Z tego artykułu można wysnuć prosty wniosek - jak chcesz mieć pewność, co jesz, to albo wydajesz setki złotych na najlepsze, markowe produkty z renomowanych firm tradycyjnych bądź ekologicznych; ALBO zaczynasz hodować krowy mleczne, świnie na mięso i pomidory na grządce.
Makabra, że nie można po prostu kupić jedzenia i miec pewności że się je pełnowartościowy, zdrowy produkt...
Dodając od siebie - jechałam kiedyś w pociągu z szefem kuchni w warszawskim hotelu. Powiedział, że nigdy nie zje posiłku w restauracji, nie przyrządzonego przez siebie. Nasienie męskie w sosach do kebabów czy mocz w oleju do frytek to nie tylko miejska legenda. A już to, co usłyszałam od dziewczyny która miała praktyki w piekarni... Pomocnik piekarza miał kaca i niefortunnie zwymiotował do kadzi gdzie rosło ciasto na drożdżówki. Myślicie, że wylali do ścieku kilkadziesiąt litrów ciasta...? Bynajmniej.

Ale jeśli nie ma się czasu na własną uprawę, albo pieniędzy na renomowane produkty to co pozostaje? Nie myśleć o tym chyba i tyle.