Bez entuzjazmu oczywiście nie dlatego, że nie miło mi Was widzieć, ale dlatego, że rpzyczyna powrotu jest oczywiste.

Wszystko było tak pięknie, zjechałam od 79 do 68 kilo na diecie 1000 i planowałam dalsze odchudzanie, ale jakoś... wakacje... słodycze... brak ruchu, bo po remoncie ciężko było mi się znowu zmotywować...

A zmiany na gorsze odczuwam w najgorszy możliwy sposób, czyli przy kupowaniu ciuchów. Płaszczyk ponownie ciasnawy... I znowu wita mnie numer 44...

Dość.

Od dziś, od zaraz, od teraz: 1000 kcal, zielsko i warzywa, zero smażenia, zero kawy (od którje się makabrycznie uzależniłam), zero słodyczy i alkohol raz w tygodniu!

Pomóżcie