-
Skad ja to znam.... Najpierw walka z kilogramami, postanowienie sobie celu...Pozniej jedzenie zgodnie z obmyslonym plamem, radosc z kazdego kilograma... Nastepnie odmawianie sobie czegos z dietetycznego jadlospisu,spadek wagi, lecz nie przynoszacy juz takiej radosci....Znow cos wyrzucamy z jadlospisu.... Punk krytyczny zrealizowanie celu....ale coz nie przynosi mam to radosci, bo wmawiamy sobie, ze jeszcze kilo lub dwa powinnismy zrzucic....hmmm i zrzucamy, znow wyrzucamy kolejne danie z jadlospisu.....wkoncu przez caly tydzien zjadamy 4 jablka i nic wiecej, ale i tak jestesmy na siebie zle, ze tak sie objadamy....A to wszystko poto, zeby po 2 miesiacach od osiagniecia celu, poczuc nagly ochote na cos innego niz nasza dieta i zaczynamy sie objadac wszystkim co znajdziemy w kuchni....a wieczorkiem mowimy w duchu, zjem sobie jeszcze kawaleczek czekoladki, bo od jutra zaczynam diete... oczywiscie, nie zaczynamy jej na drugi dzien, tylko wtedy gdy stajac na wage widzimy je wazymy o 10 kilo wiecej niz przed rozpoczeciem diety...mam siebie dosyc i zaczynamy walke z kilogramikami, najpierw jedzenie zgodnie z planem.... A reszte juz znacie!!!!
To jest chore i smutne, ale ja sie juz z tym pogodzilam, teraz gdy mysle o przyszlosci...o moim nowym zyciu(w sierpniu wychodze za maz) wiem, ze caly czas bede sie pilnowac,przynajmniej taki mam plan...
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki