nie jest źle po świętach, ale trochę się rozleniwiłam. i to nawet nie z mojej winy, ale nie mam za bardzo czasu, żeby ćwiczyć - tylko siedzę i wkuwam :/ ale cóż, trza się wziąć za siebie
Wersja do druku
nie jest źle po świętach, ale trochę się rozleniwiłam. i to nawet nie z mojej winy, ale nie mam za bardzo czasu, żeby ćwiczyć - tylko siedzę i wkuwam :/ ale cóż, trza się wziąć za siebie
Jakieś takie cholerne zwątpienie mnie ogarnia i to nie tylko w związku z dietą...do tego trzeba przecież dużo czasu i ja to wiem, tylko strasznie mnie denerwuje, że waga mi tak skacze - raz 75, raz 72 (najczęściej) a czasami nawet 68. wiadomo, najbardziej załamuje mnie to 75...Poza tym, jak myślę, że mam iść do szkoły (no to jeszcze pół biedy),ale jak mam mieć trzy godziny matmy pod rząd to przechodzą mnie dreszcze i mam odruch wymiotny. NIENAWIDZĘ MATMY...i, o ironio, zdaję ją na maturze...naprawdę nie mam już siły. Ostatnio tylko leżę na łóżku i gapię się w sufit, jeść mi się nie chce, ćwiczyć też nie, nie mówiąc już o nauce. A w szkole przed matmą najczęściej ryczę. Nienawidzę tego przedmiotu, niedługo dorobię się nerwicy. Zasnąć i się nie obudzić.
Pewnie powiecie, że skoro nie lubię matmy, to po co ją zdaję. Logiczną odpowiedzią wydaje się, że potrzebna mi jest na uczelnię. Figa! Bo moja mama tak chciała: "gdzie ty się dostaniesz z samą geografią?", "matematyka to podstawa"...a ja już mam naprawdę dość. Łatwo powiedzieć, że mogłam zrezygnować, bo to moja matura itd....ale nie znacie mojej mamy - jak próbowałam tylko coś o tym wspomnieć, to przypominało to erupcję wulkanu, i naprawdę niewiele miałam do gadania.
Zresztą, niepotrzebnie to piszę, i tak nikt nie czyta. W najbliższym czasie chyba zamknę ten wątek. I chyba się powieszę, wtedy na pewno nikt mi nie będzie kazał zdawać matmy na maturze :D
Oj czekoladoholiczko ja rozumiem, że można mieć gorszy dzień, tydzień...no dobra nawet miesiąc, ale żeby od razu się wieszać. Pewnie napiszesz, że żartowałaś ale radzę Ci nie żartuj na ten temat bo nigdy nic nie wiadomo. Nie będę się rozwodziła na ten temat bo to nic przyjemnego.
Ja Cię czytam i nie zamykaj wątku, tylko po prostu częściej wpadaj. Czekałam aż coś napiszesz. Myślałam, że dieta nie idzie i dlatego nie wpadasz.
Zwątpienia ma każdy. Ja matmy też nienawidzę, a musiałam się jej uczyć w zeszłym roku na studiach. I uwierz mi miałam takie same reakcje. Płakałam prawie przed każdą (ale w domu) i do tej pory mam odruch wymiotny na dźwięk słowa "całka" :roll:
Dasz radę. Pewnie nie jeden przedmiot już przezyłaś, którego niecierpiałaś.
Trzymaj się :!:
Wieszac to napewno sie nie wieszaj.. bo wtedy to tylko sama sobie na zlosc zrobisz.. wiec to bez sensu. Przetrwalas juz i tak dlugi czas z ta matma.. a teraz domatury to jakos zleci wiec chyba dasz sobie rade.. jesli dajesz rade na diecie to dasz rade z matma :) ja tam akurat naleze do osob ktore z matmy to mogly by zyc.. zdawalam mature dawalam korepetycje itd, ale teraz jestem na 3 roku studiow i matmy wogole nie mam.. Co do "wulkanowej" mamy to co moge powiedziec, tylko wspolczuje bo tego zmienic sie nie da, pamietam jak moja panikowala przed moja matura bardziej niz ja.. poprostu masakra :|
dzięki dziewuszki za słowa otuchy.
cóż, dzisiaj znowu dałam przedstawienie w szkole - znów nie wytrzymałam nerwowo przed matmą i wybiegłam z lekcji, znów zerwałam się ze szkoły...już nie wiem, co mam robić, żeby dać radę...
nic, muszę wziąć się w garść (który to już raz to sobie mówię?)
z tym wieszaniem to tak tylko napisałam, poniosło mnie, ale jak trochę piszę, to odreagowuję. nie chcę wyjść na samobójczą nastolatkę - panikarę, po prostu czasami mam dość, ale nic sobie nie zrobię, bo za bardzo kocham życie, i żadne silnie ani nierówności logarytmiczne tego nie zmienią (nad funkcjami trygonometrycznymi się zastanowię :D
Trygonometria nie jest taka zla jak sie wydaje, tylko trzeba sobie na nia znalezc swoj sposob.. tak jak i na cala matme w sumie.. moze spojrz na to z innej strony.. nie jako katorga i mordega tylko jako WYZWANIE, zobacz.. zdajesz mature z czegos czego nienawidzisz.. to jest megawyzwanie, jezeli to przejdziesz to juz w zyciu bedziesz mogla zrobic wszystko i bedzie to dla Ciebie pikuś boniebedziesz bala sie podejmowac nawet jakis ciezkich zadan. Wierze ze Ci sie uda i trzymam kciuki :)
dzięki serdeczne. mam nadzieję, że naprawdę mi się uda. staram się być wytrwała, przez 1,5 miesiąca codziennie po powrocie ze szkoły ok. 1 - 2 h ślęczałam nad matmą i katowałam zadania, ale teraz, jak tylko otwieram podręcznik, to mi się wyć chce.
trudno, muszę dać radę...
Ja bylam w klasie matematyczno infrormatycznej, codziennie mialam w szkole 2 godziny matmy.. i jeszcze babiszon nam dawal codziennie zestawy maturalne do zrobienia na nastepny dzien.. ii to jakies takie wyszukane ze siedzialam nad matma caly dzien.. to dopiero byla katorga, chodzilam jescze na kurs rysunku technicznego w soboty bo chcialam sie dostac na architekture ( oczywiscie mnie nie przyjeli :( ) no ale codziennie tez rysowalam mase roznych *******... czas przedmaturalny ... to bylo straszne cos bo nie mialam na nic czasu... zero wolnego.. i jeszcze prawko robilam i lazilam na jakies inne kursy.. olaboga :P
ja przestałam marzyć o architekturze w I klasie...a też bardzo chciałam. ja mam dwie godziny matmy dziennie (w poniedziałki 3, za to w czwartki nie mam w ogóle, ale żeby nam się nie nudziło, psor w czwartek roni nam dodatkowe fakultety), oprócz tego co sobota 3 - 4 godziny. przynajmniej nie daje nam zbyt często testów maturalnych do robienia :) prawko też bym bardzo chciała, ale to dopiero po maturze, bo teraz kompletnie nie mam czasu :/
Czekoladoholiczko jakoś dasz radę. Tylko szkoda, że tak reagujesz. Ja nie panikowałam przed maturą, a też nieźle zakuwałam. I o dziwo miałam czas, żeby chodzić na aerobik i spotkać się bez problemu ze znajomymi. I nawet dobrze ją zdałam. Wyluzuj trochę. Wiem, wiem łatwo powiedzieć. Ale naprawdę nie warto się wszystkim tak bardzo przejmować.
Będzie dobrze :D
Hej :)
I jak tam kolejny dzien dietkowania?
ech, nienajlepiej mi idie, strasznie się rozleniwiłam
po studniówce się za siebie wezmę porządnie :))
jakie rozleniwilam :?:
nie ma takiego slowa w naszym slowniku odchudzaczek :!:
.. i kto to mowi... ;)
zadne po studniowce, juz! :)
uch, wiem wiem, ale teraz serio nie mam na nic czasu - wiadomo, koniec semestru, a większość ocen idzie już na świadectwo maturalne i zaliczam wszystko co się da. żeby mieć wyższą średnią :)
a po studniówce serio się za siebie biorę - dość lenistwa. aż muszę Wam powiedzieć, że brakuje mi ruchu, tak się przyzwyczaiłam do ćwiczeń :)
tak więc przez ten tydzień będę jeździła tylko na rowerku, ale za to po studniówce pełen serwis - rowerek, ośmiominutówki, Tamilee na mięśnie brzucha i hula hop. no i zacznę chodzić z powrotem na aerobik. na step niestety nie mogę, bo wysiadają mi kolana :/ uch, jakbym tak codziennie to wszystko sumiennie wykonywała to do wakacji będę laska. (trzymać kciuki :)
PS. mój facet ma coraz wyraźniejszy kaloryferek na brzuchu - muszę się za siebie wziąć! nie ma to jak odpowiednia motywacja ;)
a, i jeszcze muszę się Wam pochwalić! w październiku byłam na weselu i miałam kieckę szytą u krawcowej. ostatnio zrobiłam sobie generalną przymiarkę przed studniówką (czy wszystko ok, nigdzie nie ubrudzona czy rozpruta) i co się okazało? muszę dać ją do zwężenia :D zarówno gorset jak i spódnicę :) ależ jestem z siebie dumna
Gratuluję :D Ja też dopiero zaczynam.Sięgnłlam dna więc muszę się odbić :wink:Cytat:
Zamieszczone przez czekoladoholiczka
dzięki serdeczne :) mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej :))
Dzięki za wsparcie :) Wczoraj wieczorem było ciężko ale dałam radę :wink: Nic nie podjadłam :!:
ja miałam straszny zwyczaj podjadania, i to nie przed telewizorem (!) tylko przy czytaniu książek. A że uwielbiam książki to proporcjonalnie do przeczytanych książek rosła moja waga :D ale teraz koniec z tym. Tylko jak już wspominałam, moją zmorą jest piwko, do którego lubię coś słonego przegryźć...ale dam radę :)
tak więc życzę Wam wszystkim udanego sobotniego wieczorku :*
hmm podobno piwo samo nie tuczy, ale podjadanie przy nim, a jak wiadomo przy piwie chce sie jesc.. zreszta wiele rzeczy chce sie po piwie, papierosa, mezczyzny itd. :mrgreen:
ale jak juz wypije duzo tego piwa to musze cos zjesc zeby rano pozniej byc do zycia...
oj tak...mężczyzny ;) aż się rozmarzyłam :)
ciiiiiiiicho bo ja tez :mrgreen:
nie to forum na takie rozmowy :mrgreen:
No i jak Wam idzie?
szczerze? tragicznie...po prostu strasznie sobie olałam wszystko przez stres (wiadomo - koniec semestru) i studniówkę. ale, jak już pisałam, 22 stycznia biorę się znowu za siebie, i wtedy nie będzie już żadnej wymówki. a jak by co to zasuńcie mi kopa w tyłek, żebym się odpowednio zmotywowała :)
Nic się nie martw :) Będzie ok. :wink: Życzę udanej zabawy :wink:Cytat:
Zamieszczone przez czekoladoholiczka
eh jak to jest ze jedni przez stres malo jedza, a inni sie obzeraja... :roll:
tez mam teraz stresy, sesja.. i roznie bywa, waga skacze i nie wiem juz jak sie ustabilozowac :roll:
dzięki dzięki, mam nadzieję, że naprawdę będzie udana :) jak mi się uda to po imprezie wkleję zdjęcia :)
Ooo tak foteczki lubimy foteczki, czekamy na foteczki :D
Witaj:) No daszzz rade:d słuchaj jak ja jeszcze nie wymiękłam to jest CUD jutro bedą 2 TYGODNIE najdłuższa dieta bez słodyczy jedzenia po 18 i podjadania gorzej z ćwiczeniami.. ale to z braku czasu... :/ ale to tez sie zmieni dziś zauważyłam że moj pies jest zapasiony bede z nią ćwiczyć biegi :D haha bedzie mi raźniej bo od diet porad i podtrzymywania na duchu mam WAS :) -DZIEKI :) ale tak ciałem i to wiekszym to tylko psa:p no nie martw sie dasz rade:D 3 mam kciuki:) widzisz takie same wymiary mamy i Ty masz ta swoją połowice a ja się nie moge przemóc normalnie moje kilosy mnie blokują:/ to też dla SIEBIE trzeba je zgubić lato idzie i nie mam zamairu chodzić w namitach :p
3maj sie i wpadaj do mnie :p
Pozdrawiam
ufff, pozapisywana jestem wszędzie - do kosmetyczki, fryzjera, manikiurzystki :D przydałoby się jeszcze iść na solarium, ale z tym to się chyba za późno obudziłam - trudno, będę porażać wszystkich moją bladością :)
a wam dziewczynki jak mija dzisiejszy dzień?
okropnie od wczoraj jem wszystko co mi wpadni w łapy och...
kiniucha, co się z Tobą dzieje? przede wszystkim NIE ZAŁAMUJ SIĘ i postaraj się wrócić do diety. A najpierw zastanów się, czemu tak się dzieje? Ze stresu czy po prostu z nudów? I postaraj się to zwalczyć. Każdy ma prawo do chwili słabości. Ale tylko do chwili.
huhu, w wielkiej tajemnicy od kilku dni czekoladoholiczka na wadze stawała i jej waga zastopowała :twisted: na razie na 71 :D to i tak dobrze, bo praktycznie w ogóle się nie ruszam (i nic nie jem do tego - jakoś mi się nie chce) czyli waga mi się ustabilizowała - od kilku dni nawet moja zwariowana waga pokazuje to samo, więc zaczynam jej wierzyć :) oby tak dalej :D
PS. Muszę chuść :D 1 kg na tydzień aby do czerwca mieć wymarzone 55 kg. Mam nadzieję, że m się uda - że będę miałą płaski brzuszek i zgrabne uda i w ogóle. A jakby mi się udało, to już nic nie powstrzyma mnie od kupienia sobie biodrówek, dżinsowej mini i zrobieniu wymarzonego tatuażu (oprócz tego, co będę teraz robiła) :twisted:
ależ mam motywację :twisted:
gratulacje oby tak dalej
dziękuję dziękuję
co prawda to niedużo, ale było - nie było to jednak jeden kilogram do przodu :D
:twisted:
mi też zostało jeszcze 16 kg
czyli możemy się motywować wzajemnie :D
rozumiesz o co chodzi - Ty kopa mnie, ja Tobie :)
Trzymam za Was kciuki dziewczyny :D
no jasne!!! bedziemy się kopać nawzajem heheh:)) :D :D :)