a ja się tak nieładnie wtrącę

A wiecie Wy co, mi to wcale się nie chce kończyć odchudzać. Wiem że niedługo będe zmuszona, do idealnej wagi 55 kg zostało tylko 2 kg (nie chce być anorektyczką...), ale juz czuję że chyba nigdy nie wrócę do opychania się jakimiś świństwami, słodzonych soków, słodyczy, zapiekanek, masła, białego chleba. Po prostu bez tego wszystkiego czuję sie genialnie. Sto pięćdziesiąt razy bardziej wole sie zapchac jabłkami albo papryczką surową niż jakimiś ciachami czy coś. Niczego niezdrowego nie zjadłam w sumie od jakis 3 miesięcy, byłam na tysiaku, i teraz stopniowo będę dodawać kalorie. Ale naprawdę, kiedy porównuje samopoczucie z czasów pizzy i czekolady to jest duużo lepiej. Wam też tego życze bo to świetna sprawa

ps. co do kontrolowania- chyba każdej z nas po długim odchudzaniu sie skurczył się trochę żołądek, więc mysle że jeżeli będziemy jeść 3-4 przepisowe posiłki i nie będziemy zatykac się żarciem na amen, to chyba automatycznie zjemy tyle co nam potrzeba...