U mnie tez sławetne 80 podziałało jak płachtna na byka,Juz wczesniej czułam ze cos jest nie tak ( musiałam wbijac sie na siłe w spodnie które normalnie wkładałam z luzem na pupcie ) Ehh pamietam ten dzien jak sie zwazyłam Stwierdziłam nigdy wiecej nie zapuszcze sie do takiego stopnia,przeciez ja chce chodzic a nie toczyc sie,chce biegac a nie "pleźć"...Dlatego podjełam walke,mysle ze teraz granica bedzie jeszcze niżej,nie moge byc całe zycie minimalistką