jak uda mi się napady poskromic to postaram się wdrozyc szczesliwe,racjonalne zycie i odzywianie.UDA MI SIĘ,WAM TEZ.
jak uda mi się napady poskromic to postaram się wdrozyc szczesliwe,racjonalne zycie i odzywianie.UDA MI SIĘ,WAM TEZ.
Konor,
to co napisalas bylo i jest po prostu piekne.
Przyznaje Ci 100% racje.
No jeszcze dodam, ze kolejny kilogram mi zlecial i teraz jest 73 ( a bylo 79).
Postanowilam dwa razy do roku przeprowadzac oczyszcanie organizmu z toksyn. Zaczelam 4 dni temu i jestem z siebie bardzo dumna bo trzymam sie dzielnie
4 dni? głodowa 4 dniowa?Zamieszczone przez konor
konor dawno przeczytałam tak mądrego posta. Naprawdę, Twoje podejście, spokój, zdrowy rozsądek są godne pozazdroszczenia Jesteś na drugim biegunie zwolenniczek takich "cudów" jak dieta kopenhaska czy pszeniczna... Wiele osób myśli, że jednorazowa szybka dieta zakończona sukcesem to koniec i już jest okej. A tu się dopiero zaczyna walka, żeby jeść tak, by nie przytyć. Moim zdaniem Twój sposób- zaakceptowanie siebie i próba spojrzenia na problem jakim jest nadwaga bardziej obiektywnie, wyciągnięcie wniosków to dobra droga do zwycięstwa. Bo przecież te kilogramy nie biorą się znikąd, tylko z NADMIARU, a nadmiary czegokolwiek kończą się zazwyczaj źle
Powiem Ci, że doszłam do identycznego wniosku, ale niestety ciągle nie umiem przejść obojętnie koło słodyczy Co prawda moim sukcesem jest fakt utrzymania wagi już osiągniętej dzięki ćwiczeniom i "nie poddawanie się" mimo wpadek... Wiem jak się kończą te wahadłowe napady, czyli tydzień ostrej diety - tydzień mega wyżery. I tak w kółko. Ciągle ciężko mi się w pełni przekonać do zdrowego jedzenia - jakoś lepiej mi po węglowodanowym obiedzie niż np. sałatce greckiej. Ale przekonałam się do barów wegetariańskich, a olałam fastfoody.
To takie małe, ale zawsze sukcesiki. Zapisanie się do klubu fitness to już dla mnie zwycięsto nad wrodzonym lenistwem. Nad porażkami boleję, ale staram się po trochu eliminować.
Pozdrawiam!
Kurcze to nie jest takie łatwe jak myslałam-wystarczyło,że powiedziałam sobie ,że nie musze się odchudzać,a już pozwoliłam sobie na o wiele za dużo i od trzech dni nie robię nic innego tylko jem i to tak aż do ostrych bólów zołądka Ze mna naprawde jest coś nie tak i obawiam się, że powrót do normalnego odzywiania się będzie mnie słono kosztował....a tu znów przydało by sie wrócic do diety, bo po tych dniach obżarstwa nie mieszczę sie już w spodnie...hmmm, tylko co zrobić,żeby ta dieta znów nie zakończyła się wielkim napadem na lodówkę??? Błędne koło!!! Juz nie mam sił...pomocy!!!
4 dni? głodowa 4 dniowa? [/quote]
Nie nie jest to glodowka, bo osobiscie nie jestem zwolennikiem glodowek. Jest to dieta owocowo-warzywna dr. Mariii Blaszczyk. Mysle, ze jest bardzo rozsadna i naprawde oczyszcza organizm. Dieta trwa laczenie 24 dni, ale tylko pierwszych 10 jest bardzo restrykcyjnych.
Sonchen, wykonalas pierwszy krok i powiedzialas sobie dosyc katowania siebie, bo to nie ma sensu. Brawo! Teraz przyszedl czas na krok drugi. Pomysl sobie czego tak naprawde chcesz. Chcesz byc zdrowa, chcesz by jedzenie dawalo Ci energie do wszystkich innych aktywnosci, chcesz sie cieszyc jedzeniem i gotowaniem dla tych ktorych kochasz( o ile lubisz pitrasic), nie chcesz sie glodzic ale tez nie chcesz bolu brzucha z przejedzenia. Bo coz to sie dzieje, gdy sie przejesz?
Zalozmy, ze jedzenie nie powodowaloby tycia, moglabys jesc tonami i nic nie tyc. Czy bylabys wtedy szczesliwa? Siedzialabys caly dzien w domu i jadla, jadla, jadla ...i nic poza tym, bo gdy sie przejesz to nic Ci sie nie chce. Jest Ci niedobrze, Twoj biedny zoladek pracuje na super obrotach, Twoja biedna watroba walczy, zeby uporac sie z tym calym balastem. Zapewne ta swiadomosc nie czynilaby Cie w pelni szczesliwa. Suma sumarum, gdy sie przejemy to nie chce nam sie nic; nie chce sie isc na spacer, nie chce sie isc spotkac ze znajomymi, nie chce sie isc na zakupy, nie chce sie uczyc, nie chce sie isc na plaze...i tak moge ciagnac liste rzeczy, ktorych nie da sie pogodzic z obzarstwem.
Teraz wiec czym ma byc powrot do normalnosci?
Otoz ma to byc cieszenie sie jedzeniem, zaspokajanie glodu i delektowanie sie wszystkimi pysznosciami...ale w granicach, takich, zeby po tym jedzeniu wciaz sie chcialo robic inne rzeczy. Sprobuj jesc gdy czujesz glod, wolno i najlepiej przy stole. Nie z garsci, i bez zadnego "podskubywania" ale zawsze z talerza "dostojnie" jak na obiedzie u brytyjskiej krolowej ...no nie przesadzajmy.
A gdy juz jestes pelna to odtaw jedzenie, wiedzac, ze zawsze mozesz do niego wrocic, gdy zglodniejesz. Odstaw jedzenie i czyms sie zajmij, bo zawsze jest tyle innych rzeczy do zrobienia.
Jedna zasada, to nie jesc wieczorem, po kolacji. Gdy jest sie glodnym to mozna skubnac jakis owoc, ale poza tym to warto dac zoladkowi troche odpoczynku.
I jeszcze jedno, gdy mimo wszystko czasem zje sie za duzo, nie nalezy robic z tego dramatu. bo jutro tez jest dzien...
Zakładki