A ja 14,5 i czasem robię rewolucje, ale tylko gdy zajdzie taka konieczność. I chyba właśnie zachodzi - kiedy np. idę ulicą, przeglądam się czasem w wystawie i widzę te boczki na twarzy, to aż mi się niedobrze robi.

Dzisiaj zostały we mnie wmuszone - uwaga, uwaga - cztery pyzy z tłustym sosem.
Powtarzam: nie zaproponowane, tylko wmuszone.

Rzadko mam ochotę na coś niezdrowego, dzisiaj już udało mi się opanować mimo kontaktu pierwszego stopnia z czekoladką i cukierkiem, które już miałam mieć w ustach, ale powędrowały do kosza. Cukierka sobie zostawiłam jako próbę na silną wolę. Siedzę i mam go dosłownie przed nosem, drażni mnie, nie powiem, ale chcę sprawdzić, ile wytrzymam.

Zazwyczaj w tej sytuacji jem jabłka, ale i w tym będę się musiała hamować, bo jem ich około 8 - 9 dziennie.

dzisiaj zjadłam już:
dwa jabłka
pół puszki groszku konserwowego
4 pyzy z sosem
2 klopsy

mam w planach jeszcze zjedzenie ewentualnie kilku (2, 3?) jabłek i przysięgam, na nic inego już dzisiaj nie spojrzę.

*ślini się* szatański wynalazek, te cukierki..