cierpie na to 2lata. przytyłam około 30kg. nie nawidze sie.
moj wczorajszy dzien:
rano- ładne snaidanie zjedzone ze smakiem i radoscia.
pozniej bylam w szkole.
wrociłam-obiad- ładny dietetyczny, tak jak zaplanowałam.
10min po nim zaczynaja sie mysli.
miliony mysli. czuje ze wariuje. robi mi się gorąco. juz sie nie bronie. biegne do kuchni korzystajac z okazji ze tata wyszedł z domu. zaczynam jesc. jesc. jesc.
siedze i jem od 16.30 do 20.00.
kupa nauki, klasowka z matmy z ktorej jestem zagrozona. nie umiem sie uczyc.
a bo i po co.
i tak postanowilam ze w piatek(dzis) nie ide do szkoly.
dzis wstaje. ubieram sie. jem sniadanie. udaje przed tata ze zaraz wyjde do szkoly. on wychodzi pierwszy bo ja "mam na 2lekcje" . zamyka drzwi. rozbieram sie, zakłądam pidzame. i zaczynam wielkie zarcie. o godz 7.00 rano.
teraz czekam az mama wroci z pracy i da mi cholerny ochrzan ze po raz ktorys nie poszłam do szkoly.
ale ja nie mam sił.
nie mam zadnych planow.
planowałam juz tysiace razyy, setki prób dietowych.
NIGDY nie wychodzi.
TO zawsze nadchodzi.