-
Odchudzanie zniszczyło mi życie..
Tak.. tytuł chyba mówi sam za siebie? Nie potrafię się od tego uwolnić. Skrupulatnie liczę każde kalorie, wszystko. Zaczęło się to 2 lata temu, kiedy zostawił mnie facet. Przytyłam, ale nie zdawalam sobie z tego sprawy. Po prostu jadłam. Potrafiłam zjeść pół blaszki ciasta czekoladowego, potem jakieś ciastka. Nie zwracałam na to uwagi. Nie zwracałam uwagi na to, że tyję, że nie mieszczę się w ciuchy które kiedyś były zwężane a teraz trzeba je poszerzać.. Przy wzroście 170cm, ważyłam 60kg. (Przed przytyciem 54kg) Może wyda wam się że to jest dobra waga, ale nie. Po prostu byłam gruba. W końcu koleżanki uświadomiłi mi że przybyło mi kilka kg. Słyszałam teksty "Brzuszek i dupcia Ci urosły" Może mnie to trochę denerwowało, ale nie przyjmowałam tego do siebie. Przyszły wakacje. Trzeba było pokazać trochę ciała. Wstydziłam się. Owszem, zakładalam jakieś krótsze bluzeczki, ale czułam się nie komfortowo. Postanowiłam to zmienic.! Najpierw zaczeło się że jadłam TROSZKĘ mniej. Naprawdę minimalnie mniej. Ale jak wiadomo latem, tu się pójdzie tam się pójdzie. Kalorię się jakoś spali. Po wakacjach wrócilam do szkoły. Dziewczyny mówiły, że trochę schudłam. I tak było, ale zrzuciłam niewiele bo może jakieś 2-3kg. Ale dalej nie specjalnie się ograniczałam, ale za to trochę ćwizylam.Nie było źle. W grudniu 2006 poszlam do szkolnej pielęgniarki się zwazyć. Na wadzę w ciuchach znowu było 59.900kg.!! Powiedziałam sobie :"O nie! Tak dalej być nie może!!" No i się zaczęło.. Najpierw jadłam mniej, ćwiczyłam. W lutym 2007 było 56kg Cieszyło mnie to, ale to nie było to czego tak naprawdę chciałam. Mówiłam sobie.. jeszcze kg, jeszcze 2 i będzie idealnie. Więc dalej ograniczałam jedzenie, coraz mniej jadłam (ale nie były to głodówki!) i sporo ćwoiczyłam..I jakoś tak bylo.. W kwietniu tego roku, kumpele zaczęły mi mówić "Boże jak Ty wyglądasz? Jak Ty schudłaś! Wyglądasz jak anorektyczka (pff.. śmiałam się, ja jako anorektyczka?? z tym tłuszczem? O w życiu!) Ale muszę przyznać że ich słowa mnie cieszyły. Nie wiedziałam ile wazę, więc poszlam to sprawdzić.. kg mniej.. uf.. na wadze 55kg. Ale to chyba jeszcze nie było to czego pragnęłam. No i teraz już było i jest gorzej.. W zeszłą środę poszłam do pielegniarki. Na wadze (ku mojemu zdziwieniu) zobaczyłam 54kg w ciuchach!! czyli jakieś 53kg bez.. Cieszę się z tej wagi.. ale.. no własnie jest jedno "ale' czuję się gruba.. nadal gruba.. ten brzuch , te nogi, ta pupa.. po prostu tłuszcz.. Stosuję "dietę" 1000kcal, ale są takie dni gdzie jadam 1500kcal.. i więcej. Po prostu mam napady głodu. Tak tez było i dzisiaj. do godziny 13.00 po obiedzie było 880kcal i bylam pena że taką ilość kalorii utrzymam do konca dnia.. ale nie... Złamałam się. Zjadłam prawie pół blaszki szarlotki, 2 naleśniki z kapustą. rzuciłam się na to, jakbym nie widziała jedzenia od tygodnia. Nie mogę patrzeć już na siebie. Biorę proszki przeczyszczające. Idę do WC haftować.. 3 razy... bo coś za malo uchodzi ze mnie.. Jestem niezadowolna. Mam ciagle zły humor (już nie mówię nawet o dzisiejszym dniu)! Wczoraj zjadłam ok.900kcal wydawało mi się to dużo, ale czułam się lekka...
Nie chcę być chora..
Nie chcę..
Bulimia? Nie! Dziękuję!
Chcę żyć jak normalna nastolatka. Jeść to c każdy. Nie ograniczać się, nie liczyć kalorii. Ale ja przecież inaczej nie potrafię! Mam dość siebie.. wiem być może niektórym z Was wyda się to śmieszne.. kolejna rozwydrzona nastolatka! Ale u mnie siedzi to już za głęboko w psychice..
Mimo, że nie chcę się już odchudzac, robię to dalej.. i dalej.. Każdego wieczora liczę kalorię na następny dzien .. oby zmieścić się w 1000kcal.. Nie więcej.. nawet jak mam 1100kcal to mam już wyrzuty sumienia.. To chore. Wiem o tym! Wiem!
Ile powinnam kcal pochłaniać dziennie, aby utrzymać tą wagę? Nie chcę przytyć. Nie chcę i już..
Wczoraj zmierzyłam siebie całą..
wzrost 170cm
waga 54kg
talia (wcięcie) 63,5cm
tu gdzie pępek - 72cm
tu gdzie kości biodrowe - 81cm
udo w najszerszym miejscu- 52cm
Czy jezeli jednego dnia zjem tak 900kcal, a następnego 2000kcal a potem dalej do 1000kcal to taki jeden dzień nie zaszkodzi chyba, prawda??
Może moj post przeczyta parę osob, może nie. Nie wiem, ale ja po prostu musiałam to napisac, a akurat trafiło na to forum...
wybaczcie.
Chcę zacząć normalnie żyć!!
-
Mali, słuchaj masz ewidentnie problem ze swoją psychiką. Nie jestem profesjonalnym doradcą w tym zakresie więc myślę, że najrozsądniej jest zgłosić się do specjalisty. Prawie w każdym mieście znajduje się poradnia metaboliczna bądź psychologiczna, sprawdź i koniecznie idź. Jednakże z własnego doświadczenia wiem, że nie ma ludzi identycznych! pod żadnym względem, zarówno intelektualnym jak i fizycznym. Nie staraj się na siłę upodobnić do innych, nie szukaj za wszelką cenę akceptacji w oczach innych ludzi. Musisz pokochać siebie, taką jaka jesteś! Z pewnością jesteś wartościową osobą, odważyłaś się powiedzieć że masz kłopoty a to już dobra droga do poprawy sytuacji. Napisz sobie na kartce wszystkie swoje dobre cechy, masz je z pewnością! Jesteś jeszcze bardzo młodym człowiekiem i może nie masz jeszcze zbyt dużego doświadczenia jeśli chodzi o relacje społeczne, ale gwarantuję ci że środowiska twój wygląd interesuje w znacznie mniejszym stopniu niż sądzisz. Wspominając znajomych ze szkoły czy pracy nigdy nie wspominam czy byli grubi czy chudzi, ładni czy nie, wspominam że byli dobrzy, życzliwi, kochani albo że byli wredni i niesympatyczni. Nic więcej nie ma znaczenia. Ja też jak byłam młoda byłam bardzo szczupła, potem przyszło dziecko i choroba i wpadło mi 80kg. Od dwóch lat walczę z nadwagą mam swój sukces 63kg, i trzymam się, ale tak naprawdę to jeśli się martwię to nie tym czy dobrze wyglądam czy nie, bo z pewnością nie wyglądam tak dobrze jak gdy miałam 18 lat, ale martwię się gdy spostrzegam że nie jestem już ta samą osobą, gdy łapię się że jestem zawistna albo złośliwa. To jest powód do zmartwienia. Reszta i tak przemija. Trzymaj się! Będzie dobrze
-
Dziekuję bardzo Takie słowa są mi naprawdę bardzo potrzebne
-
noo kochana kochana. nieładnie nieładnie.
nie radzę Ci wpakowywać się w taki syf. może to będzie trochę hipokryzja, bo ja miałam podobne, nawet gorsze problemy przez dosyć długi czas. pewnego dnia pomyślałam po prostu: 'co ty sobie idiotko myślisz? weź się w garść!' od tej pory po prostu racjonalnie się odchudzam.
nie warto, mówię Ci, nie warto. ustal sobie stały limit, np. 1500. jeżeli dojdziesz do 2000, nie umrzesz. nawet jak w szkole nabierzesz ochoty na batonika i go zjesz, i będzie 2500, NIC CI SIĘ NIE STANIE! musisz po prostu przekonać samą siebie. ale jeżeli kusi Cię batonik, a wiesz, że po tym batoniku pomyślisz sobie: 'hm.. a co tam... przecież drugi nie ma też tak dużo... po tym drugim 'ranyy jak mi się chce taką ogromniastą kanapkę... etc.. to wtedy wejdź na to forum, powypisuj, że Ci źle, idź do kuchni, zrób sobie wieelki kubek herbaty, zjedz sobie. Albo powcinaj jakieś warzywa... trzeba być rozsądnym po prostu. i wierzyć w siebie! trzymam kciuki.
-
ja bym udała sie na twoim miejscu do psychologa, podzielic sie problemami, porozmawiać o tym, bo nestety z tego co piszesz masz objawy bulimii...
-
Dziękuję Kochane! Moj problem głównie polega chyba na tym, że nie potrafię się zaakceptowac..Po prostuy.. nie podobam się sobie. Mam brzydkie cialo..
Co do tych kalorii.. Mi głownie chodzi o to, że jak jednego dnia zjem 1000kcal drugiego i trzeciego podobnie, a następnego zjem dwa razy tyle, dużo słodkiego to mam wyrzuty sumienia, i wydaje mi się że przytyłam.. Wiem , że to jest chore i że do niczego dobrego nie prowadzi, ale nie potrafię inaczej..
-
jakbym czytała o sobie wiem co czujesz mam tak samo
-
Mallia na samym początku:
Przykazanie 11ste - nie pi*rdol jesteś szczupluteńka
Wiem,że się sobie nie podobasz, że każda krytyka boli. Ale dobrze by było, żebyś nabrała dystansu do swojej osoby
Gofus już napisała,że nikt nie postrzega Cię przez pryzmat wyglądu (a jeśli tak robi, to jest idiota nie wart Ciebie ). Liczy się to,jaka jesteś - nikt nie ma w oku miarki i widzi, ile Ty ważysz. Znacznie więcej, niż szczupła sylwetka, liczą się proste plecy i uśmiech.
To jedno - drugie, to fakt,że jesteś naprawdę szczupła i nie powinnaś dalej chudnąć. Ja mam tyle wzrostu co Ty i dążę do 60tki :Pdużo starsza od Ciebie nie jestem (mam 19 lat) fakt, nigdy nie pretendowałam do bycia osobą szczupłą, ale no...założę się, że wyglądasz naprawdę fajnie .
I rzecz ostatnia - wybierz się do psychologa. Tylko pamiętaj,że musisz chcieć. Nikt Cię na siłę nie uszczęśliwi, wszystko zależy od Ciebie masz siłę, potrafisz, wszyscy tu w Ciebie wierzą
Powodzenia
-
Mam tylko jedno pytanie Skoro koleżanki mówią ci, że wygladasz jak anorektyczka.... to chyba tak wyglądasz, a ty mówisz ze jesteś gruba ... ?
Może wrzuć swoje zdjęcia - dużo osób tak robi - i wtedy forumiczowie ci pomogą
-
Słonko no powiem szczerze że masz spory problem. Szczęście że widzisz że cos jest nie tak. Posłuchaj dobrej rady i wybierz sie do specjalisty. Pogadaj z kimś na zywo.
Wierz mi Twoja waga jest bardzo nisk aw stosumku do Twojego wzrostu, też mam 170 i ważąc 60 kilo czuje sie niesamowicie szczupla a ty wazysz 7 kilo jeszcze mniej
Mam nadzieje że uda ci sie wyjśc z tej plataniny złego postrzegania sibie
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki