hmmmmm brzmi ciekawie ale moze na pierwszy raz nie wybiore chwili,gdy mam zaraz potem jechac i sie ludziom bez ubran pokazywac...moze sprobuje zaraz po przyjezdzie,wtedy przez dluzszy czas nie bede sie przed nikim neglizowac
w sumie po tak dlugim czasie to juz mi nawet motywacji nie potrzeba...juz wszystko dzieje siesamoistnie...no przydaloby sie zmobilizowac do cwiczen,ale nie bede sie sama czarowac..wiem,ze predzej czy pozniej dam sobie z nimi spokoj i wtedy moze mi waga zaczac wzrastac,wiec cwiczenia i tak pewnie ogranicze do minimum (czyt. spacery )
juz jestem na takim etapie,ze czasem nawet specjalnie jem normalny obiad czy cos w tym stylu,zeby troche podkrecic przemiane materii...waga nie idzie w gore,a mi przynajmniej jest milo
to jest wlasnie to....kiedys ogladalam taki program o zaburzeniach w jedzeniu,o otylosci,ale tez anoreksji i bulimii..i jedno ladne zdanie utkwilo mi w pamieci, mowila je chyba jakas pani doktor od spraw zywienia i chodzilo mniej wiecej o to,ze z rzuceniem jedzienia nie jest tak latwo jak z rzuceniem palenia czy narkotykow-je sie po prostu rzuca i spokoj,a niestety (jak dla mnie stety :P )jesc trzeba i trzeba umiec sobie powiedziec juz wystarczy...
a wiadomo,ze najwieksza ochote na slodkie to ma sie po obiedzie-jak sie tak ladnie odklada