Dziewczyny, Przypadkiem trafiłem na waszą stronę i ze zdziwieniem stwierdzam, że wasze problemy są także moimi problemami. Doszedem do wniosku, że już najwyższy czas wziąć się za siebie. Nieustanna zadyszka, trudności z zawiązaniem sznurowadeł u butów, pierwsze symptomy cukrzycy i wieńcówki zmusiły mnie do stanowczych działań wobec swojej osoby. Namietna, nieokiełznana potrzeba spożywania tłustych, smażonych potraw, których podstawowym składnikem jest to, co najbardziej szkodzi, a także nieustanna chęć smaków lodów karmelowych i torciku z kaszki mannej chyba doprowadziła mnie do kalectwa. Pomóżcie. wydaje mi się, że tonę w nadmiarze smakowitości, które niestety dodają mi zbędnych kilogramów. Jak schudnąć nie tracąć radości życia i nie cierpiąc z powodu ssania i ślinotoku na widok napolenki z kremem lub golonki po bawarsku?
Jezu, (175 cm i 120 około kg wagi), Chyba umrę nic nie jedząc .... i zjem wszystkie smakołyki tego świata umierając. Wiem, że większość z was to kobiety, i trudno wam zrozumieć męskiego spaślaka, ale tylko w Was (brak mężczyzna na forum) upartuję szansę na zmianę swego, nadmiernie tłustego i "ciężkiego życia" na zwiewna jak piórko lekką egzystęcję. króra pozwoli cieszyć się życiem, bez ssania, wydzielania nadmiernej ilości soków żołądkowych i katowania się patrzeniem na moje ulubione przysmaki zza szyby silnej woli, której nie posiadam. Bom człowiek słaby, uległy nałogom i łasy na wszelkie łakocie życia. Dziewczyny, ratujcie!
Yo-yo
Zakładki