Co tygodniowe sobotnie ważenie znów poprawiło mi humor, ale nie tak jakbym tego chciała. Co prawda schudłam przez tydzień pół kilo, ale spodziewałam się więcej. Miesiąc maj jest chyba najgorszy odkąd zaczełam walczyć z tym zbędnym balastem Waga albo stoi albo idzie w slimaczym tempie Nie ukrywam że denerwuje mnie to, dalej jeżdze na rowerku i nie jadam kolacji, weszło to już w mój nawyk. Chciałabym jednak żeby waga spadała tak jak wcześniej. Kurcze, czasem mam chęć iść do lodowki i najeść się do syta. W mojej głowie pojawia się wtedy taki dobry duszek który mnie od tego pomysłu odciąga, ale jeśli tak wolno moja waga będzie lecieć w dół to kto wie ile mi starczy jeszcze siły. Dziewczyny potrzebuje wsparcia. Pomocy