Zawsze najtrudniejszy jest początek. Zmiana przyzwyczajeń zaczyna irytować. Kiedy jednak przebrnie się najgorszy etap, kiedy pokażą się pierwsze efekty ciężkiej pracy - wtedy jest już ok - widzimy że nasze wyrzeczenia przynoszą rezultaty. (yhggg miejmy nadzieję że dotrwam do tego etapu...)

Narazie jest nieźle. Naprawdę nieźle. Staram się nie myśleć o jedzeniu( co jest ciężkie bo zazwyczaj przegryzam coś ciągle podczas nauki, spaceru czy oglądania telewizorka) i nawet mi to jakoś wychodzi. Mówię sobię - "weź się w garść" i jakoś idzie.
Byłam godzinkę na spacerze, mam jeszcze w planie brzuszki.

Będzie dobrze - wierzę w siebie i w was wszystkie - uda nam się!!!