-
na śniadanie dwie bułki z szynką i pomidorem, gorzka herbata
następnie 90 minut basenu :)
teraz jem jogurcik :)
mam zamiar jeszcze wieczorkiem wskoczyć na rower, ale nie wiem co z tego będzie, bo mocno czuję nogi (myślałam, że na basenie mi odpadną ;)), a poza tym tyłek mnie boli ;)
ale wieczorem się pewnie zmobilizuję - przecież nie mogę sobie odpuszczać już w pierwszym tygodniu! :D
-
No pełna mobilizacja :D Też bym tak chciała :wink:
-
no nie gadaj kamitaniko - faktem świadczącym, że jesteś w pełni zmobilizowana jest to, ze nie poddajesz się - zaczęłyśmy mniej więcej w tym samym czasie, ale ja odpadłam po drodze, a Ty ciągle przesz do przodu :) mam nadzieję, że będę z Ciebie brała przykład :)
a ja zaraz chyba wskoczę na rowerek :)
-
i z rozpędu zrobiłam 72 minuty na rowerku, ale też 35 km jak wczoraj - widocznie dziś jechałam troszkę wolniej, ale i tak jestem z siebie dumna :)
oprócz tego co napisałam wcześniej, jadłam jeszcze chińską zupkę pomidorową (taką miałam na nią ochotę!!!), 200 g fasolki po bretońsku, do tego bułka, i pół słoiczka gerbera dla dzieci :wink: , plus banan :)
ależ ja mam cielsko! codziennie teraz smaruję się balsamami antycellulitisowymi i...jejku, ależ ja mam tego swojego "ciałka" :)
ok, teraz lecę spać, bo rano wykłady :)
do jutra :)
-
uff, dopiero wróciłam do domu, jestem nieziemsko zmęczona i zła...nie znoszę ekonomii, nie wiem co będzie z egzaminami, a na dodatek nie zaliczyłam wejściówki z hiszpańskiego (cholerne ser i estar! :evil: )...
...ale zawsze trzeba widzieć dobre strony - z ekonomii załatwiam sobie korki, z hiszpańskiego mam koło w przyszłym tygodniu i babka powiedziała, że jak dobrze napiszę, to wszystko zostanie mi wybaczone :)
siły na razie nie mam na ćwiczenia, ale zbiorę się za jakąś godzinę na rowerek (dziś nic innego!)
nie chodzę na ten aerobik, bo za drogo jednak dla mnie; jeśli nie znajdę nic tańszego, to od przyszłego tygodnia postaram się wprowadzić jakieś ćwiczenia na te moje nieszczęsne pośladki, biodra, tyłek i boczki...może niedużo, ale żeby zawsze coś było :)
do zobaczenia :)
-
tak mi się wkręcił rowerek, że przejechałam dziś 50 km (w 100 minut ;))
a tak poza tym:
śniadanie: bułka z szynką i pomidorkiem, gorzka herbata,
podwieczorek (?): bułka z jajkiem, sałatą, pomidorem, ogórkiem
obiad: nieśmiertelna fasolka po bretońsku :)
kolacja: płatki fitness z mlekiem
no i oczywiście duuuużo wody :)
PS. tak dałam czadu z rowerkiem, że teraz i łapki i nóżki mi się trzęsą :)
miałam iść dziś chociaż na trochę na solarium, bo jak zwykle jestem przeraźliwie blada, ale nie wyszło - w zamian położyłam sobie maseczkę na twarz :)
jeszcze będę szczupła i piękna (piękna w sumie już jestem ;) ale zaczęłam o siebie naprawdę dbać :twisted: )
ogółem mówiąc, jestem bardzo zadowolona z moich dotychczasowych poczynań :)
do słodyczy mnie nie ciągnie, ale w sobotę trochę nagrzeszę :oops: jako, że w niedzielę mam urodziny, zapraszam w sobotę koleżanki na piwko, i sama pewnie też troszeczkę wypiję :) ale za to nie będę się obżerać tortem, bo tutaj go nie będzie :) i tak pewnie większość spalę na imprezie, która czeka nas po piwkowaniu ;)
tak więc ogólnie mam nadzieję, że pierwszy tydzień dietki minie mi wzorowo (a o tym przekonamy się w poniedziałek ;))
-
został mi ok. miesiąc do przerwy świątecznej = powrót do domu = wielkie ważenie...
...chciałabym zgubić chociaż te 4 kilo, byłoby super :)
-
80 minut na rowerku na czczo, wieczorem pewnie coś jeszcze zrobię :)
wiem, że nie powinnam, ale nie mogłam się oprzeć i przymierzyłam spodnie...
...całkiem ładnie przechodzą mi przez uda (wcześniej ciężko byłoby mi je naciągnąć :)), i mogę w nich siadać :) jakbym sie uparła, mogłabym w nich chodzić, ale chciałabym jeszcze ciut stracić z brzucha, bo spodnie mi go tak ściskają, i już nie mogłabym nosić bluzek zbyt przylegających do ciała, bo brzydko by to wyglądało :) ale i tak jestem zadowolona, że po niecałym tygodniu nieźle w nich wyglądam, a gdyby udało mi się jeszcze do sylwestra stracić trochę z brzucha, to mogłabym się w nich zaprezentować :)
rozmiar UK 14 (czyli polskie 42), do 8 (36) mi trochę daleko, ale dam radę :) chociaż myślę, że w 10 też bym ładnie wyglądała ;)
teraz nic, tylko za brzuszysko się zabrać :)
dopisek:
żebym jeszcze miała taką motywację do nauki... ;)
chyba dodam do rowerka codziennie ośmiominutówki na brzuch i ramiona, bo sądzę, że nóżki wyrobią mi się od rowerka. co o tym sądzicie?
-
kolejne 60 minut jazdy na rowerku i 40 minut wszystkich ośmiominutówek, fajna sprawa z nimi, tak mi się spodobały, że będę je robić codziennie, wszystkie :D
trochę mnie ten pan denerwował, szczególnie na abs-ach (ćwiczenia na brzuch), gdzie robiłam dłuższe przerwy niż on, który jeszcze raźno pokrzykiwał "nice and easy"...o, zgrozo... ;)
śniadanie: bułka z szynką i pomidorem, gorzka herbata
podwieczorek: banan
obiad: a jak, fasolka po bretońsku z bułką :)
i jeszcze zupka chińska :oops: wiem, że to niezdrowe i żadnych wartości odżywczych nie ma, ale taką miałam ochotę!
i 1,5 l wody mineralnej niegazowanej...musiałam dziś zakupić kolejną zgrzewkę, bo kończy mi się w zastraszającym tempie :) ale to dobrze, przynajmniej po tych wszystkich ćwiczeniach skóra nie straci na elastyczności (tak gdzieś słyszałam i uparcie się tego trzymam ;))
Koleżanka powiedziała mi dziś, że zazdrości mi samozaparcia. Cóż, cieszę się z tych słów, ale w głębi duszy tkwi oczywiście ten niepokój. Przecież to dopiero pierwszy tydzień, nie wiadomo co będzie dalej. Dobrze, że nie mam wagi tutaj, bo wiem z doświadczenia, że może działać równie mocno motywująco, co zniechęcająco. Dlatego gdy za miesiąc się zważę, chciałabym widzieć już jakieś poważne efekty, 3 - 4 kg na pewno by mnie zadowoliły...
-
80 minut jazdy na rowerku
40 minut gimnastyki
śniadanie: bułka z szynką i pomidorem, gorzka herbata,
podwieczorek: jogurt truskawkowy,
obiad: będzie....fasolka po bretońsku z bułką
1,5 l wody mineralnej niegazowanej
no i dziś zgodnie z zapowiedzią grzeszę piwkiem :)