Sforra, super, że jesteś, bo po prostu poczułam się osamotniona
Ja mam dopiero drugi dzionek, ale wierzę, że wytrwam do końca
A jak Ci ogólnie idzie? Pierwszy raz jesteś na kopenhadze? Ile już kg Ci poszlo? Napisz wszystko
Sforra, super, że jesteś, bo po prostu poczułam się osamotniona
Ja mam dopiero drugi dzionek, ale wierzę, że wytrwam do końca
A jak Ci ogólnie idzie? Pierwszy raz jesteś na kopenhadze? Ile już kg Ci poszlo? Napisz wszystko
MOJA DROGA KRZYŻOWA
Tu sobie "dukam"
od 8.03.2010 walczę DIETA DUKANA I faza: ***1dzień 55,5kg ***2dzień 55,0kg ***3dzień 54,3kg
już melduję - to moje pierwsze podejście do kopenhaskiej, już wcześniej przez długi czas odchudzałam się, że tak to ujmę "mądrze" (start z 86kg), bez liczenia kalorii, ale za to ze sporym ograniczeniem określonych produktów - rezultaty były... do jakiegoś czasu, następnie dieta 1000kcal i mozolne licznie kcal... i znowu rezultaty były, ale tylko do pewnego czasu... mój organizm stosunkowo szybko przystosowuje się do takich, a nie innych warunków...
Co do samej kopenhaskiej - o dziwo jakoś jeszcze w niej trwam i nie padam z głodu... przez ostatnie kilkanaście miesięcy przeprogramowałam swój organizm na obfite śniadania - solidna porcja węglowodanów - zwykle owsianka, lub jakiś inny zapychacz... więc fakt, że teraz jakoś wystarcza mi ta kawa + cukier jest dla mnie sporym zaskoczeniem. Do godziny 12 praktycznie nie odczuwam głodu... jem jednak obiad dopiero o 13.30 - 14 i właśnie te 1,5 - 2h to czas kiedy brzusio woła: "jeeeeeeeeeeeeść - paskudo dajjjjjj jeeeeeeeeeść", jestem zła i groźna dla otoczenia... potem przychodzi czas na obiad (lunch?) - z góry odrzuciłam szpinak, zastępując go brokułami, myślałam, że te będą mi bardziej smakowały.... ale lipa, takie mdłe brokuły to istna udręka, np. dzisiaj wzięłam 2 kęsy - jeden przełknęłam popijając obficie, ale drugi już nie przeszedł przez gardło, reszta wg planu. Wieczór jakoś łatwiej mi przetrwać - co tez jest szokiem, bo dotychczas 99% wpadek zaliczałam właśnie wieczorem.
Ogólnie problem nie stanowi dla mnie ilość jedzenie, ale to, co jem - szpinak/brokuły, wieprzowina, jajka na twardo (choć szczerze mówiąc to robię je takie średnio twarde), sałata z cytryną i inne paskudztwa, które dotychczas skutecznie omijałam...
No tak, ale to dopiero 3 dzień.... jeszcze 10... cieszę się natomiast na jutrzejszy dzień - bo 4 dzień to same rarytasy - owoce, jogurt, twarożek.... mmmm Chce wytrwac... BARDZO CHCĘ...
Od rozpoczęcia diety, czyli przez 3 dni schudłam z 68,5 na 67... choć pewnie na tym etapie to sama woda.
Teraz Ty moja droga mi się tutaj wyspowiadaj - ile w dół, jaka motywacja, co cieszy, a co smuci....
Do kopenhaskiej skłoniło nie chyba jedynie to, że za niecałe 2 tygodnie jadę do mojego Miśka na przysięgę i po prostu sama ze sobą chciałam się tam lepiej czuc. Chcę założyc moja ulubioną bluzkę i spódniczke, sandałki na obcasach, chcę ładnie wyglądac... Wiem, że dla Miśka nie ma to żadnego znaczenia, czy ważę 5kg mniej czy więcej... Ale robię to dla siebie. Jestem z natury niecierpliwa, odchudzam się wiecznie może od 4 lat. Można powiedziec, że dieta to moja siostra. Niecierpliwośc to kolejna przyczyna. Chciałabym bardzo, aby ta dieta była dla mnie wprowadzeniem w normalną, racjonalną dietę i mam nadzieję, że mi się to uda.
Ja właśnie kończę drugi dzień dietki i ani razu nie byłam jeszcze głodna, więc mam się z czego chyba cieszyc Nie wciczę, ale dużo spaceruję, wmasowuję w siebie żelik antycellulitowy, robię zimne prysznice i piję 2l wody dziennie... A przed chwilą się zważyłam... 65,8
MOJA DROGA KRZYŻOWA
Tu sobie "dukam"
od 8.03.2010 walczę DIETA DUKANA I faza: ***1dzień 55,5kg ***2dzień 55,0kg ***3dzień 54,3kg
tak szczerze powiedziawszy to ja Was podziwiam za wytrwalosc w tej diecie bo ja bym sie zlamala przy pierwszym dniu fakt ta dieta nie jest dla mnie bo codziennie trzeba pic kawe a ja tylko sporadycznie ja pije kiedy czuje ze moge.
Jesli uwazacie ze jest dobra dla Was to powodzenia i wytrwalosci
Zakładki