Bedzie krociotko, bo padam z nog. Jutro weekend, a ja mam calodniowy kurs. Tak to jest jak sie czlowiek na sile doksztalca!
Dzis byl kolejny w miare udany dzien (dietowo).
Sniadanie:
-grecki jogurt z rarabarem i sliwkami oraz granola
- cappuccino z odtluszczonym mlekiem
Lunch:
-zupa z ziemniakami i kalafiorem
Kolacja:
- przepyszna salatka z grzybkami, szpinakiem w restauracji, troche miala kalorycznych dodatkow jak avocado czy mozarella, ale i tak jestem z siebie duma, ze wzielam salatke i niegazowana wode, kiedy wszyscy moi znajomi pizze i piwo!

Do tego udalo mi sie przebiec 4.6km (zajelo to mi 30 minut), wiec calkiem chyba niezle biorac pod uwage, ze dawno juz nie biegalam. No i najwazniejsze: zaliczylam kolejny dzien Weidera!
Przed chwila nie wytrzymalam i sie zwazylam... Ale oczywiscie waga nie drgnela. Z drugiej strony zwazylam sie niepoprawie, po wieczorem z pelnym brzuszkiem, a nie jak normalnie na czczo rano. Nastepne wazenie chyba w niedziele. Ale nie spodziewam sie nieziemskich rezultatow, przeciez to dopiero poczatek!
Slodkich snow!