inaczej wygląda. Ilu klientów – tyle historii. Łączy ich jeden cel – każdy chce zmienić coś w swoim ciele: schudnąć, przytyć lub poprawić swój stan zdrowia. Jak pomaga im dietetyk?

 

Różni ludzie, jedna pomoc

Jednak mimo tylu różnych jednostek, z którymi dietetyk się spotyka na co dzień, można określić pewien schemat postępowania.

Mogłabym podzielić klientów na tych, co wierzą, że dietetyk to czarodziejka i jednym klaśnięciem potrafi odchudzać lub tych, którzy są realistami i wiedzą jaka ciężka praca przed nimi… Jednak preferuję podział na grupy wiekowe.
 
Od naszego pierwszego dnia życia do 5. roku nie zastanawiamy się nad swoją figurą. Początkowo jemy to, co poda nam mama, babcia, dziadek lub inny członek naszej rodziny. O tym, co spożyjemy lub nie, decydują wewnętrzne potrzeby naszego organizmu. Nerwy chcą wybudować osłonki mielinowe? Dzieciaczek słyszy wewnętrzny głos: "zjedz tę kromkę chleba z masłem". Brakuje wapnia? „Poliż białą ścianę”. Jest to najlepszy okres dla naszej sylwetki, bo póki mama z mózgiem wypranym reklamami nie zaczyna podawać dziecku soczków z cukrem (bo w reklamie powiedzieli, że zdrowe), sami instynktownie dobieramy, co powinniśmy zjeść.
 
Następnie do około 12. roku życia zaczynamy coraz baczniej oglądać reklamy w telewizji. Znamy na pamięć piosenki („Merci, tak podziękuję ci”). Spotykamy rówieśników, którzy mają kolorowe lizaki z zagranicy lub bogate kieszonkowe, które pożytkują na lody. Nie chcemy być gorsi. Mózg i tak już mamy przetrzepany z każdej strony przez Mały Głód lub Ronalda McDonalda. Gdy mama przychodzi z torbami wypchanymi jedzeniem, nawet nie mówimy „cześć mamo”, ale „chipsy przyszły”. Zaczynamy zaburzać swój wewnętrzny głos, który mówi, co powinniśmy jeść, a czego nie.
 
dietetyk może nam pomóc tylko wtedy, kiedy sami tego chcemy
 

Dietetyk nie będzie myślał z nas!

Od 12. do 20. roku życia dojrzewamy. Zmienia nam się sylwetka, jesteśmy niestabilni emocjonalnie. Poznajemy smak alkoholu, który idealnie zaburza całą gospodarkę węglowodanową organizmu. Nie doceniamy roli dietetyka w tej fazie. Po co? Jest masa czasopism, forów, grup „pro-ana”. Jeśli nawet dietetyk powie nam, co możemy jeść a czego nie, odzywa się w nas akt buntu – „ta krowa mówi, że Dukan jest nieracjonalną dietą – ja jej pokażę, że jest inaczej”. Pierwsze diety cud rozregulowują nasz metabolizm. Gimnastyka? Jak nastolatka, która chce się podobać, ma spędzić w szkole jeszcze 5 godzin lekcyjnych po 3 godzinach w-fu?
 
Mały głód pojawia się na przerwie, na której palimy pierwszego papierosa (kolejne zaburzenie naturalnej gospodarki organizmu). Jak zwalczyć mały głód? Reklama mówi przecież, aby zjeść serek zawierający masę cukru i substancji dodatkowych. Jedząc coś markowego i rozreklamowanego, jesteśmy bardziej modni i… tyjemy. A jak nie tyjemy – to uwierzcie mi – przytyjemy w późniejszej fazie… ale o tym wasz dietetyk opowie wam w następnym odcinku…
 
mgr Małgorzata Napierała
dietetyk dyplomowany
inst. rekreacji ruchowej spec. ćwiczenia siłowe
To pole jest wymagane Wciśnij ENTER, aby dodać komentarz
To pole jest wymagane