Ha, jestem ciekawa! Czy chodzi o faceta (brak takiego, albo interesujący w okolicy, albo narzekający na "mięciutką" dziewczynę chłopak/mąż, itd itp), czy docinki ze strony otoczenia, czy własne silne postanowienie, nakaz lekarza, wizja siebie 10kg chudszej...? Można mnożyć.
Ale to mogą być powody dobre na wytrwanie pierwszego dnia diety, no może kilku Tak na dłuższą metę to trzeba być żelaznego charakteru, albo..?

Przyznam że mnie nic tak nie motywuje, jak docinki właśnie, jakieś aluzyjki... Echh, i dlatego jak już troszkę zejdzie z wagi to zaczyna być pod górkę jeśli chodzi o motywację. Może jest w tym pewien masochizm, ale takie "negatywne wsparcie" jest mi potrzebne; mam kumpla-złośliwca na którego akurat liczyć można
Co tak na codzień utrzymuje Was przy trwaniu przy diecie? Jak to jest, że jest brzydki, siny, deszczowy październik, a Wy wcinacie chude obiadki i warzywa, choć w epoce "przed dietą" dusza skowyczała aż do batonów (a może i wciąż skowycze
Podzielcie się doświadczeniami