-
wczoraj najadlam sie jak swinka na noc... i dzisiaj chce mi sie baaaardzo jesc!!
-
zaraz jade na weekndowe zakupy jedzonkowe i jestem ciekawa co z tego wyniknie
-
bilans weekedu: jadlam, jadlam jadlam jadlam, itd.
bruszek peka w szwach.. nici z postanowien i prob opanowania sie. zero ruchu, duzo zarelka.
wiec od jutra znowu zaczynamy...
do dziela!!
nie wchodze na wage dopoki spodnie sie nie poluzuja!!
-
ok. wiec zaczynamy od poczatku.
WAGA pokazala: 62kg.
Ide w gore..
Do dziela.. Mam w lodoweczce same niskokaloryczne, zdrowe produkty.
Wiec przez nastepny tydzien dietka niskoweglowa..
Zbijemy do 60, a potem juz z gorki, nie??
-
WIELKA DIETE czas zaczac!
wiec dzisiaj bylam rzeczna.. nawet baaaardzo grzeczna
chyba powinnam skorygowac cele... chociaz moze sie jeszcze uda..
-
Nie poddawaj sie! Naprawde warto walczyc! Mi sie udalo! Siedzę teraz w za wielkich na mnie spodniach ( a kiedys byly w sam raz), wykremowana serum eveline ( nie znoszę tego chlodku ) i motywuję sie, zeby nie zaczac znowu jesc nie wiadomo ile... Walka jeszcze nie do konca za mną...Nie cwiczylam wiec celulit jak byl tak jest...Ale mimo to czuje sie swietnie! I tobie tez tego zycze!!!
-
dzieki Aolka,
fajnie, ze ktos tu czasami do mnie zaglada..
nie potrafie sie jeszcze za bardzo sama zmotywowac, a cieple slowa zawsze podnosza na duchu.
Wiec cel jest nastepujacy:
5kg w 5 tyg!
To znaczaloby, ze 1 listopada przywitam z waga 56kg
ale fajnie na sama mysl o takiej metamorfozie...
-
No jasne, że fajnie!!! Ja z taką metamorfozą witam październik! Mam tylko nadzieję, ze nie utyję, bo szczerze mówiac nie pilnuję sie od kilku dni...Bylam od czwartku do niedzieli u rodzicow, mama wciskala we mnie co sie dalo, nie zawsze jej ulegalam, ale jak tu odmowic swiezutkiego ciasta drozdzowego? No i teraz mam rozciagniety zołądek na nowo...Dzis zjadlam chyba z tonę paluszkow solonych, wypilam hektolitry herbety z cytryna i cukrem... Ale juz kolacji nie zjadlam wiec moze moj tluszczołap sie nie zorientował, że mozna zrobic zapasy
-
wyrazy uznania Aolka
ja niestety nie moge jakos sie pozbierac.. jeszcze w styczniu udalo mi sie zrzucic troche kiloskow i spodenki bardzo przyjemnie sie poluzowaly. Stan aktualny: wchodze jedynie w dwie pary i mam juz dosyc chodzenia caly czas w tym samym. W szafie czeka tyle fajnych ciuszkow! Niestety jedzonko baaaaaaaaaaaaardzo mnie pociaga....
-
udalo mi sie zaliczyc moje poranne bieganie tuz pred ulewa
pieknie sie ten dzien zaczyna. w tym tygodniu ide KONIECZNIE do fryzjera- na poprawienie fryzurki i humoru oczywiscie
zaraz pokroje marcheweczke na przegryzke do pracy, umyje jabluszka na drugie sniadanko i pojde pogrzebac w szafie w poszukiwaniu czegos do ubrania.. to przewaznie wiaze sie z frustracja...
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki