-
Jaka liczba na wadze każe Wam ZACZĄĆ?
...pytam z ciekawości, bo niektórzy obudzą się jak przekroczą setkę, a niektóre dziewczyny drżą jak zejdą powyżej 55kg. Tzn jasne, kwestia indywidualna, budowy, wzrostu, itd, ale zawsze mnie zastanawiała jak to jest, że można sobie folgować (nie mówię tu o uwarunkowaniach genetycznych czy kwestiach hormonalnych!) i jeść aż osiągnie się naprawdę gigantyczną wagę... Przykładowo moja maksymalna waga przy 177cm to było 78kg, czułam się wtedy po prostu fatalnie, nie wychodziłam z domu, zażerałam smutki, ale te 78kg to było jak uderzenie obuchem w potylicę. Ale też nigdy nie zeszłam do okolic 60kg która byłaby optymalna. NIGDY WIĘCEJ okolic 80kg! Obiecuję sobie to solennie.
Gdzie jest granica i od czego to zależy? Kiedy zaczynacie podświadomie unikać lustra, a kiedy nadchodzi ten cios, rozpacz, załamanie i podjęcie walki?
Mam znajomą która po prostu JE, waży ok.100kg, jest wesoła, ma chłopaka, jest lubiana, pracuje, chodzi na imprezy. Absolutnie nie przeszkadza jej waga, gdyby nie problemy zdrowotne, chociaż i to nie powstrzymuje ją przed wsunięciem 5 bułek z szynką i zagryzieniem dwoma ptysiami. Przyznam że tego nie rozumiem, bo jak bardzo nie byłaby sympatyczna i roześmiana pierwsze co się nasuwa na widok takiej dziewczyny to że mogłaby COŚ ze sobą zrobić, mogłaby wyglądać lepiej, czuć się lepiej..?
Nie chcę być posądzona o jakiś ostracyzm, nic z tych rzeczy, po prostu uważam że przekroczenie pewnej magicznej liczby powinno być sygnałem alarmowym, przecież tu chodzi o zdrowie! Dlaczego tyle osób to po prostu ignoruje i dalej spokojnie sobie tyje i nie zakłóca to ich spokoju? Przykładowo moja rodzicielka, fanka smalczyku i pieczeni, nie dociera do niej wiadomość o cholesterolu, twierdzi że w jej wieku nie trzeba już wyglądać. Waży własnie około 100kg i jej widok dodaje mi sił, że nie chcę TAK kiedyś wyglądać...
Na diecie od zawsze na portalu - od 2005.
Wzrost: 177, wiek: 29. [MÓJ WĄTEK]
-
jaka liczba? pewnie większa niż ta, do której się przyzwyczaiłyśmy
albo coś innego, co wywoła szok... brak spodni w naszym rozmiarze, za mała spódniczka sprzed kilku miesięcy... albo jakaś nagła okazja, wakacje...
swoją drogą niejedna płakałaby przy wadze 65 i 164 cm wzrostu.
ja cieszę się jak głupia, bo schudłam 11 kilo i pierwszy raz od dwóch lat zobaczyłam taki wynik
-
Hmm.. u mnie wagą ktora mnie zmotywowala byla 66,5 , poszlam do pielegniarki w szkole z qmpela , zeby nas zważyła;p bo dawno sie nie wazylysmy.. no i dopadl mnie szok 163 cm wzrostu i 66,5 kg;/ wiec pomyslalam sobie ze dosyc... tak dalej nie moze byc... jeszcze dwa lata temu wazylam 54-55 kg..
A co do tamtych ludzi , moze oni niezauwazaja badz nie chca zauwazyc jak wygladaja? lub odpowiada im to , sa gusta i gusciki
-
A mnie się wydaję, ze nie chodzi o samą wagę. Często "każą zacząć" wylewające się boczki i za małe ciuszki. A jeśli chodzi o mnie to przy wzrości 157 zobaczyłam na wadzę 55 kg..a potem w lustrze okropny brzuch, okropne uda, okropne boczki... i tak się zaczęło..
...a mam nadzieję, że skończy sie słowami : " i żyli długo, i szczęsliwie"
Pozdrawiam, Ktosiula
-
u mnie waga jak niżej. Przy wzroście 160 cm. I tak miałam się odchudzać ale zwlekałąm z tym, dopiero po wejściu na wagę dostałam "kopa"
-
80 kg ...przez długo długo wazyłam 79...i ten 1 kg.. mnie zmiażdzył.. wiec zaczełam głodówki i jakies głupie diety.. no i wypracowałam 85... moze byc tylko lepiej !!! (????)
-
U mnie tez sławetne 80 podziałało jak płachtna na byka,Juz wczesniej czułam ze cos jest nie tak ( musiałam wbijac sie na siłe w spodnie które normalnie wkładałam z luzem na pupcie ) Ehh pamietam ten dzien jak sie zwazyłam Stwierdziłam nigdy wiecej nie zapuszcze sie do takiego stopnia,przeciez ja chce chodzic a nie toczyc sie,chce biegac a nie "pleźć"...Dlatego podjełam walke,mysle ze teraz granica bedzie jeszcze niżej,nie moge byc całe zycie minimalistką
-
hmmm
Po raz pierwszy obudziłam się, gdy moja waga była 10 kilo za wysoka (a obliczam ją: wzrost- 110). Obecnie jest to już tylko około 3 kilo za dużo, a wplanach mam 5.
Chociaż ja tam nie wiem- dzisiaj waga wskazała 4 kg więcej niż w zeszłym tygodniu.... Może dlatego, że mam okres.... Albo to przez tą salami (codziennie jem nawet bez pieczywa)
Ech...
-
jak dla mnie To waga 61 kg przy wzroscie 164cm jest tragiczna....ale ja mam dziwna budowe ciala.....
-
Ja się obudziłam, gdy skończyły mi się ciuchy i musiałam zrobić zakupy. Stałam w przymierzalni i próbowałam wcisnąć się w rozmiar 40 (całe zycie nosiłam 38 !). Ale 40 też był za mały. Zważyłam się - 65 kilo, przy wzroście 165. Nigdy tyle nie ważyłam, nawet w ciąży. Myślałam, że padnę trupem, tak się zdenerwowałam.
Dziś mój królik dokicał do mety. Cieszę się, ale boję, że nie będę umiała powiedzieć STOP. I dalej będę liczyć kalorie, odmawiać sobie wielu rzeczy i dalej tracić na wadze. A ja nie mam 15 lat i nie powinnam być szkieletem. Wiem o tym, ale gdzieś jakiś diabeł podpowiada: "a może jeszcze 2 kilo w dół?"
Fajnie wyglądam i fajnie sie czuję. Wiem, dlaczego utyłam i tego błędu drugi raz nie zrobię ( bo nie będę drugi raz rzucać palenia - ten etap życia też mam już za sobą ).
Pozdrawiam dietkujące, które mają jeszcze do mety parę kilo.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki