walcze ze soba, codziennie wieczorami najczesciej strasznie nierowna to walka ale staram sie zabijac glod woda i jablkami a nie chlebkiem z czyms pysznym przeklinam glupie zycie studenta: rano zjadam sniadanie o 7 a potem wychodze i przez caly dzien nie mam czasu/pieniedzy na jedzonko. poza tym dopalanie sie kawa i papierosami skutecznie tez zabija glod. a potem wracam do domu i sobie przypominam ze chyba nic nie jadlam i sie zaczyna

no ale nic, dzis opychac sie nie bede bo wychodze zaraz z domu i wracam jutro wieczorem na poczatek przyjezdzaja znajomi z warszawy, idziemy na koncert, potem idziemy pic(bo maja pociag o 7 dopiero), a jak ich odprowadze to musze sie udac na cwiczenia (od 8 do 18.30 )

a dzien zaczal sie pieknie od wizyty w zoo, gdzie zalatwilam sobie 2tygodniowe praktyki we wrzesniu. juz nie moge sie doczekac!

pozdrawiam i zycze milego dnia!