hehe Wyobrazam sobie sobie jakbym miała 120 kilo :) z seledynowym dresie:D
Wersja do druku
hehe Wyobrazam sobie sobie jakbym miała 120 kilo :) z seledynowym dresie:D
Hejka!!!
Jak samopoczucie??? :D
Co do snów, to ja równiez miewam dziwne, ale najdziwniejsze to miałam w okresie od10 do 15 lat :!: . Koszmary!! typu: koniec świata........itp.Takie pokęcone, że hej!!, ale chyba własnie takie są sny, a śni mi się COŚ prawie każdej nocy.........
W mojej szafie są: czarny, brąz i czerwony :wink:
Kiedyś (kiedy byłam szczupła........): biały, żółty, niebieski(granatowy).
POZDRAWIAM :lol:
Dzień doberek:) Dzisiaj mam dzień milusi i radosny. Czego i Wam życzę :):):)
Wypiłam sobie kawkę i zjadłam płatki z mlekiem, pychotliwe wielce:)
Agn, co do snów, to podobno każdy ma zawsze sny, ale niewiele osób ma tego świadomość, a jeszcze mniej je pamięta. Ja mam coś takiego dziwnego, że czasem mam świadomość we śnie, że śnię:) I mogę świadomie się obudzić. W sensie takim, że będąc sobą we śnie, mogę zadecydować, czy chcę się obudzić. Czasem wpadam w ten sposób w jakiś inny "równoległy" sen. Kiedyś myślałam, że się obudziłam(chciałam, bo miałam koszmar jakiś), otwieram oczy, no jestem w swoim pokoju, wszystko się zgadza... cieszę się, że mi się udało obudzić....odwracam się.... a tam koło łóżka leży trup.... to był dopiero sen...
Co do zmarłych... mnie się kiedyś często dziadziuś śnił mój kochany. I w każdym z tych snów nikt nie wiedział, że on nie zyje i traktował go normalnie. A ja zawsze do Niego biegłam i się mocno moooocnoooo przytulałam, bo wiedziałam, że przecież tak naprawdę to on nie żyje i teraz właśnie mam okazję, żeby się przytulić:) Bardzo miłe sny:)
Chusteczko, Romciu, ja też bardzo lubię pomarańczowy, mam pomarańczowe ściany i lubię kupować rzeczy do owego pokoju w takim kolorze. Zawsze wtedy mówię z miną rozanielonej dziewczynki, że : "będzie pasowało do wystroju pokoju". Ostatnio sobie kupiłam pomarańczowy zegarek:D:D:D:D
Romciu, mnie też się przez większość życia wydawało, że różowego nie trawię.... sama nie mogę uwierzyć, jakie mi się zmiany w mózgu robią. Ciekawe, czy odwracalne..... I tak nadal mam więęęęęększą część szafy w kolorze czarnym.
Happysad, Linkinko, zdjęć w spodniach nie posiadam i nie sądzę, żebym je posiadła :D:D w czasie najbliższym , gdyż nie mam aparatu fotograficznego :(
Happysad, jeśli chcesz sobie popatrzeć na jakieś moje zdjęcia, to proponuję zajrzeć na strony: 26 i 25 (tam ważę 83 kilogramy), na 47 (gdyż tam szpanuję czapeczką) i na 61 (bo tam jest pysior mojego Tomcia. Co prawda jego pysior to nie to samo, co mój pysior, ale możesz sobie popatrzeć:D:D:D:D )
Wczoraj zamiast 1000kcal zeżarłam (a raczej wypiłam z pomocą piwa) 1190.... cóż... na kręglach byłam. A tak w kręgle grać bez piwa... dziwnie jakoś. Tomek był ze mnie niezadowolony wczoraj. Bo jego koledzy sięna mnie gapią, a ja się podobno do nich mizdrzę ( :!: :!: :!: :?: :?: :?: ). No wiem jeszcze co to znaczy się mizdrzyć
i daleko mi do tego. I stwierdził, że od kiedy się sobie bardziej podobam, to się inaczej zachowuję. Bo taka pewna siebie jestem i zwracam na siebie uwagę i ONI SIĘ GAPIĄ NA MNIE. Straszne. Nie powinien być zadowolony?? To mu powiedziałam, że jeśli bardzo chce, to się mogę zachowywać jak zakompleksiona szara mysz, nie ma problemu. Jakoś nie odpowiedział...
I nie mogę iść dzisiaj z nim i jego znajomymi z pracy do knajpy, bo jeden z owych znajomych ZA BARDZO mi się przygląda :D:D:D:D:D:D No chyba zdechnę ze śmiechu, hihihihihihi :):):)
Od rana słucham w kółko muzyki z My Fair Lady. Baaardzo lubię ten film. I muzykę też ogromnie. Zresztą Pigmaliona w wersji książkowej też lubię :)
A tu jest piesek, który mi się bardzo podoba i ja chcę takiego kiedyś mieć. Będzie się nazywał Sabat:) Albo Hubal:) W moim mniemaniu pies idealny:
http://carolynbremer.com/wordpress/images/Holly1.jpg
haha jak Ty to robisz że jesteś pewna siebie? bo ja jestem właśnie taką zakompleksioną myszką która próbuje się zmienić :?
a piesek rzeczywiście śliczny :D
Poszperam i poszukam sobie zdjeć:) To widze ze udany dzien był. Co do zazdrości u faceta w wersji minimalnej normalnej akceptowalna :) Potem trzeba juz krzyczec;) Ja dzis umieram nad prezentacja podejscie końcowe;P Jestem na etapie tworzenia ramowego planu wypowiedzi:P Oj chciałabym juz byc po:) I móc po prostu połozyc sie na kocu w ogródku i nic nie robic;) Takie nic nie robienie moze byc fajne:) A piesio BOSKI:) taki kudłaty ze jakbym sie przytuliła to prawie jak do maskotki:)))))
ufć troche poczytalam troche pooglądałam:) Masz fajne włosy co na awatarku też widac ładne geste. Moje włoski to takie cienkie trzy na krzyz:p dlatego gęste i długie zawsze mi sie podobały:) A w jakiej kapeli jestes wokalistką? Bo starałam sie to znalezc ale nie dałam rady:))) Pozdrawiam
Witaj Misiu :lol:
Widzę ze życie prowadzisz intensywne i kręgle i piwko :wink: to super i ta pewność siebie jest najfajniejsza ona uskrzydla kobiety :lol: Ja jej wprawdzie nie mam ale może kiedyś........
Cudownych snów życzę :lol:
Hmmm, pewność siebie... oczywiście mam ją niezawsze. Czasem to tak po prostu wygląda :) Najważniejszy jest dystans do siebie. Nawet sobie nie wyobrażacie jak bardzo ułatwiłam sobie kiedyś życie, kiedy to nauczyłam się śmiać sama z siebie. Gdyby nie to, pewnie teraz kryłabym się po kątach i obgryzała paznokcie zastanawiając się CO KTOŚ O MNIE POMYŚLAŁ I DLACZEGO ZACHWAŁAM SIĘ TAK ALBO OWAK. Tak mi się wydaje, że dystans do siebie i trochę ironiczne spojrzenie na świat pomaga.
Ale ja czasem zamykam się w sobie i nie wychodzę na zewnątrz..... czasem gorączkowo się zastanawiam co ktoś pomyślał o mnie w jakiejś tam chwili. W ogólnym rozrachunku wiem, że to są naprawdę bzdety, ale jestem przecież człowiekiem, a do samouwielbienia mi daleko. Choć fakt faktem lubię sobie powtarzać, że jestem śliczna i superekstrafajna :) :) Bo lepiej sobie powtarzać to, niż mieć się za chodzącą beznadzieję. Z drugiej strony nie można zapominać o pokorze. Mnie się zdarza. Ech.... mnie się dużo rzeczy zdarza, bo jakoś tak niejednorodnie mam we łbie poukładane....
Happysad, wyślę Ci zaraz wiadomość na priv.
WSZYSCY pytają o moją pierd***** magisterkę. Mam ochotę kogoś rozszarpać. Możliwe, że siebie też. Ajjjj, nie chce mi się o tym, gadać, pisać, myśleć.
Bo ja sobie taka jakaś jestem...niby fajowe uśmiechnięto-głupawo-pajacowate Misio, ale pod skórą gdzieś zawsze świerzbi mnie wieczna depresja.........................
ja jestem ciągle na etapie uczenia się smiania z samej siebie, niestety strasznie opornie mi to idzie
Misio...ja sie nie dziwie ,że nabierasz pewności...sama też już nie chodzę ze spuszczonym łbem jak zbity pies...a najbardziej mi się chce śmiać, jak jakiś gość który mnie dawno nie widział gapi się jak na nową osobę :wink:
Zdaję sobie jednak sprawę, że choćbym schudła do 60 kilogramów czy nawet 50 (co jest oczywiście niewykonalne) pozostałyby osoby dla których byłabym za gruba i nie zmieniłabym się w ich oczach ani ciut...Wiem to, bo teraz kiedy zwaliłam 15 kilo sadła i kiedy większość osób zauważa, pyta itp...są ludzie, którzy nic nie widza...albo nie chcą...bo są grubsi niż ja teraz :twisted: ...albo po prostu są ślepi :wink:
A co do snów ...miewam paskudne i prorocze...ale też i dobre...uspokajające...
Czasem śni mi sie coś złego...budzę sie i mówię sobie spać , spać, żeby naprawić sen :wink:
i śnie dalej to samo tylko już wiem ,co robić :wink:
Koszmary zawsze miewam przed ważnymi wydarzeniami...jak coś bardzo przezywam...
Co do zmarłych to śnił mi się kiedyś dziadek , którego nigdy nie widziałam i bezbłędnie rozpoznałam go na fotce, której też nigdy przedtem nie widziałam, bo nie było zdjęć dziadka...po śmierci babci jedno się znalazło....i ja wiedziałam ,że to dziadek...
Buziaki
Te prorocze sny to mnie przeraziły trochę :shock: Ja ostatnio mam tak że mam ochote mordować każdego kto zapyta o mature... faktycznie nie pamietam że pisze już za 10 dni pierwszy egzamin... każdy czuje sie w obowiazku mi o tym przypomnieć. Tak sobie ostatnio już nuciłam "kiedyś kupię nóż i powyżynam wszystkich wkoło"... Bo czasami tak czuję;) Miłego wieczoru:*
Ech... Happy kiedyś miałam podobnie ...ale dawno to było...prawie nie pamiętam :wink:
Powodzenia na maturce życzę już dziś , bo starutka jestem troszkę i pamięć już nie ta :wink:
Buziaki dla Misia
Witaj Misiu :lol:
Jak tam zapiątek mija :?: superowo :?: pogoda piękna więc nie w Twoim stylu ale może znajdziesz inne jej walory :wink:
A ja potrafię śmiać się z siebie, ale nadal przejmuję się tym co myślą o mnie inni i jest mi z tym bardzo ciężko :cry: ech trudne to życie :cry:
A ja znowu tylko na chwilę wpadam i tylko do siebie (wredna małpa), bo lecęęęęę.... Aaaa, pytanie mam, czemu mi się suwaczek nie odświeża?
Czy tylko ja naiwnie myślałam, że on się sam odświeżał będzie?? Trzeba każdego dnia tam wchodzić i sobie uaktualniać datę? To ja już wolę w pamięci sobie liczyć, ile ja z tym wrednym baranem (czytaj: Kicią) jestem... No to lęcę. Pozdrawiam i buziam, hihii :)
Jaki staż:) o kurcze:) tak teraz zwróciłam uwage:) Miłej soboty:*
Hej latawcowy Misiu. Czasu za mało ma doba i do nas nie zdążysz? Buziaczki ci w takim razie słoneczne zostawię, ale Ty sobie możesz je wyobrazić jako deszczowe :wink:
miłej Niedzieli:)
http://polish.cri.cn/mmsource/images...20_kwiaty1.jpg
Hewj:) Jak tam niedziela mija?
Hejka Misiu :lol:
Widzę że też strasznie zabiegana jesteś :roll: Oj gdzie my wszyscy tak pędzimy :?:
Heeeej, zaglądam tak na chwilkę i to tylko do siebie. Obiecuję w najbliższych dniach zajrzeć i do Was. To nawet nie jest tak, że strasznie zabiegana jestem, tylko tak jakoś wychodzi....nie wiem. Zmęczona jestem, oczka mi się kleją, a czekam jeszcze, aż się pranie upierze, żeby pralkę wyłączyć., I się zastanawiam, czy jak ją zostawię otwartą na noc, a ciuchy powieszę jutro, to im się nic nie stanie.... stawiam na to, że nic, bo nie mam siły. I to nawet nie wiem po czym. Dzisiaj to ja jedynie zupę zrobiłam i tyle było mojego wysiłku... spacerek teź był. Ale ogólnie to marazm. Również inercja i dysfunkcja. Echhh. Poza tym dorwałam też fajową gierę o nielegalnych wyścigach samochodowych i jeżdżęęęęę.
Dzisiaj miałam wielkie chęci, aby napisać coś z pracy magisterskiej., Siedziałam więc prawie godzinę nad jednym zdaniem, po czym skapitulowałam. Nie wiem, mózg mi się może skurczył.
Aha, a6w skończyłam. Tzn 42 drugi dzień zrobiłam połowicznie. Przykro mi, ale nie na tyle, żeby sobie żyły ciąć. Po prostu nie mogłam........ Cały czas zmęczona jestem, to jak zwykle kwestia słońca. Mam okna na zachód....... więc mam ochotę się ukryć w łazience i przytulać do zimnych płytek, co też czynię...
Podejrzewam, że dużo błędów zrobiłam w tym tekście, ale..... ech, doczytacie się na pewno......:)
Czy wyziera ze mnie rezygnacja??
Aha, nauczyłam się tak trochę grać w brydż i mi się bardzo podoba :)
Papa, miłych snów bez koszmarów :)
Witaj Misiu :lol:
Chyba przesilenie wiosenne Cię dopadło :cry: albo to słoneczko które j tak uwielbiam :roll: ale dziś i tak kicha bo u mnie same wredne chmury :cry: A co tam ja też ostatniojakoś siły nie mam :roll:
Witam Was, dziewczyny...
Skończyłam to a6w i się zastanawiam, co dalej. Czy robić każdego dnia połowę dawki? Znaczy dzień 21? Czy brzuszki, czy wszystko naraz? W ogóle to mam wrażenie, że grubnę. Nie mam wagi, więc nie wiem. Ale jeszcze parę dni temu wydawałam się sobie taka "drobna" w porównaniu to obrazu siebie, jaki znam... Taka się czułam ładna i hmmm, zwiewna? Teraz patrzę w lustro i widzę wielkiego niedźwiedzia. A przecież cały czas jestem na diecie. Aha, zrobiłam sobie obiecany dzień bez diety kilka dni temu. Kolega uczył mnie (nas - bo Tomka też. Aha, no i swojego faceta też uczył, w końcu nas czwórka tam musiała być) grać w brydża i byłam strasznie głodna. Stwierdziłam, że kiedy zaczynałam dietę obiecałam sobie dzień bez diety raz w miesiącu. Do tej pory nic takiego nie uczyniłam, więc postanowiłam żreć. Kolega miał pychotliwe gołąbki i karpatkę :) Według obliczeń zżarłam 2200 kcal. A najdziwniejsze było to, że żołądek nie protestował. Do tej pory, jak zjadłam dużo, to czułam, że mi się nie mieści. A tego dnia pożarłabym wszystko i dopychała palcem bez zająknięcia. Nie wiem, czy postąpiłam haniebnie, czy też nie. Więc się nie oceniam. Wy oczywiście możecie.
Zastanawiam się też, czy nie przejść na 1200 kcal. Podejrzewam, że mimo tego, że jestem na 1000 kcal, to zjadam więcej ostatnio, bo to albo łyżkę obliżę, albo "niezobowiązująco" ukradnę Tomkowi dwa chipsy.... Więc może normalnie, legalnie przejdę na 1200. Jak myślicie? Bo ja to nie wiem... mój mózg może to uznać za poddanie się i będę miała wyrzuty sumienia... do niczego dobrego mnie to nie doprowadzi.
Dzisiaj znowu idziemy na kręgle. Mam jakieś chore problemy, o które bym się parę lat temu nie podejrzewała. Np. w tej bluzce mnie już widzieli. Ale nie wszyscy. Ale mam w niej płaskie cycki. To założę inny stanik. Ale on kolorystycznie nie pasuje. To może inną bluzkę. Nie, bo w niej za mało seksownie wyglądam. Ale jest wygodna. A na cholerę mam być seksowna na kręglach? Bo fajnie jest, kiedy Tomek jest zazdrosny, kiedy się ten i ów gapi. Ale ja nie lubię jak się gapi. Więc o co mi właściwie chodzi? Może spodnie inne? Ale w tych ładnie wyglądam i są wygodne. Ale bardziej pasują tamte. No ja pierd***. Chyba potrzebuję psychoterapeuty. Czy mnie powaliło do reszty????
Czasem mam ochotę krzyczeć aż do ochrypnięcia i walić dłońmi w ścianę aż usłyszę chrupot miażdżonych kości.
Mam też ochotę biec przed siebie bez opamiętania. Ale nie dzisiaj. Dzisiaj jestem opasła i ciężka.
Chyba muszę szybko coś zmienić w życiu....
Misio skarbie...z tymi ciuchami mam podobnie...bo niby nie chcemy ,żeby się ktoś gapił, ale jednocześnie staramy się robić wszystko,że by ktoś zauważył jak bardzo się zmieniamy...pogmatwane to może, ale cóż za kobiecymi myślami nikt nie nadąży...
Czasem jak spojrzę na siebie ...wydaje się sobie taka...no nie powiem szczupła...ale dość fajna....a czasem podchodzę do lustra i drę na nie mordę , bo widzę w nim jakiś dziwny baleron, który jakimś cudem podobny jest do mnie...Może to te dni , w których sie trochę za dużo zje...może jakieś wyrzuty sumienia...a może po prostu się do siebie przyzwyczajamy i chcemy więcej...ja nie wnikam , bo to zawiłe...w każdym razie w takie paskudne dni szukam mojego Tomcia i chcę być tulona i komplementowana...no taka jestem głupia...
A co do 1200kcal , to ja polecam...właśnie przez te niezobowiązujące przekąski...zawsze właśnie te 200 zostawiam sobie na takie"podskubniecia"...no może to nie jest zbyt mądre , ale tak robię i jest ok. Niczego mi nie brakuje i dobrze sie czuję.
koniec tego wywodu, bo sie nakręciłam i nie mogę przestać :wink:
ja na 1200 przeszłam tydzień temu i serdecznie polecam!
a co do 'chorych' problemów... tak już w życiu bywa że człowiek od czasu do czasu musi się skupić właśnie na banalnych problemach które wynajduje sobie nie wiadomo skąd. i wtedy właśnie przejmujemy się np. ciuchami...
MIsio:) Witam dawno mnie tu nie było. Nie potrzebujesz psychoterapeuty każda z nas tak czasami ma. ja np lubie bluzki z dekoldem ale jak jakiś obleśny typ gapi mi się w dekold mam mu ochote przykopać z półobrotu. A diete 1200 polecam. Kiedys byłam na tysiaku teraz na 1200, czuje sie lepiej i chudne szybciej:) Ale to chudnięcie to juz zalezy od organizmu. A za ten dzień bez diety:) To mamy podobny system wiec ja cię rozgrzeszam:) Pozrawiam
Hehhh, dzięki Wam wszystkim za wsparcie. Postanowiłam jeszcze przez tydzień, może dwa jeść 1000 kcal. Dzisiaj się mocno pilnowałam i miałam dobre nastawienie (jak mniej więcej jeszcze miesiąc temu) i od razu mi lepiej. Psychofizycznie lepiej.
Romciu, ale ja bardzo się cieszę, kiedy się nakręcasz, nakręcaj się, nakręcaj :)
Dzisiaj od samego rana nie mogłam wejść na ten portal, wyskakiwała mi biała strona, żaden error, żadne "przepraszamy, przerwa w pracy serwera", NIC. Liczyłam sobie kcal na pamięć i mi wyszło 940 :)
Byłam dziś z Tomciem na cudnym wieczorno-kropiącodeszczowo-parkowokaczkowym spacerku i było bardzo milusio i pogodnie (w sensie mentalnym). I mam dobry humor i nastawienie jakieś takie serdeczne do świata.... rzadko mi się zdarza, więc się cieszę.
Nie wpadnę do Was znów dziś, bo rano wstałam i na pysk padam, idę się przytulić i pospać. A jutro rano muszę wstać, bo jedziemy z Tomciem do Kielc, do Jego Mamy i trochę po górach połazić, już się nie mogę doczekać. Uwielbiam Puszczę Jodłową. I całą Żeromszczyznę :) :)
Życzę Wam milusiego weekendu i dobrych humorów. No i udanej skutecznej diety :)
A tu troszkę starych Kielc:
http://zamki.res.pl/foto5/kielce-ra.jpg
wypocznij Misio, wypocznij:)
trzymam kciuki za Ciebie i życzę bezpiecznej podróży i udanego wypadu:)
dobranoc:*
też mi wczoraj portal nie działał, co ja się namęczyłam żeby policzyć te kalorie bo w każdej tabeli jaką znalazłam inna wartość :?
wypocznij Misio, udanego wyjazdu!
apropo portalu to wczoraj grasował po nim jakiś wirus:P Wiem bo zanim wpadłam na pomysł, żeby uruchomić antywira to mi zawirusowało kompa i dostał świra:p Najpierw na brata nawrzeszczałam, co on sobie nie myśli wirusy ściąga. A potem antywir przy otwierani portalu mówił, że wirus. Coś przekierowywało na strone zawirusowaną po prostu(ja to tak łopatologicznie bo sie nie znam na kompach), ale jak widze wszystko jest juz ok. Miłego wypoczynku Misio:**
Misio to Ty i za mnie połaź po tych górach. Buziaki
Wracać...bo będe zsyłać koszmarne sny :P
Oj góry, jak ja je uwielbiam :lol:
Misiu mam nadzieję że wykorzystałaś ten czas na maxa :lol:
A jak mnie nie odwiedzisz to słowo ciałem się stanie, Misio góry górami , ale juz chyba dość co?
Dzien dobry:)
Misio chyba lubi zaszaleć :)
Cytat:
Zamieszczone przez Misio
Misio - no ja kocham twoje teksty :) Kochana każada z nas tak ma !ja czasem pytajac sie Rafala w czym mam isc - zamiast z nim rozmawiam z sama soba zadaje sobie pytanie po czym Rafal nie ma nawet okazji słowa wydobyc ja juz odpowiadam :)
ja musze nawet bez wyboru cosik w zyciu zmienic - najlepiej powrocic do diety i teraz przeciez zaczyna mi sie oszczedzanie na maxa z powodu znieszczesnej kolizji :twisted:
miłego dnia Słonko:) aaaa gdzie ty Kochana grubniesz ??? przeciz cwiczysz!! no polecam pozostanie przy cwiczonkach :)http://www.giuseppe.pl/storage/full/...9_salatka2.jpg
Katarinko, jakie pyszne pyszności pychotliwie pychotliwe mi tu zostawiasz :)
A grubnę jak zwykle w brzuchu. W ostatnich dniach jest to spowodowane zapewne @, która się zbliża na palcach i myśli, że nie zauważę. No i..... oj, jak mi wszyscy gratulowali, kiedy wytrzymałam w diecie podczas wielkanocy. A podczas tych trzech dni "niebytu" na forum ZŻARŁAM więcej kalorii niż powinnam. Jednego dnia przekroczyłam limit o 100 kcal, ale drugiego o 800.... trzeciego zaś o 1000......... wiecie, bardzo trudno jest trzymać dietę, kiedy mama Tomka gotuje i piecze i smaży i wszędzie tak pachnie... i ten kajmak cholerny.....
Pierwszego dnia byłam zadowolona, drugiego powiedziałam sobie, że to ostatni raz, a trzeciego zaczęłam się poważnie niepokoić. Wczoraj byłm twarda i dzisiaj też będę. I jutro. No, teraz już wróciłam do swojego własnego wiktu, więc się łakomstwu nie dam. Tyle czasu się nie poddałam, to i teraz nie dam się zmiażdżyć trzem dniom z kajmakiem :) Swoją drogą dobry tytuł na sztukę o współczesnych kobietach "Trzy dni z kajmakiem. Dramat w trzech aktach".
Opis sztuki:
Współczesna, uniwersalana opowieść o trzech kobietach, których udane życie pełne przyjaźni i miłości nieustannie zakłócane jest przez kompleksy. Każda z nich pragnie zrzucić zbędne kilogramy. Wspierane przez bliskich spotykają się z ogólnym zrozumieniem i pomocnymi dłońmi. Wszystko idzie jak po niskotłuszczowym maśle. Trzy miesiące odchudzania przynoszą zaskakujące optymistyczne skutki. Nastaje maj i długii weekend. Kobiety wyjeżdżają w ramach urlopu do swych rodzinnych domów. Tam spotykają matki swoje i matki mężów. Piwo, chleb prosto z pieca, domowe pierogi nie są w stanie zaćmić zamierzeń. Wszystkie nieugięcie odmawiają strawy. Na stole pojawia się kajmak.... tu zaczyna się nasz dramat. Zapraszamy do kin.....
Na podstawie tej dramatycznej sztuki jeden z najbardziej cenionych autorów kina grozy nakręcił horror okrzyknięty horrorem roku. Obraz noszący tytuł "Spotkanie z pomocnymi dłońmi" opowiada o życiu małego miasteczka. To ciche spokojne miejsce nigdy nie zostało świadkiem tak wstrząsających wydarzeń: pewnej nocy na ulicach pojawiają się odcięte, złośliwe, niepokorne dłonie. Pomocne dłonie.... zapraszamy do kin.
Także tego..... czyli wróciłam. Wcale po górach nie chodziliśmy, bo lało. W sobotę, kiedy to pogoda była zdatna do eksploatacji w celach turystycznych, zrobiliśmy sobie sześciogodzinny spacer po obrzeżach Kielc, wdrapaliśmy się na Kadzielnię, poleżeliśmy na ławce w parku, z dumą pogapiliśmy się na stadion Korony, pokluczyliśmy po cmentarzach... wybraliśmy się też do kina na Sen Kasandry (nowy Woody Allen).
Ogólnie jesteśmy nieszczęśliwi, że trzeba było wrócić do Wawy....
Aha, deszcz by nam zbytnio nie przeszkadzał w wędrówkach, tylko jakoś tak nie mieliśmy odpowiednich ubrań. A konkretnie butów. Mnie się glany przedziurawiły kilka miesięcy temu, a jego porządne, wojskowe buty zaczęły upijać....
Romciu, ja już lecę, pędzę, aby Cię odwiedzić!!!!! Natychmiast!!!!
Dziś mam ambicję zacząć ćwiczenia na uda i na biust. A6W skończyłam, ale również mam ambicję, aby codziennie robić 21 dzień serii. No.
rozbawił mnie Twój post :lol: baaardzo się cieszę że wyjazd sie udał, szkoda tylko że pogoda nie dopisała
Witaj Misiu :lol:
Widzę że wypad się udał, no i super :lol: A tymi trzema dniami się nie martw :lol: wierzę w Twoją silną wolę (udowodniłaś to nie raz) :lol:
No wreszcie jesteś...pisz ewiecej takich postów , przez te dwa dni jeszcze cobym miała co czytac, jak mojego Tomcia niet :lol:
Buziaki
Oj, czas mi przecieka między palcami... takie jest podsumowanie ostatnich miesięcy. Niby wiem, że tak się dzieje i że to złe i straszne, ale nie umiem tego zmienić. Czasem nie umiem, czasem mi sięnie chce, czasem się boję, a jeszcze czasem zwyczajnie mam depresję. Czasem też czas sam mija w sposób niezrozumiały i mam podejrzenia, że mam zaburzenia czasoprzestrzenne. W sensie, że mrugam powieką, co zwykle zajmuje nanosekundę, a rzeczywistość się przestawia o dwie godziny.... jeszcze, żeby w tył.... ale nie, kurka wodna, zawsze do przodu. A nie, nie zawsze. Jak na coś czekam, to w tył idzie, jak na złość.
Jestem oburzona na siebie samą, gdyż nie mam pieniędzy, chwilowo mnie nawet na kartę miejską nie stać, a niebieską sukienusię sobie kupić musiałam! Taką śliczną zawiązywaną na karku. Podejrzewam, że to również zawirowania, tym razem psychiczne. Ja wiem, że nie mogę kupić, ale tajne moce władające moimi neuronami same wysyłają impulsy magnetyczne do rąk, które to ręce sięgają do portfela. Ja nie chce, ja się bronię, ale co mogę zrobić, kiedy demony przechwyciły moje synapsy??
Czasem jednak dogaduję się z mózgiem. A przynajmniej się staram. Wiem, że trzeba jeść woooolnoooo, bo do mózgu późno dociera, że się jest najedzonym. Do mojego dociera zdecydowanie zbyt późno, to pewnie przez wspomniane moce, które bawią się w nauronach. Przez to impulsy przekazujące stan najedzenia muszą jechać (biec, podrygiwać??) okrężną drogą, przez nerkę, kolano, stopę, podłogę, windę - jeśli jest -w górę i w dół, drugą stopę i dopiero do mózgu. Więc ja tak staram się jeść wolno (to jest strasznie trudne) i co chwila pytam swojego mózgu: "Czy już jesteśmy najedzeni?". On zwykle twierdzi, że nie, więc ja go przekonuję: "Ale jesteśmy, tylko Ty jeszcze o tym nie wiesz". On się oburza, bo w końcu jest mózgiem. I tak w kółko. Czasem znajdujemy złoty środek.
Dzisiaj robię pychotliwą sałatkę. Pierś z kurczaka (ugotowana najlepiej w bulionie), ogórek surowy, kilka pierścieni ananasa, niecała torebka ryżu, koperek w ilości znacznej, łyżka majonezu.... wymieszać. PYCHOTA! 100 g ma 79 kcal, sama w pocie czoła liczyłam dodając, mnożąc, dzieląc, różniczkując i całkując. A należy to docenić, bo jestem humanistką :)
No i zjem sobie dzisiaj pierogi. 4 albo 5, zależy od kondycji mojego mózgu.