Miszu jeszcze trochę a wylądujesz na "czarnej liście"
Anne nie strasz czarną listą, bo jeszcze nam Miszu wystraszysz i ucieknie :P
to trzeba zachęcać do pwrotu delikatnie
noooo Miszu ja wiem, że szkoła ważna, ale my też :P
czekamy
No to ja się żegnam
Nie zdążyłam na wywołańca, ale jak za tydzień tu wrócę, to chcę Cię tu widzieć
buziaczki :*
Moja Kochane!!
Wczoraj własnie wróciłam
Wsiadłam w pociąg zaraz po egzie i mknęłam przed siebie, co byście nie musiały już tęsknić
Bo ja miałam dwa egzy Anne - jeden w pn, a drugi w czw, więc oto jestem
Heheheeh
Egzaminki poszły ładnie dwie 4.5 i dwie 5
Zatem dziękuję za kciuki, tańce i w ogóle wsparcie - jesteście CUDOWNE!!
co do dietki, to trzymałam fason i nie dawałam się, ale w podróży wymiękłam...no cóż te 12 h daje w dupsko
więc wczoraj był lekki wymięk, ale wracam do formy
Buziakuje Was i dziękuję za odwiedzinki
Za pamięć, za troskę, za wsparcie...za wszystko
To przede wszystkim gratulacje Zdolna Miszu
Cieszę się, że wróciłaś i że wpadek nie było, bo ta w pociągu wg mnie zrozumiała... też tak mam jak długo jade. Ale w domku się ładnie z Carmen przeprosisz i po wpadce nie będzie śladu
dużo radości kochana :*
Miszu - kurka! Fajnie ze już jesteś!!! I to z jakimi wieściami!! Wiedziałam że się uda i że kciuki się przydadzą!!
Bardzo fajnie że już jesteś.
Teraz ja znikam na uwaga!! - 10 dni urlopu!!! Może czasem laptopa podłączę by pocztę zassać więc zaglądać bęę!
Buziaki!!
Hej dziewczynki
Na specjalną prośbę Anne, zdaję raport tygodniowy
Niech jej nienasycenie zostanie nasycone
Zatem w niedzielę dłuuuuuuuuuuuuuuga podróż - 11h w pociągu, zmęczenie i kilka wpadek
W poniedziałek powiedziałam dość!! Nie będę podjadać, ani nic takiego - ystaliłam sobie jadłospis do czwartku i twardo się go trzymałam...
No ale życie płata figle - zamiast drugiego śniadanka była mrożona kawka z kolegą pita ale dalej było już good, sehr gut
częściowo była to zasługa szybkiej gratyfikacji po egzie - kupiłam sobie ładną tuniczkę i upatrzyłam jeszcze kilka ciuchów
wtorek był oki, środa też, ale w czwartek, to masakra - zjadłam na wieczór pączka i chyba pół czekolady...
Co do wczoraj, to starałam się trzymać fason, ale wyszło trochę ponad normę...
Dziś jakoś idzie, choć była mała chwila zapomnienia...
Wracam do ćwiczonek, bo to jest cooś
A dietka ma iść jakoś, ale na razie nie narzucam sobie zbyt dużego reżimu, bo jakoś tak nie mam siły na to - wymęczyły mnie porządnie te ostatnie trzy weeksy...
A od października to będzie już inna historia bo zawsze lepiej mi się chudnie na studiach - mam taki zapieprz tam, że zawsze są pozytywne rezultaty a poza tym zaczynam psychoterapię (mamy takie cooś w ramach studiów), więc mam nadzieję, że w główce się przede wszystkim to poukłada
Zatem idę pełna chęci, ale na razie bardzo, bardzo zmęczona...
Buziakuję i zagrzewam do walki
Zakładki