Dzień całkiem, całkiem I bezwyskokowo (łącznie 1100 kcal.), i samo zdrowe jedzonko ( marcheweczka, szpinak, kotlety z selera i inne pyszności, czyli to, co tygrysy lubią najbardziej, kiedy nie są na etapie jedzenia wszystkiego, co leży pod ręką ), a nawet ponad godzina ćwiczeń. To akurat zdarza się wyjątkowo rzadko - ostatnio było chyba w ubiegłą sobotę. Więc generalnie jestem dziś zadowolona, mam nadzieję, że cały weekend jakoś się ułoży, bo te dni, kiedy wracam do domu są dla mnie najgorsze.Wałęsam się po domu i tylko myślę, co by tu wtrąbić (żeby się przy okazji do pracy nie brać...), a zawsze ktoś wpadnie/albo ja do kogoś a wtedy to już wiadomo - ciasteczka i inne pokusy.
Wiosna przyszła więc mobilizacja jest - trzeba będzie niedługo zrezygnować z przykrywających ciałko i sadełko sweterów
buziaczki