dzisiaj znowu wstalem o 5:30 rano i pierwszy raz po wakacjach (przymierzalem sie juz do tego chyba od 5 dni ale brakowalo silnej woli do wstania rano) poszedlem biegac. Tak sobie myslalem od kilku dni o tym dokad bym chcial dobiec i okreslilem sobie takie miejsce do ktorego mi sie jeszcze nie udalo nigdy dobiec. Jak rano przyszedlem spotkalem sie z kolega (jak mnie nie bylo to on sam biegal i przebiega juz naraz cala okreslona sobie przez nas trase) pogadalismy sobie troche i zaczelismy biec, na poczatku myslalem ze po takiej dluzszej przerwie to moge miec problemy zeby przebiec taki kawal drogi ( jak dla mnie kawal) ale co sie okazalo, mila niespodzianka, dobieglem do miejsca do ktorego chcialem i mialem dalej jeszcze sile i checi zeby biec dalej, ale i tak sie zatrzymalismy na jakas minutke i pobieglismy dalej i tu kolejna niespodzianka, znowu [przebieglem wiecej niz zanim wyjechalem normalnie bylem z siebie taki dumny ze omal nie odlecialem, ale zostalo mi jeszcze ostatnie podejscie taka wieksza gorka i ona mnie tak delikatnie sprowadzila na ziemie, wprawdzie pod nia wbieglem, ale potem juz nie umialem co nie zmienia faktu ze i tak jestem z dzisiejszego dnia zadowolony ale to jeszcze nie koniec moich sukcesow dzisiejszego dnia, jak wrocilem do domu to sie okapalemi wszedlem na wage i okazalo sie ze waze o 0,5 kg mniej niz poprzednim razem jak sie wazylem !!! Jak wszystkie dni byly takie to by bylo naprawde super ))