Witam wszystkich gorącymi buziakami... jestem dla was pełna podziwu... W końcu i ja się tu znalazłam, choć myślałam, że dam radę sama uporać się ze swoim problemem...
Od dziś chciałabym wreszcie ruszyć z miejsca i przestać dużo mówić i narzekać, płakać w poduszkę itp...
No cóż... To zacznę od początku.
Nie mogę zaakceptować samej siebie. Brakuje mi pewności siebie, nie mogę oderwać wzroku od innych kobiet (nawet mój facet tak na nie nie patrzy jak ja). Chciałabym być taka zgrabna jak one. Nie mieć tych cholernych wałeczków miłości na boczkach, tych schabików i tego okropnego brzucha, który zaczął się trząść jak galaretka... Zaczął pojawiać się cellulit, choć nigdy go nie miałam, pośladki co raz mniej jędrne i takie wysiedziane... Nic dziwnego, skoro praca biurowa...
Jeszcze 4 miesiące temu tak nie było... W sumie było mniej całe 6 kilo... Dramat. Nie mogę teraz patrzeć na siebie, coraz trudniej mi jest,kiedy facet mnie dotyka, kiedy chce się do mnie przytulić i dotknąć mojej pupy czy brzucha... Aż głupio się przyznać, ale zanim wyjdę gdzieś z domu, staję tyłem do lustra i patrze w drugim, mniejszym lusterku, czy nie za bardzo ciało wylewa mi się zza spodni...
Mój facet mówi, że jestem piękna. Że taką mnie kocha i jestem najpiękniejszą kobietą na świecie. Miło, ale gdyby nie był we mnie taki zakochany, pewnie nawet nie zwróciłby na mnie uwagi na ulicy...
Wstydzę się siebie.
Chce to zmienić.
Nie chcę już być grubaskiem.
Chcę się czuć dobrze ze sobą.
Pomożecie?
Od czego w ogóle mam zacząć?! Przyznam, że nigdy się jeszcze nie odchudzałam, to mój debiut. )
Zakładki