Mam na imie Karolina. Lat mam mniej niz 25 a wiecej niz 23 Z dieta.pl odchudzam sie od 13.02.2007 r. Od tego czasu tez przegladam dosc regularnie forum. Moze brakowalo mi odwagi, moze checi do tego, zeby podzielic sie z Wami moimi malymi radosciami i smutkami, dotyczacymi odchudzania. Od dzisiaj mam mocne postanowienie poprawy i chce byc wobec Was piszacych fair sama rozpoczynam moj watek. A jest o czym pisac (tak mysle).
Od pierwszych chwil do jakich siegam pamiecia mialam nadwage. Bylam starszym z rodzenstwa, pierwsza i najlepsza wnuczka i dzieckiem raczej malo ruchliwym. To i kilka innych czynnikow pomoglo mi w osiagnieciu duzej nadwagi jako nastolatka i otylosci jako mloda kobieta.
Zawsze bylam wiekasza od rowiesnikow i wlasciwie przyzwyczilam sie do tego i przez wiele lat zylam sobie z duzym balastem kilogramow i kompleksow. Jestem czlowiekiem o pogodnym usposobieniu i zawsze otaczalo mnie wielu zyczliwych ludzi, dlatego odchudzanie nie bylo i nie jest moja obsesja.
Wiele razy probowalam sie odchudzac, zaczelam starania na poczatku liceum, ale nigdy efekty nie byly znaczace. Mysle, ze glownym powodem braku efektow byl slomiany zapal... Ale nie zadreczalam sie zbytnio moim wygladem, tym, ze nie jestem sprawna fizycznie i tym, ze kupuje sobie ciuchy w coraz wiekszych rozmiarach. Nie czualm sie tez samotna, bo otaczalo mnie zawsze sporo mezczyzn. Jakos pchalam ten moj wozek z nadbagazem
Dwa lata temu weszlam w powazny zwiazek damsko-meski i zaczelam dbac o swoj wyglad jeszcze mniej i co tu duzo mowic zaczelam tyc w zastraszajacym tempie. Dlugo nie widzialam w tym niczego zlego. Do kawy ciasteczko, czekolada, chipsy. Domowe, smaczne i ciezkie potrawy, dwudaniowe obiadki, pozne kolacje... Taka sielanka trwala do wrzesnia 2006 r. Wtedy przezylam ogromny szok - zobaczylam siebie na zdjeciach. Wtedy odbylo sie wesele w mojej rodzinie i ogladajac pozniej zdjecia zdalam sobie sprawe, ze doprowadzilam sie do strasznego stanu - 104 kg zywej wagi przy wzroscie 170 cm (niebawem umieszcze kilka zdjec na poparcie tego,co pisze)... Bardzo sie tym zmartwilam, szczegolnie mnie dotknelo to, ze moja mama - starsza o 20 lat wyglada o niebo lepiej niz ja... Masakra! Problem pokazal sie jeszcze dokladniej od pazdziernika kiedy razem z chlopakiem pojechalismy do pracy do Czech. Praca byla stojaca, po 10,5 godziny dziennie. Wtedy odezwaly sie obciazone ponad miare stawy i kregoslup. Nie wspominajac o chrapaniu w nocy, bo to juz problem znany mi od wielu lat.
Po 4 miesiacach pracy, zmniejszonych posilkow i generalnie innego trybu zycia moja waga zmniejszyla sie o jakies 5 kg, ale problemy ze stawami i kregoslupem mi zostaly. Wrocilismy do Polski pod koniec stycznia i jednoczesnie do wczesniejszego trybu zycia i odzywiania. W lutym doszlam do wniosku, ze nie chce juz wiecej wygladac jak napompowana zaba (to jedno z ladniejszych epitetow jaki mi chodzi po glowie, opisujacy moj wyglad) i meczyc sie z tymi wszystkimi dolegliwosciami. Po rozmowie z kolezanka mojego chlopaka stwierdzilam, ze bede sumiennie zapisywac co jem i obliczac kalorycznosc wszystkich potraw. Okazalo sie, ze przyjmuje 2 razy wiecej kalorii, niz potrzebuje moj organizm a do tego nie ruszam sie wlasciwie wcale...
"Ten" dzien, czyli poczatek diety nadszedl 13 lutego... Ale ciag dalszy umieszcze jutro.
Wtedy tez opisze moje wymiary - przed i na obecnym etapie.
Mam dla Was wiele sympatii i wdziecznosci, wiec nie moge Was, drodzy czytajacy zanudzic na smierc
Mam nadzieje, ze zaznaczycie komentarzem Wasza obecnosc. Obiecuje pisac cala prawde i tylko prawde - bez notek w stylu sience - fiction
Pozdrawiam wszystkich czytajacych i zycze Wam wytrwania w waszych postanowieniach.
Zakładki