Wiecie co? Tak sobie myślę o tej wodzie i myślę... I jako fanatyk fizyczno-chemiczny (aczkolwiek niezbyt utalentowany niestety) wydedukowałam TO:
1. Do "spalania" tłuszczu czyli rozkładu cząsteczek tłuszczu czy jeśli tam chcecie to spalenia tych węglowodanów, znaczy się cukru jest potrzebna woda. Więc jej niedobór może spowolnić metabolizm. No ale nadmiar raczej nie jest w stanie go przyspieszyć.
2. Teraz taka sytuacja hipotetyczna. Ciało człowieka ma temperaturę 36 stopni w skali C zdaje się... A temperatura pokojowa to 20, tak? Więc woda taką ma. Więc jak człowiek wypije litr wody, to ten litr musi ogrzać o 16 stopni. A jak musi ogrzać to musi dostarczyć ciepło. A jak dostarczyć ciepło to zużyć energię.
<uwaga. Kto nie lubi fizy, niech pominie ten fragment>
Z ciepła właściwego mamy:
Q=c*m*t (m=1kg [1l wody])
Q=4200*1*16=67200 [J]
Czyli 67200J, czyli kalorii... 67200:4,2=16000
Czyli 16kcal.
<teraz już można czytać, nawet jak ktoś nie cierpi fizy>
Więc litr wypitej wody (o temperaturze pokojowej, w innych to nie działa, jak zimna to więcej xDDD) to 16 spalonych kcal. A miałam nadzieję że więcej wyjdzie...
A czy mogłabyś podać konkretny adres, albo może na podstawie czego oni wnoszą że to tyle się pali...?