glam, kochanie, musisz wiedzieć, że NIE JESTEŚ sama też mam takie dni, że nienawidzę siebie i swojego ciała...najchętniej spałabym tylko, nie wychodziła z domu, nie pokazywała się nikomu na oczy...no i nie żarłabym tyle, bo leniłabym się wstać z łóżka wiesz, mam takiego doła już od 3 tygodni...myślę, że jestem do niczego...że znów wszystko zepsułam (a zepsułam!) ale wiem, dlaczego tak jest - nie akceptuję swojego ciała...nawet jak byłam szczupła, tzn. schudłam tak pięknie(a teraz to zepsułam) - nie byłam zadowolona...wiem, dlaczego tak się dzieje - bo wszędzie tylko: szczupły, piękny, bogaty, zdrowy (przecież otyłość to choroby!), wesoły, z teledysków zęby szczerzą anorektyczne laski...ale mam na to sposób - najlepiej zobacz, jak wyglądają "na żywo", bez makijażu, "złapane" na ulicy albo...na plaży i od razu żyć się chce

nie poddawaj się i staraj się nie myśleć tak pesymistycznie!!! jesteś mądrą i fajną dziewczyną, na pewno sobie wmawiasz, że jesteś do niczego...ja np. wczoraj zamknęłam się u siebie w pokoju, wieczorem, tak około 23 - ej, usiadłam na łóżku, wybrałam pół kilo cukierków i batonika i zjadłam to wszystko...i nie winiłam siebie za to...e tam, jeszcze 2 kilo więcej... było mi ohydnie słodko, myślałam, że zwymiotuję, ale postanowiłam, że TO BĘDZIE OSTATNI RAZ, najem się do obrzydzenia, żeby więcej mi się nie chciało!!! Potem spaliłam wszystkie papierki po cukierkach, a razem z dymem puściłam swoje dawne przyzwyczajenia, głupie błędy żywieniowe i słabą wolę...odrodziłam się na nowo - od dzisiaj się uda!!! to taka terapia...sama wymyśliłam...pomyśl, co możesz zrobić dla siebie, dla swojej duszy, nie od razu dla ciała...musisz zaakceptować siebie, polubić, spojrzeć bardziej przychylnym okiem...a potem, jeśli coś ci się nie podoba, zacząć zmieniać...powoli...nic na siłę...bo doskonale wiemy, że co nagle to po diable

trzymaj się i pisz