Zawsze byłam pulchna, może pulchna to zbyt delikatnie powiedziane. Gdy szłam do I kl. liceum zapragnęłam coś w sobie zmieni z dnia na dzień rozpoczęłam dietę. Na początku jadłam po prostu mniej, później porce zmniejszały się i zmniejszały aż w końcu zaczęłam jeśc 350 kcal dziennie. Nie musiałam jeśc. Jadłam tylko cokolwiek po to, aby rodzice mi dali święty spokój. Chudłam szybko, podobało mi się to, ludzie zaczęli zwracac na mnie większą uwagę, podziwiali mnie, a ja czułam sie świetnie. W ciągu chyba 5 miesięcy schudłam niecałe 30kg. Zanim się ich pozbyłam rodzice zaczęli zauważac, że coś jest nie tak. Zaprowadzili mnie do lekarza, najpierw rodzinnego. Mówił mi co mam jeśc, co zdrowe a co nie, co mi potrzebne a co nie. Zaginałam lekarzawniektóych wypowiedziach, bo kto lepiej się wtedy znał na żarciu niż ja?! Kazała mi jeśc 1000kcal... po co? Kanapki rozdawałam w szkole, w domu jadłam jedynie śniadanie i kolacje. Każdy widział, że nic się nie poprawia. Niedowaga była doś widoczna. Wypchnięto mi do psychologa i do psychiatry. Na początku siedziałam tam z podejściem "Co oni mi tu za brednie gadają"... Ale z czasem coś we mnie drgęło, coś zrozumiałam. Zrozumiałam, że każdy patrzy na mnie z litością, że jestem brzydka, wychudzona, z szarą cerą i koścmi obciągniętymi skórą... dosłownie. Z czasem przytyłam kilka kg, zaczęłam znów się spotykac ze znajomymi, chodzic na imprezy, cieszyc się zyciem. Fakt faktem, gdy byłam zapatrzona w moją chudośc, reszta świata mnie nie interesowała. Żyłam sama ze sobą, bo każdy inny mówił mi "Zacznij jeśc" "Jak Ty wyglądasz?". To bylo moi wrogowie. Gdy nadszeszła chwila pięknego życia jeszcze jedno szczęście mnie spotkało. Poznałam wspaniałego chłopaka i kochałam Go bez pamięci. Pół roku szczęścia. Pewnego dnia odszedł. Nie wiem czemu. Świat mi się załamał. Zaczęłam jeśc, jeśc, jeśc... W dzień i w nocy. Nie rzygałam. Po prostu żarłam i tyłam. 73kg. Raz 10 w dół, raz 10 w górę... Dieta, obżarsto, dieta, obżarstwo, załamania psychiczne, brak chęci do życia. Jedyne na co miałam ochotę to zamknąc się samotnie i zosta tamdo końca życia. Brak odwagi na wyjście gdziekolwiek, spotkanie się ze znajomymi. Zawsze miałam wrażenie, że każdy mówi o mnie "Ale gruba", "ale jej dupa urosła"... Bałam się tego. Wolałam się zamkną przed cały światem... Pół roku temu poznałam chłopaka, który zmienił moje życie i podejście do samej siebie. Cieszę się tym, myślę, że to największe szczęście jakie mnie w życiu spotkało. Mam nadzieję, że bedzie tak już na zawsze..
Zakładki