Zaraz idę na urodziny do wujka:( I już widzę to wciskanie ciast i sałatek...a ja będę się musiała tłumaczyć i brobić przed nakładaniem na talerz. Ehhh...mam nadzieję, że jakoś to przeżyję.
Wersja do druku
Zaraz idę na urodziny do wujka:( I już widzę to wciskanie ciast i sałatek...a ja będę się musiała tłumaczyć i brobić przed nakładaniem na talerz. Ehhh...mam nadzieję, że jakoś to przeżyję.
Dasz radę! powiedziałabym nawet: Co to dla Ciebie?
Jakoś się udało:) Ciasta tylko łyżeczkę spróbowałam (jabłecznik). Przezornie nie zjadłam w domu podwieczorku i dzięki temu miałam zapas kcal w limicie na kolację u cioci. Wybrałam to, co wyglądało najkorzystniej, czyli winogrona, pomarańczy trochę, ogórek zielony i konserwowy, pare koreczków (z łososia wędzonego, ogórka, sera i marynowanego grzybka albo winogrona, a ser odkładałam, bo takie wielkie kawałki były). Skusiłam się na sałatkę z kus-kusa i papryki,ale to był błąd - sałatka była mdła i niedobra, bo moja ciotka niczego nie soli, ale przezornie wzięłam sałatki tylko trochę. Wygrałam z pokusami i wypiłam tylko herbatę, choć miałam do dyspozycji colę, soki, likier i piwo. Podsumowując: 1:0 dla mnie:)
gratuluje silnej woli :!: :!:
Dziś miałam pyszny obiadek - zjadłam zamiast kurczaczka zrazik z indyczego mięska (w środku był ogórek, cebula i jakaś kiełbasa, ale akurat kiełbasę wydłubałam), no i do tego miałam już swoje standardowe dodatki. Ale przyznam się...nie wytrzymałam i zjadłam 3 kluski śląskie(małe) maczane w sosie :oops: Ale jakie to pyszne było :lol:
A tak wogóle to kolejny sukces ze spodniami - włożyłam je, zapięłam i mogłam w miarę swobodnie oddychać (choć tłuszczyk mi się jeszcze trochę ze spodni wylewa, ale ostatnio to oddychać nie mogłam). A mój tyłeczke w nich całkiem całkiem wygląda... 8)
Wstyd mi :oops: Podjadłam przed chwilą trochę sernika (tak to jest jak jest ciasto w lodówce:( ). Co prawda wliczyłam je do limitu, ale i tak mi wstyd :oops: A teraz lepsza informacja: zrobiłam sobie wczoraj pyszną pastę z pieczarek do chlebka na dziś rano. Odchudziłam ją trohcę, bo zawsze jadłam wersję normalną. A oto przepis:
kosta białego chudego twarogu
ok. 30-40 dag pieczarek
sól, pieprz
Sposób przyrządzenia:
Pieczarki obrać, odłożyć kapelusze (nóżki nien będą potrzebne). Kapelusze potrzeć na tarce na drobnych oczkach (wyjdą takie cieniutkie paseczki-włókna). Do rondelka wlać łyżkę oliwy, wsypać potarte pieczarki - jeśli pieczarki same puszczą sok, to dobrze, a ja nie, to dolać trochę wody. Potem je dusić aż do odparowania soku/wody cały czas mieszając, żeby sie nie przypaliły. W czasie duszenia doprawic solą i pieprzem (lub czymś innym jak się chce). Kiedy już będą uduszone, odstawić do wystygnięcia. Na talerzu rozetrzeć ser na gładką masę, dodać do niego ostudzone pieczarki i wymieszać. I pasta gotowa, ale osobiście polecam wstawić ją na trochę do lodówki, bo wtedy lepiej smakuje, jak jest zimna :) A według moich obliczeń to 100 g tej pasty , ma ok. 105 ogólnie wyszło mi jej 330 g, (a jest wydajna, bo dziś 3 wasy z nią zjadłam i zużyłam do tego tylko 70 g pasty). I jest bardzo smaczna, o ile ktoś lubi pieczarki :wink:
A jutro kolejne ważenie i trochę się boję, bo podjadałam niestety, szczególnie wieczorem :oops:
witam,mozna sie przylaczyc? pierwszy raz pisze na jakim kolwiek forum i czuje sie zdecydowanie dziwnie :?
zycze jutro wspanialych wynikow ja bede sie wazyc w piatek i chcialabym zobaczyc co najmniej 250g ^mniej-symboliczna kostkasmalcu;problem w tym ze nie mam zadnej taktyki.tylko sie ograniczam i staram sie nie jesc slodyczy i za duzo tluszczy :)
Ja też się do Ciebie dołanczam:) Oj..ważenie hehe no najlepsze jest już po tym jak na nią wejdziesz :) Ja ważyłam się wczoraj i schudłam kg. Podjadanie wieczorem no,no nie wolno :P Ja zrezygnowałam z jedzenia po 18 i powiem Ci że po 2 tyg. już się do tego przystosowałam. Myślę,że skoro ty odchudzasz się dłużej już powinnaś wyrobić sobie ten nawyk...trzymam kciuki :*:* i zapraszam do siebie http://forum.dieta.pl/forum/viewtopic.php?t=63501
Witam nowe grubaski na moim wątku:) Bardzo mi miło, że wpadłyście do mnie:) Z tym podjadaniem to tylko tak ostatnio, zazwyczaj nie jem, zresztą to było delikatne podjadanie, ot, coś skubłam, ale i tak mi wstyd :oops: Mam nadzieję, że się to nie odbije na mojej jutrzejszej wadze:( A tak wogóle to wczoraj kupiłam sobie gorset - pierwszy raz w życiu, wogóle króciutki jest, a jak już będą brązowe spodnie pasować mi, to razem to będzie super wyglądać:) A jak mierzyłam inne ciuchy, głównie spódniczki, to pasowały na mnie wszystkie, co sobie wybrałam:D A nawet niektóre za duże były :wink:
I po ważeniu - schudłam 1,3 kg :D Drugi etap odchudzania osiągnięty, czyli waga sprzed 1,5 roku - 65. Teraz tylko w dół do 56:)
Skusiłam się na pastę z pieczarkami wg Twojego przepisu (przepadam za pieczarkami) i jest na prawdę świetna!! Dzięki!! I gratuluję kolejnego sukcesu!!
squalo cieszę się, że przydał Ci się przepis i pasta Ci smakuje:)
jakos slabo ostatnio z moja motywacja... eh....
stres + troche nudy = a to tabliczka czekolady.. a to paczka ciastek z jablkami...
qrde..
jakos nic mi ostatnio nie wychodzi..
poza tym jakies 2 tygodnie temu otworzyli w Bolonii H&M, to poszlam wybadac co i jak... wzielam do przymierzenia jeansy rozmiar 29/30 i... weszly mi tylko do ud.. i ani cm wyzej :( ...
nie wiem, ale cos jest nie tak, w domu mam jeansy 28 albo 29 i pasuja, a te 29 to sa nawet troche za duze... wiej albo ci z HM maja rozmiarowke zanizona albo ja juz nie wiem... :cry:
giulietta84 cieszę się, że znów wpadłaś do mnie:) Cóż, raz jest lepiej, a raz gorzej, ale nie wolno się poddawać. Weź się w garść, odłóż czekoladę, przywitaj się z "panem w śmiesznych gatkach" i do roboty. A tak wogóle to polecam Ci z działu kultura fizyczna filmik Veena & Neena - taniec brzucha. Jakoś kiepska, ale ćwiczenia świetne:)
Dziś mija mój drugi miesiąc diety. Pokonałam już II etapy (I -zejść poniżej 70, II - waga 65 kilo). Teraz etap III - 60 kilo. A potem IV - do 56. Wiecie, to jest moja pierwsza tak bardzo udana, przyjemna i optymistyczna dieta w życiu. Zaczyna do mnie docierać, że ja naprawdę moge osiągnąć tą wagę i mogę być nareszcie szczupła. Jestem ciekawa jakie to uczucie - patrzeć w lustro i widzieć, zamiast sadełka, piękne , smukłe ciało. I kto wie, może zdążę schudnąć do wakacji? :wink:
nie no... ty przeciez jestes zdeterminowana!!uda ci sie napewno!!!juz polowe drogi masz za soba... ja natomiast mam @ i czuje sie jak napompowany balonik...
wlasnie skonczylam jesc sniadanko , pozno bo pozno, ale dzis wstalam dopiero o 10 :)
no nic.. niedlugo moje urodziny, ale wymarzonej wagi do tego czasu nie uda mi sie osiagnac.. wiec wakacje - beda meta mojej diety ...
ale to jeszcze sie zobaczy,..
skad bierzesz tyle wytrwalosci w diecie??
ja szybko sie poddaje :/
Skąd mam wytrwałość? Bladego pojęcia nie mam, sama się sobie dziwię, że już dawno nie rzuciałam się na "normalne" żarcie :D Mam nadzieję, że do urodzin jeszcze mi ciut spadnie, bo też już wkótce będą :wink: A Ty kiedy masz te urodzinki?:> Trzeba się raz a porządnie zabrać za diete, a potem to juz człowiek się motywuje sam jak widzi te kilogramy spadające...potem szkoda to zaprzepaścić.
ja mam 5 kwietnia, ty?? u mnie w rodzinie to same baranki prawie :)... moja mama ma jutro urodzinki, a moj chlopak 2 kwietnia..
ja na sniadanie zjadlam sobie 2 kromeczki ciemne z serkiem do smarowania i pokroilam sobie do tego papryke w paseczki,... mniam mniam...
mam straszna ochote na placki ziemniaczane, ale nie wiem jak sie je robi... a poza tym to chyba nienajlepsze danie dietetyczne.. :?
Ja mam 12 kwietnia:) A placków lepiej nie jeść, choć są pyszna :wink:
Dziś dostałam okres i całe szczęście, bo się martwiłam - cały czas boję się, że okres mi się straci przez odchudzanie i lekarz będzie kazał mi przestać albo nie daj Boże przytyć :? Ale okres jest, więc jest ok. A wogóle to mnie zastanawia jak to z tym jest, bo rozumem, że jak ktoś przegina z odchudzaniem i się głodzi, to okres zanika. Ale czasami też zanika, nawet jeśli się odchudza racjonalnie. Ja tego nie rozumiem...sama tak miałam, że schudłam 9 kilo (w sanatorium i oni mnie odchudzali) i okres znknął, choć to było mądre dietkowanie, pod okiem lekarza. Potem wrócił wraz z kilogramami:(
faktycznie lipa z tym okresem, mi zaburzenia raczej nie groza, bo jestem takim ''doskokowym'' odchudzaczem...
teraz , kiedy tez mam @ to jem prawie za dwoch :( ..
ale dzis ladna pogoda.. sloneczko swieci wiec moze pojde na rower albo na dlugi spacer z Pikosławem (pies :) )..
a tak to musze sie uczyc bo w nastepnych 2 tygodniach mam masakre :? ..
Lady devil, w takim tempie to ty juz dojdziesz do tych 56 kg pod koniec kwietnia :)...
nie masz pojecia jak zazdroszcze ci wytrwalosci..
tak trzymaj!!! :wink:
Chciałabym dojść do 56 pod koniec kwietnia :wink: Brzuch mnie dziś strasznie boli i nie mam siły na ćwiczenia, zrobiłam jedynie 4 filmiki 8 minute (bez rozciągania) i Veene & Neene. A na dodatek u chłopaka zjadłam kawałek szarlotki :oops: Nienawidzę mieć okres :evil:
Nie wiem, czy Wy też tak macie, ale zauważyłam, że u mnie "apety wzrasta wmiarę jedzenie" (choć w przypadku odchudzania jest ciut na odwrót :wink: ) - tzn. że im więcej chudnę, tym moja magiczna waga bardziej przesówa się w lewo. Chciałam schudnąć do 56, teraz zaczynam mysleć o 55, a wogóle ostatnio uroiło mi się w głowie, że może by tak 53,6 (bo wtedy 20 kilo by było, tak łądnie i równiutko). Zaczynam się ciut obawiać, czy w pewnym momencie nie przecholuję i nie ocknę się z wagą 45 kilo :( Dziewczyny, proszę pilnujcie mi, żeby mi nic takiego nieprzyszło do głowy, a tym bardziej, żebym do tego nie doszła :(
bede cie pilnowac :) ale szczerze sie przyznam, ze ja tez tak mam :oops:
mialo byc 55 a teraz kiedy juz prawie jest i tak dobrze mi idzie, to pomyslalam, ze moze do 53 (nizej nie, bo wtedy to juz bedzie niedowaga wg tabel przy moim wieku i wzroscie ;)). takze doskonale rozumiem twoj problem. ale nie dajmy sie zwariowac :) najwazniejsze zebysmy dobrze sie czuly i tak naprawde 2 w ta czy w ta to nie jest tak duzo, wiec lepiej zostac chyba z tym ciut wiecej, ale nie jestem pewna...
witam LadyDevil po krotkiej przerwie cosostatnio nie umie siasc do komputera bo bez przerwy cos i moja dietke musze zmodyfikowac bo zmienilam calkiem moj styl zycia tzn zaczelam dojezdzac na studia i jakos nie mam czasu na gotwanie dietkowych rzeczy no ale juz powoli dochodze do tego jak to zrobic no i musze wszystko planmowac dokladnie no ale jak patrze na twoje dietkowanie to Ci streasznie zazdrosze przy twojej motowacji i zaparciu to chyba niedlugo bedziesz smukla jak osa naprawde jestem pelna podziwu dola Ciebie no a co do pilnowana Ciebie to nie boj sie juz my Cie przypilnujemy :D milej niedzieli
biedronka1983 widzę, że masz tyle samo wzrostu co ja i jesteś w podobnej sytuacji. A ja poprostu się boję, żebym przypadkiem nie wpadła w jakąś obsesję, szczególnie jeśli się okażę, że ważąc te 56 kg dalej nie będę z siebie zadowlona:(
Lady Devil 2 miesiące na diecie?? wow podziwiam i zazdroszczę ;). Mam nadzieję że nie przesadzisz z odchudzaniem. Życzę powodzenia.
A jak to jest patrzeć w lusterko i widzeć szczupłe ciało? Na pewno baaaardzo przyjemnie. Mnie się trochę poprawiła fiugra sama z siebie (jakoś ostatnimi czasy trochę zbrzydło mi jedznie, zaczełam jeść dużo owoców a mnie innych produków, chodzić na aerobik).
Przeglądam to forum i gdy widzę że dziewcznyna/kobieta waży 55kg i uważa że jest za gruba i chce zejść do 48kg to zastanawiam się o co tu chodzi ??? Czy to ja przesadzam czy ona, przecież 48 to niedowaga !!!
czasem nawet 65 kg to niedowaga ;p
trzeba patrzeć na wzrost ;p
LadyDevil ale ja wlasnie tego samego sie boje, ze powoli zaczynam popadac w jakas obsesje :oops: nie wiem, co dalej, moze uda mi sie jutro rano zwazyc i zobacze ile tego jest i co dalej... tak czy inaczej zycze ci powodzenia :D i trzymam kciuki za dalsze postepy, bo swietnie ci idzie :)
Anczyskovelzimna szczupłego ciała w swoim lustrze to ja jeszcze nigdy nie widziałam, ale liczę, że kiedyś je zobaczę :wink: Przerażające jest jak dziewczyna przy wzroście np. 170cm pisze, że chce schudnąć do 45 kilo. A ja doszłam do wniosku, że odchudzanie, dla wielu z nas, staje się swego rodzaju hobby - gubienie kilogramów wciąga, człowiek czuje się dumny z każdego kilograma. I nie raz potem się przesuwa granica coraz niżej, czasami za nisko...Zawsze mojej mamie powtarzam, że ja w anoreksję nie wpadnę, bo za bardzo lubię jeść. Ale wiem, że muszę uważać, bo jestem ambitna, co prawda leniwa, ale potrafię się zmobilizować, a poza ty, chyba stratą kilogramów próbuję się polepszyć swoją samoocenę, bo chcę być dumna, że mi się udało. I to jest niebezpieczne. Ale widzę, że jesteście ze mną i jakbym przeginała, to weźmiecie młoteczek i mnie w głowę nim pukniecie :wink:
Mnie anoreksja także nie grozi. O wadze 60kg nawet nie marzę, tak tylko ją sobie napisałam ;) bo ładnie brzmi. Chciałabym tylko żeby ten mój brzuch był mniej otłuszczony, całe sadło mam na brzuchu :( Ale jakoś szczególnie mi nie zależy : ] (chyba nie powinnam tego tu pisać).
No i buzia, pyzata... mogłaby być mniej pyzata ... :'(
Moja mama nie obawia się mojej anoreksji, raczej zawsze mnie denerwowała tekstem "ale ty masz tłuszczu na tym brzuchu, mogłabyś się odchudzić". Dlatego teraz mam alergię na słowo "odchudzanie" i "dieta". Wobec czego ja się nie odchudzam, nie jestem na diecie. Ja JEM RACJONALNIE... tak 1200kalorycznie ;) (Ciekawe jak długo... )
Przyłączam się do tych z Was, które chcą zrzucić 8 kg. To też mój cel!!! Oby się spełnił:)
http://straznik.dieta.pl/show.php/_b...g_61_60_52.png
[b]ona37wawa[/b Witam:)]Ja chcę (chyba :? ) schudnąć 9:] A ile schudnę, to wyjdzie w praniu :wink:
Jutro (chyba :? ) znów ważenie, hmmm...ciekawe co ujrzą moje oczy...Zawsze, gdy mam wejść na wagę odczuwam strach i jednocześnie podekscytowanie. Bo a nóż schudłam :D , ale zawsze mogłam przytyć :evil: Ta niepewność kiedyś mnie dobije...
Już po ważeniu - 0.7 kg mniej:) Nie jest źle :wink:
widze, ze ty caly czas do przodu!!!tak trzymaj!!! :)
ja to jestem taki dzis, ze sie musze codziennie wazyc... ktos musialby schowac przede mna wage, zebym tego nei robila..
A ja się cieszę, że wagi nie mam, bo też bym pewnie się co chwile ważyła :wink:
Wstydzę się, ale no trudno, przyznaję - zgrzeszyłam dziś dość znacznie :oops: Zaczęło się od tego, że po obiadku (tak 1,5 po) zajrzałąm do lodówki, patrzę, a tam krem czekoladowy. Straszne jest to, że właściwie ostatnio codziennie taki krem jest w lodówce, bo mój brat taki zjada w 2 dni i ciągle go kupuje. I napoczątku miałam tylko palec maznać w tym, potem wzięłam łyżeczkę, bo palcem niewygodnie, bo twardy był,a łyżeczkę wyciągnęłam z kawy i była gorąca i to tak fajnie się rozgrzało...z moich obliczeń z 50 g kremu pożarłam :oops: W ramach kary nie zjadłam podwieczorku, a na kolację miałam zjeść 2 wasy i jogurt, ale zjadłam tylko wasę, bo sklep, gdzie miałam jogurt kupić był nieczynny. A teraz wróciłam do domu,wchodzę do kuchni, patrzę, a tam ciasto - takie pyszne, z jabłkiem, budyniem i trochę czekolady na wierzchu. Odkroiłam mały pasek, potem drugi, a przed chwilą trzeci :oops: Ehhh, to chyba wszystko przez tą pogodę...taka dobijająca :( Ale najdziwniejsze było to, że jak jadłam ten krem czekoladowy, to czułam, że jest mi za słodko, aż mdło,a i tak go jadłam...Wstyd mi i to bardzo... :oops: