Emilka, wiesz, ja kiedys powiedzialam sobie, ze wale te wszystkie zapedy bycia szczupla, ze chce zyc tylko normalnie i nie dam sobie wmowic, ze kilka nadprogramowych kilosow moze mi psuc zycie.

Wazylam wtedy 60-61 kg i chwile po zmianie filozofii przytylam nadprogramowe 7kg!!

Moj kregoslup i stawy ostro sie buntuja i lekrze delikatnie i niedelikatnie daja mi do zrozumienia, ze tak nie mozna. Nie chodzi wiec tylko o wyglad! Fakt faktem, ze nadwaga blokuje mnie w dzialaniu. Nie kupie sobie nowego ciucha, nie pojde do fryzjera, nie pojade tam czy siam spotkac sie z tym czy tamty, bo jestem GRUBA!!

Ruszam sie mysle wcale nie malo i staram sie zdrowo jesc, ale jem za DUUUUUUUUUUUUUUUUUZOOOOOOOOOOOOOOO. Poza tym jak zaczynam, to nie moge skonczyc.. czasami wystarczy, ze za cos sie zabiore, a potem jeszcze wciskam to i siamto az do bolu brzucha

Znam wiec 1000 teorii zdrowego, dietetycznego odzywiania, ale jedzenie przez chwile poprawia mi humor i to juz koniec!!

Jeszcze jedno: pamietam, ze na poczatku znajomosci z roznymi facetami jadlam bardzo malo. Tlumaczylam sobie to stanem zakochania, ale byly tez hamulce przed okazywaniem atakow obzarstwa. W ogole przy osobach trzecich jem duzo mniej i duzo szybciej jestem syta. Dlaczego przy moim facecie nie mam juz takich hamulcow??Dlaczego on musi widziec jak wpycham w siebie do updlego to czy tamto??

Chcialabym czasami znowu byc kobieta w jego i swoich oczach...

I chyba zaczne zyc ta filozofia.. Faceci i tak sa z natury prymitywni i latwiej jest im sie kochac w lali niz w czlowieku