hej

wiesz, ja sie dopiero za nastym razem nauczyłam nie poddawać.
czyli teraz.

jestem pierwszy raz w życiu tak długo na tysiączku czyli dokładnie 1 miesiąc.

wcześniej wytrzymałam może tydzień?
efektów zero.

teraz jest fajnie, choć przyznaje, sama nie wierzę w to co mówi waga... chciałabym mieć płaski brzuch, mały tyłek, a pod pośladkiem fałdka jest ciągle taka sama. nie widze tych efektów choć waga pokazała już kilka kg mniej...ale to nie jest powód by się poddać. zawsze sobie myślę - jejku skoro sobie odmówiłam kilkanaście lodów, frytek, słodyczy, kebabów, pizz itd itd, to teraz mam to zmarnować?
rzucisz sie na jedzenie, masz 20 minut przyjemności a cała robota na nic, a na drugi dzień żal i łzy - i wtedy wiesz, ze nie warto było tego zaprzepaścić.

ja robię tak - mam dziennik, ale na papierze.

codziennie rano wpisuję wagę, zjedzone kalorie i spalone kalorie. uzupełniam tą tabelkę codziennie - i zawsze piszę prawdę - jak na razie jest super. 30 wypełnionych rubryk mówi wyraznie - nie zniszcz tego co osiągnełaś - waga codziennie jest ciut mniejsza, a rubryki z fitnessem i rowerem czy basenem tez motywują - bo pamiętam siódme poty ktore z siebie wylałam...

zastosuj to - działa

po drugie mozesz jeszcze pisać sobie na małej karteczce w ciagu dnia co jesz i ile to ma kcal - a juz najlepiej rozplanowac rano i trzymac sie planu. warto mieć przy sobie zawsze coś do pogrzeszenia - ja mam batonik nestle fitness ktory mi towarzyszy od miesiaca. postanowiłam ze jak bede mieć załamke to go zjem - zeby nie zjeść czegoś gorszego na razie leży w torebce wymiętolony i nietknięty, ale tez pełni ważną funkcję.

Trzymaj sie i powodzenia!!!!