Mogło tak być, chociaż już od małego, to znaczy - gdzieś tak od 8 - 9 roku życia chodziłam po świecie codziennie niewyspana, ociężała i niechętna do życia.

I mimo, że spałam po 12 - 13 godzin, zawsze byłam znudzona życiem.

Nie miałam kolegów, bo kto by się zadawał z taką nudziarą, wiecznie ospałą, marudną i markotną, z którą o niczym nie można pogadać?


A tak w ogóle, to nie ma zupełnie nic wspólnego z moją nadwagą, bo tyć zaczęłam dopiero od 13 roku życia, kiedy poszłam do gimnazjum.
A jak ktoś jest wiecznie senny i zaczyna obżerać się słodyczami, to później wygląda jak.. jak.. katastrofa.
Ale teraz przynajmniej mam siły do życia. I odchudzania!