Buuuu, nikt mnie nie lubi, nikt mnie nie odwiedzaaa...... to ja idę sobie do biblioteki..... :(
Wersja do druku
Buuuu, nikt mnie nie lubi, nikt mnie nie odwiedzaaa...... to ja idę sobie do biblioteki..... :(
Już zaraz nikt Cie nie lubi :P :P :P Pogoda ładna była...opalałam słoniątko, coby mogło sie nad wodą pokazać :wink: .
Buziaki
<przytul>
Jak to Cię nikt nie odwiedza!? A ja to co ?? Moze nie zawsze pisze, ale wszystko na bierząco czytam :)
no już, nie smutaj się! Wszyscy Cię lubią :D
Oj Misiu nie smutaj się :lol: u mnie też ostatnio na wątku jakoś pusto :cry: To ta piękna pogoda wszystkich kradnie :wink:
Hihhhh, no co wy, nie smutam się już :) Bo wiecie co? Hihi. Bo ja wygrałam wczoraj dwuosobowy pobyt weekendowy TU
gratuluję!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
No to moje gratulacje :lol:
Choć powiem że do mnie też przyszła wiadomość o wygranej weekendowej ale myślałam że to jakiś wkręt i skasowałam wszystko :roll:
Hejo!!!
Ja też Cie lubuję!!!!
Fajne te Twoje posty - potrafisz ładnie i celnie "ubrać" myśli w słowa.
Zaje****** - superandzko, że wygrałaś ten pobyt!!! O rany!!!! To był jakis konkurs???
Kiedy wyjeżdżasz??? Też chciałabym tak wygrać, a zwłaszcza pobyt w SPA!!!! Masaże, różne zabiegi upiększające, ODCHUDZAJĄCE, ech...........może kiedys mi się uda :wink:
BUZIALE 8)
gratuluję wygranej:)
i życzę spokojnej, miłej niedzieli:)
Wpadam na chwilkę, na razie bezczelnie tylko do siebie.... tak wyszło...:)
Agn, serdecznie Ci dziękuję za takie miłe słówka pod adresem moich postów. Wiesz, czasem coś mi przylezie do głowy, długopis sam się bierze do ręki i "misięsamopiszefajowecoś" i jest to bardzo przyjemne, a czasem chcę coś napisać, czasami muszę, siadam i ....... tępo gapiąc się w kartkę odkrywam wielką czarną dziurę w mózgu. Albo nawet białą, bo w czarnej coś czasem bywa... jakieś wessane przed laty coś. W białej dziurze nie ma nic.
Agn, nie wiem jeszcze kiedy wyjeżdżam, na dniach mają mi przysłać voucher, to sobie pooglądamy z Tomkiem i zdecydujemy.
Rec, to może trzeba było nie kasować, może też coś wygrałaś :) A co do tej wygranej, to tak, byuł to konkurs, trzeba było opisać jakieś miejsce, do którego lubi się wyjeżdżać. A że akurat nie miałam w mózgu czarnej ani białej dziury, to napisałam coś tam. A oni stwierdzili, że im się podoba :) Tak właściwie, to już zapomniałam o tym konkursie. I w ogóle wzięłam sobie w nim udział jakoś tak dla jaj bardziej, bo np. czekałam, aż mi się z netu ściągnie i dla zapchania czasu sobie wysłałam :) Ale miło, bardzo miło, przyznaję :)
Gosiu, dziękuję Ci za życzenia spokojnej niedzieli, na pewno się przydadzą po niespokojnej sobocie, kiedy to 3 godziny szukaliśmy spodni dla Tomka, po czym udaliśmy się na "niezapowiedziane" urodziny znajomej...... Nażarłam się żelków :) :) :)
Tomcio się cieszy, bo ma śliczne nowe spodnie. Ja sobie kupiłam takie coś długie białe hippisowskie i nie wiem do końca cóż to jest. Tomek twierdzi, że koszylka nocna, ja twierdzę, że zwiewna bluzka na lato :)
Próbowałam sobie kupić stanik, nie znalazłam nigdzie 80 D. Jak to jest możliwe???? Tzn było kilka, które udawały D, ale po założeniu mi się cycki z nich górą wylewały. Pomijając fakt, że normalnie to ja biustu w ogóle nie mam, a Tomek twierdzi, że mam A Minus, a nie D. Ujawniają się dopiero, kiedy chcę sobie kupić stanik. No szału dostanę...
A to dla Was rysuneczek z bohaterem mojej ulubionej ostatnio kreskówki. Z życzeniami milusiej niedzieli:
http://www.shaun-sheep.com/images/shaun-laid-back.jpg
Kochana ze stanikami to jest tak ze najczestrzym stanikiem jest 75B - ktory ja nosze ! a mam male piersi! kupic jakis inny masakra!
a co to za kreskowka ??
oj to pochwal sie zakupem :)
Hej Misio. Znowu nowe ciuszki widzę...no no.
Ja ostatnio zalatana byłm...rece sobie spaliłam, pieka mnie niemiłosiernie...zachciało mi sie po giełdzie chodzic...ech...
Buziaki
Najlepsze jest to, że ja mam jednej stanik:P ehee nawet nie wiem jaki mam rozmiar;P
Musze jechać i sobie ze dwa kupić... ale na lumpeksach nie ma nic fajnego.
Buziaczki zostawiam i miej nocki życzę :lol:
Chusteczko, swój rozmiar obliczysz sobie TUTAJ
Rec, dziękuję za buziaczki, ale z racji tego, że nie widziałam Twojego wpisu wczoraj wieczorem, to uznam, że życzysz mi miłego dzionka, a nie nocki :) :) :)
Romciu, jak to sobie rączki spaliłaś ???? Chyba nie tak, jak jeden z bohaterów Innego świata??
Romciu, Katarinko, bardzo chętnie pochwaliłabym się zakupem, jeno nie mam aparatu fotograficznego, a aparat w telefonie mam do d***, a nie do robienia zdjęć..... ale jest to obszena zwiewna biała (Tomek, który zna więcej kolorów niż ja twierdzi, że to jest bardziej ecru) bluzka z rozchełstanym, wiązanym dekoltem ozdobionym etnicznymi wzorami z brązowej tasiemki. Bluzka jest długa, prawie do kolan, zakładam ją do dzwonów (co nie jest trudne, bo mam właściwie same dzwony, jeśli o spodnie chodzi).
Katarinko, kreskówka nazywa się Shaun the Sheep i jest idealna dla dzieci w moim wieku. Jest w niej dużo owieczek, trzy wredne świnki, pies żółty, kaczka i jabłonka. Kilka odcinków znajdziesz TUTAJ :D :D :D :D :D
A ja wczoraj byłam na koncercie Tarji Turunen i euforia mieszała mi się z głęboką depresją........ Ogólnie jestem bardzo przeszczęśliwa, że Tomcio mi załatwił wjazd na ten koncert, bo to niesamowite Tarję na żywo zobaczyć. Ale co mi pod czachą się rodziło, to już druga sprawa.....
Pozdrawiam Was barrrrrrrdzo serdelecznie :) A w ogóle to wiecie, że od Wielkanocy schudłam chyba tylko jakieś pół kilo? Smuci mnie to....
O dziękuje bardzo za str. na pewno skorzystam, niedługo wybieram się na stanikowe zakupy:)
ważyłaś się w ogóle? bo jeśli nie to pewnie Ci się tylko wydaje że to t5ylko 0.5 kg :wink: miłego dnia!
No ważyłam się. Co prawda to było po dwóch dniach majówkowego żarcia (pamiętacie kajmak........ i jemu podobne) i chwilę przed okresem... waga pokazywała 77,5.... ja to nie wiem. Idę, lecę, korki mam, zarobię trochę grosza. Później lecę do sklepu ten grosz wydać. A później pozmywam gary.... a potem, o ile Tomcio jeszcze nie wróci... usiądę może na dłużej do forum i połażę po Waszych wątkach. Bo ostatnio coś rzadko to czynię.
Wczoraj zjadłam 870 kcal, dawno mi się nie zdarzyło tak mało, dumna z siebie jestem. Wiem, że to troszkę za mało, ale skoro ostatnio zdarza mi się jeść "troszkę za dużo", to takie "troszkę za mało" mi nie zaszkodzi :) A nawet pomoże. Psychicznie pomoże. Zostawiam Wam trochę majowego kwiecia i lecę:
http://www.shortcourses.com/naturelo...the-valley.jpg
jak przed okresem to na pewno ważysz teraz mniej :wink: miłego dnia!
Misio, a kiedy następne ważenie?
zgadzam się z Becią- przed okresem zawsze waży się więcej;)
trzymam kciuki za spadek wagi:)
Kurcze, pamiętam jak ja się dręczylam, przed okresem, ze mi przybyło 2 kilo;/
Ja tez mam nadzieję że romka nie paliła ręki tak jak bohater innego świata;))) A tak wogóle to wracam po dlugiej maturalnej nieobecności:) Co do wagi też radze się zważyć po okresie wtedy zawsze jest mniej:)) Pozdrawiam:*
P.S gratki za wygrany przypadkiem konkurs:)))
Witaj Misiu :lol:
Wpadam po długiej nie obecności i gorące buziaki zostawiam na dziś i jutro :lol:
A ja też swojej wagi się boję i omijam ją szerokim łukiem :roll:
Happysad, jakże dobrze Cię widzieć znowu :) Z tego co wiem, powracasz z tarczą, nie na tarczy :) Gratulacje wieeelkieee.
Rec, właśnie dlatego jestem zadowolona, że nie posiadam wagi, przynajmniej mnie nie straszy z kąta i nie napada skamlącym wzrokiem, kiedy akurat przechodzę obok :)
Chusteczko, Gosiu, Linkinko, następne ważenie to ja mam nie wiem kiedy z tego powodu, że (jak napisałam wyżej) nie mam wagi.Wagę posiada moja mama, do której jadę dopiero 8 czerwca... Może to i dobrze, stwierdziłam, że jakbym miała wagę w domu, to bym dostała paranoi. Ale ten 8.czerwca to też będzie przed okresem, hhihihihi:) Eeeech, może gdzieś dorwę wagę wcześniej.
Mam dziś taki dziwny humor... chyba trochę mi smutno, tak sobie myślę....dochodzę do różnych wniosków nie zawsze dla mnie dobrych... nie wiem, gdzie jest moje miejsce, kim chcę być, co chcę robić... tak mi jest dekadencko. W głowie mam jakieś nokturny Chopina... jesień mam w głowie i samotne wędrówki wśród złocistych liści
Jesieni, o matko, która rdzawą dłonią
pieścisz nasze serca słodkim, złotym bólem...
Kocham jesień, to moja aura, czuję się w jesieni tak swojsko, dobrze, domowo, zgodnie z serduchem. Tak, jakby cały świat podzielał moje myśli...
http://thelivepoetsociety.files.word...10/autumn1.jpg
A teraz słucham Lao Che z nowej płyty. Kawałek nazywa się Hydropiekłowstąpienie...
Ech Misio...ja dziś tez mam taki nastrój dziwaczny...ale moja pora to właśnie ciepełko...wiosna i lato...a dziś nic mi sie nie chce...
Buziaczki zostawiam i jak ślimak "mknę dalej"
Oj widzę że wszystkie jakieś bez życia dziś jesteśmy :cry: .nie wiem złe fluidy czy jak :?:[/b]
Nie, złe myśli na temat własnego faceta....
Myśli złe na temat faceta odeszły w dal.
Aktualnie zajmuję się rozpamiętywaniem tego, co zaszło pół godziny temu. Mianowicie własna osobista podłoga zaatakowała mnie drzazgą, która dokumentnie wbiła mi się w stopę w miejscu dla stopy i procesu chodzenia raczej strategicznym. Drzazga ta, o grubości ok 2 mm i długości 1,4 cm wlazła mi w stopę przybiwszy do niej (jak gwóźdź do ściany) skarpetkę. Skarpetkę ściągnęłam, bo drzazga się troszkę skruszyła.
Przyznaję, że z bólu miałam ochotę odgryźć sobie nogę. Do pogotowia bym nie doszła, ba, nawet na dwór by mi się nie udało wyczołagać. A nawet jeśli, to dokuśtykałabym na jednej nodze do torów i rzuciła pod tramwaj.
Tak więc zdobyłam z zamrażarki (w życiu bym nie przypuszczała, że w jednopokojowym mieszkaniu zamrażarka może znajdować się tak potwornie DALEKO) parę kostek lodu, znieczuliłam się nimi i przy pomocy cążek dokonywałam automakabry. Po jakichś 10 minutach wycia udało mi się złapać drzazgę cążkami. Wyciąganie tej małej kur** okazało się przeżyciem o tyle ciekawym i ekstremalnym, że nigdy wcześniej nie widziałam jak to jest, kiedy masz wrażenie własnoręcznego rozszarpywania sobie mięska.
Wyciągnęłam. I właśnie wtedy okazało się, że mam bardzo ładną krew w ilości bardzo znacznej, która coraz bardziej uroczo ozdabia podłogę. Zostawiałam ślady jak bohaterowie tanich horrorów o odgryzaczach odnóży. Ale je starłam, bo widziałam na filmie i na Discovery też mówili, że rekiny do krwi ciągną.................................
Właśnie to Wam chciałam powiedzieć......
Twój ostatni post mnie rozwalił :lol: :lol: :lol: jejku, ja też chcę tak umieć pisać no! mam nadzieję że już ze stopą wszystko ok i nie boli :wink: a złe myśli i zły humor trzeba przeganiać bo szkoda życia :D
Jeszcze trochę boli, ale zdecydowanie mniej. Zastanawiałam się też gdzie, z kim i co piłam zamiast iść na lekcję PO o bandażowaniu, kiedy chodziłam do liceum... ale jakoś mi się udało i to nawet zgrabnie. Złe myśli na temat własnego faceta wróciły więc...troszkę, nie wiem. W ogóle mało wiem.
wiesz.. ja też lubię Cię czytać:)
życzę zdrowia i jak najmniej bólu.. tego fizycznego i egzystencjalnego :*
podpisuję się pod powyższymi życzeniami :)
Siedzę dzisiaj przed komputerem w mojej zajefajnej różowej piżamce...
Heh, przypomina mi sie sytuacji, kiedy z w domu rozbiła mi się szklanka... a, że ja głupia zamiast założyć kapcie, chodziłam Sobie na boso, wbiła mi sie szklana drzazga:P o długości 3 cm. nie opierdzielałam sie tylko pokuśtykałam sobie do mojego pokoju i wygrzebałam pęseta.
heh wiem, dziwna jestem...
Mam nadzieje, ze Ty czujesz sie już lepiej :) Tego życzę:)
A powiedz kochana co to były za przemyślenia na temat Twojego faceta? ;>
O matko jaką Ty masakryczną przygodę przeżyłaś :wink: Ale mam nadzieję że nóżka już sprawna :lol: Mi jak jakaś drzazga wejdzie obojętnie w którą część ciała to ją tam zostawiam a ona spokojnie robi spustoszenia. najpierw powoduje ból, później zaczerwienia miejsce obrażeń a potem ropienie aż w końcu gdzieś znika :shock: Ale te przejścia są mniej bolesne niż wyciąganie jej pęsetą :lol: Tak myślę :wink:
Misio...ale,żeby tak własna , osobista podłoga...nieładnie z jej strony...ja bym jej nie myła przez dwa tygodnie a karę...Nie wiem dla kogo ta kara byłaby większa dla niej czy dla Ciebie, więc może niech Tomcio myje ją za Ciebie :wink:
Buziaki
Witam Misia!!!
Jak samopoczucie?? I nóżka??? Fatalna sprawa.......... :shock:
Wlazłam na stronkę dot. staników (rozmiary itp.) i wiecie co??? Mam (wg nich) 75H :shock: :shock: :shock: :shock:
TO TERAZ JA DOSTAJE SZAŁU!!! HHHHHHHHHHHHHHHHHH?????????????????///
Nie, ja w to nie wierzę!!!!! To jakiś koszmar!!! A powiem wam że ten zakichany biust "urósł" mi trochę po tych tabl. anty... :evil: :evil:
Nie lubię swojego biustu!!!
Ps. Misiu a jak tam Twoja praca??? 8)
Buziaki zostawiam i dziekuję za wsparcie i odwiedzinki na moim wątku.
Agn, no ja Cię rozumiem, ten kalkulator stanikowy zwykle służy do tego, żeby w pierwszej chwili szokować. Przy okazji jeszcze pomaga :)
Moja praca bez widocznych efektów (np. świetlnych), ale idzie do przodu. Bardzo powoli, jak żółw ociężale...... drobnymi kroczkami, których gołym (ani odzianym) okiem nie widać.... ale coś trochę jakby się ruszyło..... czyli przesiaduję coraz częściej w bibliotece, czytam, przepisuję różne rzeczy.... przełożenia to na realne strony pracy magisterskiej nie ma, ale coś robię. No, to nie jest jakieś coś, tylko coś niezbędne :)
Dziewoje moje drogie, nóżka lepiej, zadziwiająco nawet lepiej. Myślałam, że skoro ta drzazga była taka wielka i taka straszna; no i że skoro wbiła mi się w takie niewygodne miejsce... to będę "wyłączona z ruchu"na jakiś czas. A okazało się, że mogę chodzić prawie normalnie i że muszę się srogo postarać, żeby mnie naprawdę rozbolała. Zdziwiona tym jestem, ale bardzo pozytywnie :)
Romciu, ja zwykle tej podłogi nie myję, gdyż według umowy jest to "działka" mojego Tomcia. Wynika z tego głównie to, że podłoga jest zwykle brudna.... i ja właśnie nie wiem, co zrobić. Bo Tomcio jest odpowiedzialny za podłogę, ale co z tego, skoro przypomina sobie o tym raz na trzy tygodnie? Mówię mu o tym, ale to niewiele daje..... kiedy sama zacznę ją myć, to się przyzwyczai, że ja robię to za niego. Jesli tego nie zrobię, to jest syf. Jakieś pomysły?
Rec, to nie jest mądre tak sobie drzazgi w ciele zostawiać!! nie rób tak!! To Ci może poważnie organizm uszkodzić.
Chusteczko, no ja właśnie zrobiłam podobnie, chciałam się tego świństwa jak najszybciej pozbyć. Bolało masakrycznie, ale tak jak napisałam wcześniej, założyłam, że albo ją sobie sama wyciągnę, alebo odgryzę sobie z bólu odnóże. Nie dolałabym do przychodni. Poza tym, kiedy sama sobie drzazgę wyciągam, to sama kontroluję, kiedy mnie co i gdzie zaboli. A to daje jako taki komfort...
Co do przemyśleń o Tomciu, to czasem mnie takowe nachodzą..... Wynikają one z tego, że my jesteśmy barrrrrrrdzo róznymi ludźmi. I to nawet nie są różnice w preferencjach codziennych, że tak je nazwę. Raczej różnimy się światopoglądowo, co przeszakdza nam się wzajemnie rozumieć. Nie zawsze oczywiście, bo się siebie uczymy, ale często. Mamy troszkę inaczej wartości poukładane w główce. No i przez to się czasem zastanawiam ile my to wszystko jeszcze wytrzymamy (widzicie, podpis pod suwakiem nie jest przypadkowy). Bo to nasze życie czasem przypomina batalię... w dodatku ja mam jakieś takie romantyczne podejście do życia, romantyczne w sensie nie-boskokomediowe, czyli, że nie może mi być za dobrze, zawsze muszę jakiś "dramat układać", znajduję sobie krawędź, na której staję, włażę metaforycznie na liny nad tą krawędzią porozwieszane............. trudny mam charakter. Nie wiem, czy tworzę problemy, czy one rzeczywiście są.
No a co do diety..... nie wiem czy i ile schudłam, ale po spodniach i innych ciuchach zaryzykuję stwierdzenie, że ważę jakieś 75 kilo..... nie zmieniam suwaka, bo muszę to sprawdzić na wadze jakiejś. Niestety, coraz częściej przekraczam 1000 kcal. W tygodniu jest tak, że 3 razy zjem poniżej 1000, dwa razy tak ok. 1050, a dwa to mi się zdarzy tak nawet ok. 1200 - 1300. Głupio mi jest strasznie przed samą sobą. Nie wiem, czy mam sobie podwyższyć limit, przejść oficjalnie na 1200? Boję się, że jak sobie pozwolę legalnie zjeść 1200, to będę żarła 1400.... serio, jestem w takim punkcie, w którym nie wiem, co mam z tą dietą uczynić dalej....
fajnie że nie boli :) a jeszcze fajniej że widzisz że schudłaś, sprawdź to jak najszybciej i się nam chwal :D Może spróbuj 1200 kcal? albo zacznij od 1100?
co prawda Cie nie znam, ale wiem po sobie, ze kiedy podwyzszalam limit kaloryczny, za kazdym razem tylam.. a dlaczego? bo co to jest 50 kalorii? ano jest... bo kiedy ma sie np 1300..a wczesniej 1000... to 1350 to juz duza roznica :P
Oczywiscie decyzja nalezy do Ciebie, ale odradzam zwiekszanie granicy... tym bardziej, ze teraz masz problem z jej utrzymaniem.