hehe:)Jak tam dzis dzionek mija??
http://forum.dieta.pl/viewtopic.php?t=73684
Wersja do druku
hehe:)Jak tam dzis dzionek mija??
http://forum.dieta.pl/viewtopic.php?t=73684
to dzis bedzie kacyk jak nic :D
http://www.portalmobile.info/obrazy/...odeladykw2.jpg
Słonecznego dzionka życzę :lol:
No dobra, jest kacyk, troszkę ;) Leciutki. Przejdzie jak pójdziemy z Panem X na spacer.
Ale warto było!
Wreszcie się coś ruszło, coś zaczęło dziać!
Jest suuuper!
Idę zjeść śniadanko. Może jajko...?nie wiem, nie wiem, pozagladam do lodowki i coś wymyślę :)
Nie idę dziś na siłownie, jeden dzień moje spracowane miesnie mają prawo odpocząć. Jedynie pohulahopuję sobie wieczorkiem.
Buziak dziewczynki!
ruszyło mówisz? gratulacje !!!!
Buuu, ze spaceru nici, bo mi się Pan X rozchorował :(
Trudno, najwyżej pójdę później sama...
A na razie muszę posprzątać, bo jakiś straszny bałagan zrobiłam w całym domu. A potem do kościoła... a potem poczytać coś mądrego... i jakoś dzień minie.
/no kuuurrrrrcze, a taką miałam nadzieję, na to dzisiejsze spotkanie...Smutnawo mi się zrobiło.../
zjadłam wasę z serkiem i warzywa do tego.
na 2 śniadanie bedzie grejpfrut
obiad - ryba z warzywami, monotonnie, ale jeszcze mi zostala porcja, wiec trzeba ja dokonczyc
a podwieczorek i kolacja to sie zobaczy.
/rany, mam myśli na poziomie już nie piętnastolatki, a trzynasto- nawet, typu: a może się rozmyślił, może jak coś się między nami zaczęło to stwierdził, że jednak go to nie interesuje i że on wcale mnie nie chce, może...
walnijcie mnie w ten głupi łeb/
Kotek,
spokojnie, ludzie chorują, szczególnie po imprezach!!! Nie wymyślaj tysiąca czarnych scenariuszy, wszystko będzie ok.
Becia :d jak tam dzisiaj samopoczucie??
wiesz masz rację z zapisaniem się na jakieś zajęcia... ja chodziłam na judo i gdyby nie kontuzja kolana dalej bym chodziła... uwierz mi naprawde pomaga.. tak się wyżyć etc
ja dzisiaj byłam na rowerze i włożyłam całe moje wnerwienie w szybką jazdę i się tak zmachałam
Buziaki
Filipinka: zdaje się, że nie w tym wątku Ci się napisało ;)
A ja zjadłam obiadek, popiłam czerwoną herbatką... Strasznie śpiąca jestem, trochę nie odespałam tej imprezy jeszcze.
Ale byłam na spacerku z przyjacielem, zawsze coś :)
Pan X choruje sobie, szkoda...
Mam nadzieję, że mu szybko przejdzie, bo potem wyjeżdżam na majówkę i przez kilka dni ciężko o kontakt będzie... A chcę się jeszcze z nim przed wyjazdem zobaczyć.
Na razie przegądam zdjęcia z wczorajszej imprezy :) I przypominam sobie jak fajnie było.
Schudłam na buzi, nie wyglądam już tak bardzo jak księżyc w pełni ;) Stwierdziłam po obejrzeniu zdjęć.
Nastrój taki sobie, wiadomo, przez tę jego chorobę :/
Zabiorę się do jakiejś roboty, żeby mi czas szybciej mijał...
mmmm.... czyzby motylki w brzuchu? :P poczekaj cierpliwie aż pan X wyzdrowieje- chwila rozłąki tylko podgrzeję temperature waszych uczuć ;)
wiosna wiosna... i zakochane parki wylęgają sie na ulice jak grzyby po deszczu :P
ja niestety póki co moge sie najwyżej z psem wylęgnąć ale cóż-takie życie :lol: ;)
ciesze sie że masz ogólnie dobry humor :D i ze dietka ci idzie :D powodzenia ! :*
mam nadzieję że pan X szybko wyzdrowieje i będziecie się spotykać codziennie :wink: fajnie że chudniesz z twarzy, ja nie daję rady :(
Położę się dziś wcześniej, bo padam z nóg.
Zjadłam na kolację o 18 sałatkę z paluszkami krabowymi :)
Dziś wyszło ok. 1000 kcal, może nawet odrobinkę mniej, bo nie miałam za bardzo apetytu po wczorajszym imprezowaniu. Nie ćwiczyłam, ale pozwoliłam mięśniom odpocząć ;) Raz na jakiś czas im się należy.
Jutro nowy dietkowy dzień :) I ważenie (trochę niepokoju, bo różnie w tym tygodniu bywało, różnie...)
Dobrej nocki!
u mnie też jutro ważenie, ale raczej tickerka nie przestawie :(
dobranoc, wyśpij się i odpocznij, należy Ci się
No kochana hehe wszyscy maja wazenie hehe;)Ja mialam i 1kg mniej;););)
Ciesze sie okropnie szczegolnie ze wczoraj mialam obzarstwo;);)
http://forum.dieta.pl/viewtopic.php?t=73684
hehe poniedziałek dniem ważeniowym :) u mnie też było pomiarowo dziś :)
a tak w ogóle to...dasz mi przepis na sałatkę krabową :?: :) uwielbiam surimi ale jakoś nigdy nie umiem ich zjeść bez majonezu :?
Tick, tick, tickerek w dół :D I to pomimo moich grzeszkó z ostatniego tygodnia :D
Chyba moje cwiczenia odnosza skutek :) I kondycja wraca, jest suuuper!
No i na razie nadal mam piersi... Tylko obawiam się, że jeszcze 1-2 kg i zaczną mi znikać... zawsze tak mam :/ Staram się ćwiczyć tak, żeby skupić się na gubieniu tłuszczyku z ud i bioder, ale wiadomo, że chudnie się zawsze w tych miejscach, które akurat chciałoby się zachować...
Dziś za mną siłownia i śniadanko: owsianka z kiwi, niestety zupełnie na wodzie, bo okazało się, że... mleka juz w domu niet :/ No trudno.
Idę zajrzeć do Was, a potem do nauki.
Linkinka: Wyspałam się i czuję się szczśliwsza ;) Tylko znów trochę przy telefonie waruję...
Nowa: no to gratuluję :) Ha, złe kilogramy, uciekajcie od nas :)
Mustikka: ja majonezu prawie w ogóle nie używam w kuchni, więc nie odczuwam jego braku... A same paluszki są fajne, wprawdzie szuczne mozno, ale niewiele kcal i sycą... Ja robię wszelkie tego typu sałatki 'na winie': zaglądam do lodówki, biorę co się nawinie i mieszam ;) Wczoraj była to sałata lodowa (którą uwielbiam!!! za zwykłą jakoś nie przepadam, tylko w kanapkach lubię, ale sałatki z lodową - mrrr!), ogórek świeży, kukurydza no i paluszki. Do tego sos - niezbyt zdrowy, bo zt orebki, siakiś ziołowy Knorr, ale to daje dobry smaczek całości... A majonez mnie nie ciągnie :)
Gratuluję spadku wagi :)
A co do chudnięcia z twarzy - mam pućki jak nie wiem, okrąg geometryczny po prostu :) I ciężko mi się z twarzy chudnie :? To jest ostatni etap właściwie...
nio nio tikerek w dol brawo :)))
widze ze prawei cale forum w poniedzialki sie wazy , a ja narazie codzinnie :( jestem uzalezniona od wagi heheheh
musze to chyba zmienic...
wiesz z tymi cycochami to ja tez zaczynam sie obawiac , bo pamietam , ze jak bylam szczupla to cycka zero :((( i juz widze zie sie luzniejsze zrobily
kupilam sobie ciezarki i cwicze zeby do ziemi nei spadlu , ale to za wiele nie daje:(
milego dnia:)
Wpadłam z ciekawości i tak sympatycznie tu, moge sie przyłączyc? :D
ja mam słabosc do majonezu... bynajmniej miałam i pierwsze co zrobilam rozpoczynając diete to go wykluczyłam:P
heh widzę ze mamy ten sam problem w związku z piersiami. Też kurcze nie chcę swoich tracić bo juz zupelnie znikną :? cięzka sprawa.
Gratuluję spadku wagi :D pozdrawiam ;)
Gratuluje spadku wagi:) Co do biustu mogę się z tobą podzielić:) Ja mam nadzieje że spadnie mi z 2 rozmiary:) I nie o wygląd tu chodzi ale po prostu często boli mnie kręgosłup;/ I czuje sie jak moja własna babcia. Miłego dnia
Hej.Gratuluje spadku wagi :D . No ja biustem to mogę sie z niejedną z Was podzielic... Starczy nam wszystkim :) Mam nadzieję,że mi go troszkę ubędzie.Pozdrawiam i oby tak dalej :P
O matko, jaki mnie głód złapał przed chwilą! Myślałam, że całą lodówkę zjem za jednym zamachem!
Ale byłam twarda i trzymałam się swoich założeń: zaspokoiłam głód grejpfutem, mandarynką i odrobiną jogurtu naturalnego... Potem zrobiłam sobie herbatkę czerwoną i grzecznie wyszłam z kuchni.
Ale swoja drogą nie pamiętam, kiedy ostatnio aż tak mnie ssało!
Staram się jeść regularnie, o stałych porach: śniadanie 9, 2 śniadanie 12, obiad ok. 14-15, kolacja ok.17, potem jeszcze po 19 jakiś drobiazg białkowy, bo kładę się zwykle tuż przed północą. No i w planowych porach posiłków czuję głód, ale teraz to było przegięcie! Zwykle ta moja owsianka jednak na dłużej mi starcza, a teraz to po prostu coś strasznego.
No, ale już mi się brzuszek uspokoił, dopiję herbatkę i będzie ok... a jak nie to zrobię sobie drugą ;)
Swoją drogą bardzo mi służą te ustalone godziny posiłków. Mnie zawsze gubiło podjadanie pomiędzy: niby się odchudzam, ale jedna kromka nie zaszodzi... albo mała czekoladka (no dobra, dziś tez zjadłam jedną, ale to było planowane ;)), albo jakiś cukierek, kilka orzeszków... i nawet nie kontrolowałam tego, że zaglądam do kuchni co 20 minut! A teraz wiem, że "jeszcze godzinka" i tego się trzymam... Pomaga :)
A na obiadek będzie pomidorowa, bo mama zamówiła. Na szczęście domownicy też jedzą bez śmietany ;)
A może ma któraś z Was przepis na coś dobrego z czerwonej kapusty? Bo kupiłam parę dni temu i tak leży w lodówce, nie wiem co z niej zdziałać...
gratuluję spadku wagi i nie poddaniu się natrętnemu głodowi!!!! nie waruj tak przy telefonie bo zwariujesz :P
z czerwonej kapusty to ja robię taką jakby sałatkę na ciepło:
http://www.gotowanie.wkl.pl/przepis.php?przepis=123
rewelacja :)
oj ja tezm mialam dzisiaj gloda
mega gloda!!!!
i zjadlam 2 owsiane ciastka z serkiem i pomidorkiem
narazie wystarczy , heh tzn nadal czuje gloda ale zpije go herbatka heheheh ach te herbatki ratuja nas w ciezkich chwilach heheheh
Uff...
jakiś ciężki ten dzień.
Nie dałam rady do 15 wytrzymać i zjadłam Wasę z serkiem... stwierdziłam, że lepiej tak, niż potem sie rzucić na obiad.
Zupkę zjem sobie za pół godziny w takim razie... a i tak wiele kcal to ona nie będzie miała.
Rany, muszę posprzątać trochę... ja nie wiem, kiedy taki bałagan robię, coś okropnego :/
Jakaś chodzę zdenerwowana a łapy mi sie trzęsą jak staremu pijakowi :/ O co chodzi, babo?
Swoją drogą zastanwiam się co zrobić jutro: zaczynam mieć lekcje 2 razy w tygodniu o godzinie - uwaga - 7.30 rano, po godzince. Czyli: wstać trzeba będzie ok.6 z minutami, żeby dojechać na miejsce. Na ogół śniadanie jem o 9, po ćwiczeniach, no ale lekcji na głodzie prowadzić nie będę: nie mogłabym się skupić i tylko bym na biednych uczniów pokrzykiwała groźnie.
Co radzicie? Moze tylko jakiś owoc będę zjadała, zeby sobie energii dodać, a śniadanie "właściwe" po powrocie, czyli o tej 9? No bo nie chce sobie tak zmieniać, że 5 dni w tygodniu jem zawsze o 9, a 2 - o 6.30...
A może jeszcze inaczej? Jakiś pomysł?
Zjedz bananka, napij się kawy albo herbaty. Głodne ciało pedagogiczne to złe ciało pedagogiczne :wink: (jak to moja ulubiona uczennica mówi: chory lektor, do du.. lektor :lol: )
Zjadłam na kolacje pół puszki śledzi w pomidorach. Dziś znów mi wyszło jakieś 1030kcal...Nie będę na siłę dobijać do 1200, bo nie jestem głodna :) Jutro będzie 1200.
A dziś muszę się wcześniej położyć, żeby wstać o tej 6 :/
Heh, dalej się czuję jak małolata i mam ochotę Wam opowiadać, co powiedział i nie powiedział Pan X, ale się powstrzymam ;) Generalnie jest OK :)
A jutro - faktycznie złapię z rana jakieś owoce, bo zupełnie bez jedzenia lekcji nie poprowadzę, a po powrocie do domu zjem porządne śniadanko.
Trochę mam tremę przed jutrzejszą lekcją, ale to tak zawsze jest jak zaczynam nową grupę. Po jakiejś trzeciej lekcji z nimi mi przejdzie. Lubię tę robotę ;)
A teraz zrobię sobie dobrą herbatkę... Kupiłam ostatnio herbatkę wiśniowo-bananową, pycha :)
Słoneczko,
ja też jestem jak nastolatka, więc bardzo chętnie poczytam, co X powiedział :D
Rozumiem, że zadzwonił? :D I co? I co? Randeczka? :D
No tak na dobrą sprawę to właśnie nic nie wiem..
tzn. zadzwonił, owszem :) I to od razu po wyjściu z pracy. I w ogóle miły był...
Ale spotkania (na razie?) nie zaproponował... a czas się kurczy, wyjeżdżam w środę wieczorem! A zatem jutro zostaje, chyba, że będzie miał ochotę mnie odprowadzać.
A jak nie to dopiero za tydzień :/
Dżisas, nie było innych facetów w pobliżu? takich, z którymi by bylo wiadomo co i jak...?
Ehh...
No nic, wracam do przeglądania materiałów na jutrejszą lekcję... Zestresowana się czuję.
Wypiłam jeszcze pół lampki wina: czerwone, wytrawne, samo zdrowie :)
heh,
też mam do czynienia z facetem, który nie daje sie rozszyfrować do końca już od pół roku. Ciężka sprawa.
A gdzie jedziesz? Ty wyjeżdżasz, pris wyjeżdża, sarah znikła, smutno tu będzie... Dobrze, że kazetka jest. Przynajmniej o jej wyjeździe nic mi nie wiadomo.
Faceci z którymi "wiadomo by było co i jak" nie są tak ciekawi ;)
Och poza tym te takie pierwsze podchody, niepewnośc to taakie faaajne... (rozrzewnionam), brak mi tego, kurde, bo ja już mam pantoflowatość i ciepełko domowe, rozmamłanie i pewność ;) A to w sumie niebezpieczne.
Czytam ostatnio namiętnie Jane Austen po raz n-ty w życiu, uwielbiam te klimaty, dżentelmeństwo, wieloletnie podchody i omdlewanie jak pan dotknie twego ramienia... :) Poza tym to świetny kawał literatury i nie byle jakie poczucie humoru autorki. Skąd ona się taka wzięła w tym 1804 roku?! ;)
Oj, tak to jest z facetami.
(miałam tu napisanego długaśnego posta, ale stwierdziłam, ze nie będę was zamęczać historią mego życia, dlatego skasowałam i w miejsce wstawiam to zdanie)
heh :P bo oni w ogole dziwni sa :lol: a my dla nich :P takie zaleznosci ;)
Udanego dietkowego dnia :)
bo faceci sa z marsa .... :D :D :D :D :D :D :D
pris nio wlasnie ta domowa sielanka to niebezpieczna czasmi jest... trzeb auwazac
jak tam lekcje ??? i nowa grupa???
I jak tam nowa grupa?
faceci to cioty.
jak dietka :)
Felicja: dawaj historię życia :) Historie życia są fajne! Nie obrazimy się ;)
Grupa ok, chociaż niewielką jej część poznałam - jedną osobę z pięciu ;) Na razie zapowiada się, że będzie fajnie.
Heh, ponarzekały baby na facetów. A tak naprawdę to kręci mnie trochę ta niepewnośći te pierwsze dni, kiedy jeszcze nie do końca wiadomo co i jak... potem zaczyna być gorzej. Ze mną, znaczy. Bo jak się pojawia "ciepełko domowe", to zaczyam czuć, że 'a może jednak nie..?' Wiem, okrrrrropna, okropna baba ze mnie.
Ale nic to. Na razie jest fajnie ;)
Przed lekcją zjadłam jabłko, po powrocie owsiankę z mandarynką... I odrobinkę galaretki. Jakąś mam paskudna chęć na podżeranie, ale się powstzymuję.
A, już wiem skąd chęć. Ze stresu i poczucia, że głupia baba jestem! Co robi głupia baba? Wypełnia PIT dzień przed terminem :/ Kiedy na dodatek ma bardziej skomplikowane dokumenty niż do tej pory... i raptem jest przerażona, że nie zdąży.
(dobra, sama nie wypełnia, tylko tatę zatrudnia, ale to wcale nie lepiej!)
Historia życia jest taka, że rzuciłam po paru latach faceta (który mnie bezgranicznie kochał) ponieważ zawrócił mi w głowie inny. Inny mnie raczej nie kocha, nic na to nie wskazuje. I tu pojawia się pytanie:
co większym nieszczęściem: nie kochać, czy nie być kochaną?
O rany :/
Obie sytuacje paskudne... u mnie rzucanie faceta, ktory mnie kochal bylo... strasznie bolesne i potwornie duzo nerwow mnie kosztowalo... I czulam sie jak ostatnia... ehhh...
No, ale bylo minelo, przyplacilam to sssstrasznym stresem, ale na szczescie to przeszlosc i oboje sie pozbieralismy.
Uff, rozliczylam sie z fiskusem... a ile mnie to stresu kosztowalo ;) Za cholere nie wychodzilo Na szczescie wyszlo mi 570 zl. zwrotu ;)
Pan X mi probowal pomagac telefonicznie ;) Moglam przez chwilke byc niemadra kobietka i sie go radzic "coooo ja mam zrobic?"
Jakos duzo dzis jem :/ a na silowni nie bylam jeszcze przez to wszystko i nie wiem czy sie wybiore, zakupy musze zrobic jeszcze...
Zjadlam: rano jablko
potem owsianke
potem pol miseczki galaretki
potem 1 kromkę wasy, tak bez niczego, z czystego lakomstwa
potem kostke gorzkiej czekolady