Dziś troche zaspałam więc obudziłam sie z nieźle wessanym brzuchem który już niemal sam sie trawił. Ale szybko został reanimowany grzankami z mlekiem i slodzikiem.... mniam!
Póniej przed szkolą 2/3 grahamki z serkiem topionym i ogórkiem i pomidorem. Na obiad kurza żoładki na kolacje grejfrut. A na p[odwieczorek truskawki ze słodzikiem nosz pychota.... Razem 1045kcal. Ciekawe czy do jutra coś schudna czy przybedzie mi gramów... Zaczynam lubiec ten sport.... Albo już mi to po prostu nieprzeszkadza.... Swoją drogą już powinnam jesc 1400kcal gdyby mój organizm współpracował tak jak powinien czyli zwiększając o 100 ilośc kalorii tygodniowo. Ale on niepozwolił sie udobruchac na 1000kcal i do teraz musze sobie odmawiac zamiast dogadzac... Ale już 2 dni jem ponad 1000kcal i niejest źle mam nadzieje ze tym razem mi sie uda i poskromie te paskudne jojo które chce mnie dopaść wszelkimi sposobami...