-
Chcę się wyżalić...
Dziś jest pierwszy dzień piatego tygodnia mojej diety. Nie męczy mnie tęsknota za słodyczami ale mam okropną ochotę na biały chleb. Nie tknełam go od początku diety, ale marzę o całym bochenku białego chleba... Jej, królestwo bym za to oddała. Męczy mnie moja psychika, w pewnych godzinach nie mogę znalaźć sobie miejsca, co rusz ciągnie mnie do kuchni, ale nie jem... Najgorsze są godziny wieczorne, gdzieś ok 22. Staram się albo pójść wcześnie spać, albo siedzieć w wannie. Czuję się jakbym była na odwyku. Nie dokucza mi już w żadnym stopniu głód, czy zmęczenie, staram się odżywiać racjonalnie, ale te napady ochoty na to, żeby się najeść czegoś niezdrowego... Byle dużo, byle się zapchać, byle niezdrowo... Po móżcie wytrwać... Czuję się rozżalona i smutno mi. Zdaję sobie sprawę, że jedzenie było dla mnie w zasadzie sposobem na to, by zapomnieć o problemach... Problemy są dalej, tylko trzeba spojrzeć im prosto w twarz, bo nie ma już jak uciekać... A im bardziej staram się je pokonać tym jaśniej widzę to, że mnie przerastają...
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki