-
Hej Dziewczynki
Szane ma racje.. Nie sposob odpowiadac na wszystkie tematy. Mam czesto trudnosci przeczytac wszystkie wpisy, a co dopiero cos nastukac Fajniusie jestescie dziewczynki i tak trzymajcie!
Co do wazenia- czasami jest to motywujace- np. kiedy zobaczysz, ze stracilas kilogram. Ale nasza waga zalezy od tylu roznych czynnikow i wyglad nie zawsze z tymi utraconymi kilogramami sie polepsza. Lepiej cwiczyc, cwiczyc, ruszac sie i zmieniac zle nawyki niz obsesyjnie wskakiwac na to urzadzenie ischodzic z niego z lepszym lub co gorsza- gorszym humorkiem.
Jestem cichym zwolennikiem zapomnienia, ze w ogole jest sie na diecie i ZYCIA. Tak chyba najszybciej czlowiek chudnie i czuje sie znacznie lepiej. a juz najbardziej na swiecie nie lubie liczenia KALORII
Ola
-
Olu, co do ważenia, trafiłaś w dziesiątkę Jest właśnie tak jak piszesz Właśnie jestem w trakcie czytania E-booka na temat ten i wiele innych, związanych ze zmianą nawyków żywieniowych i myśleniowych. Polecam! Książka jest świetna, nazywa się "You Count. Calories Don't." Przeczytałam narazie jeden rozdział i dała mi takiego powera, czuję w sobie moc Naprawdę gorąco polceam tego e-booka (po angielsku, ale dość prostym językiem napisane) - można go ściągnąć za darmo na [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
-
Dziewczynki moje kochaneeeee!!!ja jestem jestem i Wy tez badzcie!kolezz-anka ty mi tu nigdzie nie uceikaj na inne topici.ja ci dam!!nooo nie odzywalam sie bo zakuwam na egzamin z ekonomii i nie ma dostepu do komutera teraz(goscie przyjechali zajeli pokoik no i musze troszke pocierpiec teraz.
co do wazenia to ja postanowilam wazyc sie pierwszego kazdego miesiacaw ciagu miesiaca waga napeawno spadnie chocby o 1 kg.a jak sie obsesyjnie wazylam kazdego tygodnia to gdy nic sie nie ruszylo lub przypadkowo wzroslo(wiadomo z roznych przyczyn to sie zalamywalam i..rzucalam dietke.teraz niczego nie rzuce bo na dietce nie ejstem.tylkozyje zdowo i nie tyje a chdne sobie powolutku.
nie mysle o jedzeniu i nie chce mi sie jesc.a mam wciaz swiadomosc ze gdy zglodnieje moge sobie spokojnie cos przyrzadzic.smacznigo niskokalorycznego zdrowiutkiego.tojedyna i najlepsza metoda!!
wlasnie zjadlam sobie danio.ostnio jak dietowalam i milam wyznaczony limit np.na kolacje 200kcal gdy zjadlam serek danio to..zalamana stwierdszialm ze cholera nic nie poczulam jestem glodna i zla ze wszyskiego musze sobie odmawiac.a teraz..?glod zaspokoilam bo nie mysle o nim obsesyjnie.boze..to takie proste takie banalne a musialm do tego dojsc dopiero po 20 latach a ile przez ten czas przezylam flustracji zalamn przeplakalm nocy ..tylam chudlam..tyylam.taaak.cholerne diety glodowki ech..a teraz zyje zyje zyje!!i wcale nie jest tak ze przestalm walczyc.bo wciaz walcze.ale teraz jest to rozsadne.i choc mam ochote momentami pochlonac ogromna bule z tlusta wedlina to jakos gdy nie jestem taka wygladzona i podirytowana latwiej jest mi z tego zrezygnowac.
aha..dzis mi ciezko na zoladku bo wczoraj przesadzialm z kawa
kobietkimilutkiego dzionka.wracam do ksizek.papapapapapa
-
Nigdzie nie uciekam :P Założyłam swój wątek, ale i tak wcale w niego nie wkładam serca, bo to właśnie tu czuję się najlepiej Nelus, fajnie że się w koncu odezwałaś Cóż ja ostatnio odkryłam.... otóż, stwierdziłam, że wyrobiłam sobie dystans do pewnych rzeczy, poprostu ich nie jem i tyle. Nie jedzenie słodyczy to już prawie ze moja druga natura, choć będę musiała nad tym jeszcze mocno popracować. W e-booku ktorego ściągnełam piszą że ważne, aby skupiać się na tym co aktualnie jemy, w danej sekundzie, bo jeżeli nie robimy tego, jedząc szybko i nie zwracając uwagi na to co jemy, to wtedy aby jedzenie dało nam to co ma nam dać (uczucie sytości, komfort,itp) będziemy musieli zjeść go więcej. Dlatego choć jem mało (w porównaniu do przeszłości) to nie jestem głodna. Jednak nie jest tylko pięknie i różowo... Bo wciąż chyba za dużo czasu poświęcam na myślenie o odchudzaniu i jedzeniu (chyba jednak zbyt często przeglądam to forum ), a po drugie od jakiegoś czasu nie mogę się pozbyć ochoty na KitKata! Nie wiem skąd mi się to wzięło, ale poprostu chodze z myślą ("Booże... pierwsze co zrobie jak schudnę do kupię sobie wielkiego kitkata") .... może powinnam poprostu go kupić teraz..jutro..., zjeść w pełni ciesząc się nim i wrócić do diety?
-
to może razem schudniemy? ja postanowilam od dzisiaj rana zjadłam 840kcal w czereśniach, truskawkach, sałacie i kawie... Czuję właśnie ogromny głód.., piję wodę mineralną... Tyle, że ja nie przechodzę tego pierwszy raz i tak naprawdę wiem, że życie się nie zmieni. Po raz setny odchudzam się dlatego, że nie mogę wytrzymać ze sobą, nie mogę na siebie patrzeć... Miałam 15 lat, kiedy postanowiłam, że będę piękna i szczupła, że pójdę do sklepu i kupię spodnie w rozmiarze 26/30... I udało się! Tylko moi rodzice zauważyli, że źle wyglądam, mama znalazła puste opakowania po środkach przeczyszczających, powiedziałam jej, że pół roku nie mam okresu...I nastąpiłą terapia (w międzyczasie leżałam w szpitalu na Banacha, bo podejrzewali, ze mój wysoki poziom prolaktyny wskazuje na guza przysadki mózgowej, czyli na raka- a to była tylko hiperprolaktynemia od odchudzania). Zmądrzałam, przytyłam trochę, ale potem jeszcze trochę..., zaczęłam mieć wyrzuty sumienia i zaczęło się prowokowanie wymiotów, potem nic nie jadłam, schudłam, zaczynałam normalnie jeść, tyłam- i tak w kółko. W zeszłe wakacje schudłam 12kg i udało mi się osiągnąć wagę 49kg(mam 160cm wzrostu). Teraz już ważę 55kg, chcę znów schudnąć!!! zaczęłam od dzisiaj, tylko do czego to prowadzi???
-
i jeszcze jedno- kiedy po raz pierwszy zaczęłam się odchudzać, była to dieta tzw. "zdrowa", jadłam od 1200-1500kcal dziennie, ćwiczyłam, tylko wskazówka wagi, która przesuwała się w lewo cały czas krzyczała-JESZCZE! Jadłam więc coraz mniej, a ćwiczyłam więcej. Potem już to nie wystarczyło, więc sięgnęłam po środki przeczyszczające. Wpadłam w pułapkę, w której tkwię do dziś. I choć mam już 22lata, mieszkam z nieziemsko przystojnym, szczupłym narzeczonym..., nadal jestem chora...
Nie ma dnia, bym nie myślała o swoich fałdach tłuszczu. Choć racjonalnie wiem, co robię, w którymś momencie tracę kontrolę, tak jest zawsze, ale chyba takie już moje życie...
-
Nie, Artpati, nie możesz mówić, że takie jest twoje życie... bo nie jest i możesz to zmienić, naprawdę możesz! Z początku myślalam, że pomyliłaś topiki, bo my tutaj nie liczymy kalorii... nawet się nie ważymy często... przynajmniej nie wszystkie Patrząc na twoje doświadczenia, chyba tylko jedno mogę ci zasugerować: przestać liczyć kalorie, przestać myśleć o tym czy chudniesz czy nie, poprostu skup się na zdrowym życiu: jedz kiedy jesteś głodna, nigdy nie chodź głodna, jedz zdrowo-jak najmniej cukru i tłuszczu, i uprawiaj jakąś formę aktywności chociażby spaceruj. Nie da się tego ująć w kilka zdań, bo tak naprawdę pod tym co napisałam ukrywają się moje głębokie przekonania potwierdzone moim własnym doświadczeniem, oraz tym co przeczytałam na ten temat. Poczytaj posty w tym topiku, może przekonają cie one do tego,aby życ tak jak my zaczęłyśmy i czujemy się z tym dobrze Przestań myśleć o swoich "fałdach tłuszczu", polub siebie. Powtarzaj sobie codziennie że lubisz siebie. Tak bardzo, że zaczniesz zdrowo żyć i schudniesz... wiem, że to brzmi niebywale banalnie kiedy tak to piszę, aż sama się dziwie, ale co innego mogłam napisać? To chyba jedyna sensowna droga...
-
to nie tak... Robię wszystko, co napisałaś. (kalorii nie liczę- po prostu mam wbite do łba ile w czym ich jest i je "widzę"). Tak, dziś, według waszych ustaleń (czytałam wszystkie posty w tym topiku), żyję zdrowo, będzie tak też pewnie jutro. Za tydzień trochę mniej zdrowo...i tak w kółko, aż przestanę jeść, a potem zacznę się obżerać i rzygać. To jest studnia bez dna... Co do lubienia samej siebie- mam ładną twarz, naprawdę, ładną skurę, biust, ale waże za dużo i dopóki nie schudnę nie będę w stanie patrzeć na swoje fałdy tłuszczu! na siebie!a jak już schudne, to znów przytyję... Zobacz- rok temu w wakacje schudłam 12kg! Minął rok, a ja przytyłam 6kg.- jadłam zdrowo, a i tak przytyłam, osoba z predyspozycjami do tycia musi być na diecie całe życie, by być szczupłą. Zresztą, nawet szczupłe osoby jedzą jakby były na diecie i dlatego są szczupłe... Ech..., ale i tak miło, że mam z kim o tym pogadać, fajnie, że jesteście. Ważę 55kg przy wzroście 160! MUSZĘ ważyć 48, to tylko 7kg! 7 obrzydliwych kg, które narastały cały rok
-
Artpati-musisz wazyc 55 kg czy chcesz wazyc 55 kg???to po pierwsze..zakladam ze chcesz a nie ze muisisz.ok.chcesz schudnac 7kg by czuc sie dobrze.masz takie prawo.wiec schudnij-ale..spokojnie..
przede wszstkim wiem ze to trudne i chce przede wszysktim abys wiedziala ze ja ciebie rozumiem.naprawde.saam mam problem z odzywianiem i naprawde znam te wszysktie bledne kola z autopsji.no wiec..przede wszysktim musisz zmienic podejscie do tego.spokojnie kazdego dnia mysl sobie ze z radoscia dazysz do upragnionego celu.ale spokojnie.z usmiechem bez katowania sie!!psychicznego i fizycznego.jedzac zdriowo schudniesz.chudlas juz nieraz prawda?a dlaczego poznije osiagasz poprzednia wage?czy nie przez to ze nie kontynuujesz zdrowego odzywiania?/wlasnie..my o tym piszemy ze nie jest trudno schudnac lecz najtrudneij zmienic swe nawyki.nie wrocic do obzarstwa.ale to jest tlyko mozliwe dzieki madremu i racjonalnemu odzywianiu.nie traktowania jakao ciaglej diety.piszesz osoby z predyspozycjami do tycia musza sie juz zawszd pilnowac-MASZ RACJE!wiec w tym rzecz skro musimy sie pilnowac to pilnumy sie.co nie oznacza ze musimy sie glodzic obsesyjnie wyliczac sobie jedzenie.musimy jesc zdrowe rzecy wtedy gdy jestesmy glodni-i to jest wlasnie klucz do sukcesu.proste banalne ale..nmaprawde trudne by zaczac by sobie uswiadomic.kazda z nas musi do tego w pewien spsob dojrzec.a wciaz dojrzewam.jeszcze mi sie nie udalo.wciaz mam problem.ale wiem ze to ejst jedyne wyjsice.by ne zmarnowac sobie zycia by polubic siebie.by zlikwidowac te"tluste walki"
czytaalm to co piszesz i naprawde widze w tym siebie.moim zyciem rzadzi jedzenie.wciaz rzadzi.moj nastroj uzalezniony jest od tego co jadam.gdy jem dobrze czuje sie szczesliwa i piekna(choc do idealu brakuje mi bardzo duzo)czuje sie wtedy silna i szczesliwa.ale gdy jem dobrze.gdy sie glodze czuje sie slaba mysle tylko o zarciu i chce wyc bo uwazam ze zycie jest niesprawiedliwe gdyz musze sobie wszysktiego odmawiac.
prosze..zrobmy tak by jesc po to aby zyc a nie zyc po to aby jesc..
dziewczyny to sie uda.ale nie maja sensu zadne typowe diety.bo one wlasnie prawadza nas w to bledne kolo-odchudzanie obzeranie tycie chudniecie..skonczmy z tym!!!
pozdrowionka!
ja wciaz walcze.walcze p normalne zycie.najwazniejsze jest to by zrozumiec-ze to jest jedyne racjonalne wyjscie i droga do sukcesu.
-
kolez-anka a co do kitkata :P hmm..jesli potrafisz zjesc tylko jednego jesli juz jestes na tym etapie by nie popasc w tzw."ciag'to jaknajbardzije kup sobie zjedz rozkoszuj sie ale jesli nie czujes sie jeszcz na tyle silna to mzoe nie warto?ja ejszcze nie potrafie.jesli zjadalbym jednego rzuce sie na vala mase slodyczy.jeszcze nie potrafie ejsc wszysktiego normalnie weic w moim przypadku slodycze i zle zarcie odpada.buziaczki.
z drugiej strony jesi wcaiz masz myslec w taki spsob ze po schudnieciu kupisz go sobie i zjesz to..hmm..przeceiz nasze zdrowe zycie ma trwac..cale zycie!!!wiec..
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki