Znam to uczucie, gdy rano postaanawiasz sobie od dzis sie odchudzam, zjem jedynie 3 lekkie posilki, nie przekrocze 1000 kalorii, a nastepnie udaje sie do kuchni i zjadam wielkie sniadanie z 500kal. Nastepnie jestem na siebie wsciekla, ze tyle zjadlam i postannawiam nic nie jesc...Ale przychodzi czas obiadu i do glowy przychodzi mysl... Jak tu nie zjesc tego posilku, przeciez nie mozna sobie odmawiac takich pysznosci...Pozniej deser i mocne postanowienie, ze juz nic a nic nie zjem.... Przychodzi kolacja...no i jak tu sobie ja odmowic...Szukam pretestow ....No i zjadam pyszna kolacje z mocnym postanowieniem, ze po 18 juz nic nie zjem....Oczywiscie po 18 przychodza mysli, ze jezeli juz dzisiaj nie dotrzymalam swojego postanowienia to moge zjesc jeszcze ta paczke chipsow...I tak klade sie do lozka z wyrzutami sumienia, ktore nie pozwalaly mi spac, uspokajala mnie jedynie mysl, ze od jutra zaczynam moja diete.... Tak bylo przez prawie 8 miesiecy...
A teraz???Hmmm...Roznie to bywa. Jest postanowienie i sie go trzymam, aby nie myslec o jedzeniu spotykam sie z przyjaciolmi wyszukuje sobie najrozniejsze zajecia... I powiem szczerze, ze pomaga...Odchudzanie przestalo byc moja obsesja i teraz potrafie sie cieszyc z kazdego zrzuconego grama....
Niedawno pisalam w jednym poscie o pozytywnym mysleniu, musisz powiedziec sobie, ze jestes ladna i fajna, a po odchudzaniu bedziesz jeszcze ladniejsza. Glowa do gory!!! Nie mozesz sie zamartwiac, bo szkoda na to czasu....
Zacznij kochac, przestan szlochac, zacznij zyc, przestan tyc
Mysl pozytywnie a napewno sie uda