Piszę, bo muszę napisać, co leży mi na sercu <a bardziej na brzuchu, biodrach i udach...>
Wiem, że powinnam schudnąć, bo ważę 65kg przy 165 cm wzrostu. Wiem, że może niektóre z was mażą o takiej wadze, ale nikt nie jest zadowolony z tego co ma. Jedząc loda lub tabliczkę czekolady marzę o tym, by być szczupłą dziewczyną, z długimi nogami i płaskim brzuchem... Śmieszne, prawda? Wieczorami, przed pójściem spać wymyślam sobie różne historie, jak to w dwa miesiące zrzucam 12 kilo i znów jestm piękna i szczupła... Biegam w bikini, bluzkach na ramiączkach i podoba mi się moje odbicie w lustrze...Ale już wiem, że taka nie będę... Bo brak mi silnej woli, nie potrafię nie myśleć o jedzeniu, a okres nie jedzenia słodyczy, racjonalnego i zdrowego odżywiania nigdy nie trwa długo...

przepraszam, że wypisuje takie ponure rzeczy, ale nie mam się z kim podzielić moimi smętnymi przemyśleniami. Może nie wszystkim musi się wszystko udawać... Może dzięki temu, ze komuś się coś nie udaje, to innym wychodzi??
Mam nadzieję, ze wam się uda,
pozdrawiam!
A.