Witam w ten nieco zamglony poranek!
Dzięki dziewczyny za słowa otuchy i mobilizację! Mam nadzieję, że pomożecie mi trzymać się twardo zaplanowanych działań...
Wczorajszy dzień upłynął pod znakiem książki. Żadnych szaleństw kulinarnych, ani sportowych (to drugie - niestety...). Zmieściłam się w 1200 kcal, więc generalnie dzień zaliczam do udanych.
Chyba powinnam założyc sobie "dzienniczek wzlotów i upadków" (oby tych drugich jak najmniej...), w którym będę zapisywać wszystko, co dotyczy mojego "nowego życia". Także w strefie duchowej. bo niestety mam taką zbuntowaną naturę, że gdy czegoś sobie zabraniam - to organizm właśnie tego pragnie. Dlatego nie mówię sobie, że przechodzę na dietę (bo nagle zjadłabym konia z kopytami), tylko tłumaczę to nowym stylem życia. Dobrze, że nie jestem z natury mięsożerna...Tylko ze słodyczami będzie największy kłopot. Szczególnie, że wprost je UWIELBIAM!!! Ale skoro powiedziało się A - trzeba powiedzieć też B... Dzień słodkości ustalam na... np.; 11 kwiecień (są święta i na pewno skuszę się na jakiś kawałek ciasta... Ale niech będzie kontrolowany i wpisany w dzienny limit kalorii). A do tego czasu będe zadowalać się jabłkiem lub galaretką owocową...
Śniadanie (jem je zawsze około 6.00) w normie: 204,50 kcal i zaraz zjem przegryzkę: 51,00 kcal (staram się jeść co 3-4 godziny, bo jak burczy mi w brzuchu - to zjem o wiele więcej, niż zaplanowałam...
Na razie to tyle... Acha! Z ruchu mam zaplanowany dzisiaj spacer (około 7 km). Na więcej nie starczy mi dziś czasu. Może spróbuję pokiwać się jeszcze wieczorem przy muzyce (jak nie będę podnięta po całym dniu).
Życzę wszystkim uśmiechu i samych "odchudzonych" sukcesów!!!
Asiorek