-
Dieta = tryb życia NA ZAWSZE..?
... mnie to przeraża, bo jeśli chce się schudnąć skutecznie i na zawsze, to nie ma powrotu do dawnego trybu życia. Wszystko się musi zmienić jeśli chodzi o odżywianie i ruch. Ciągle trzeba uważać, być w spięciu, że coś kusi, ale NIE MOŻNA bo ma się tendencje do tycia To jest jawna niesprawiedliwość za co Bozia pokarała. Bo akurat jedzenie to jest rzecz tak częsta (przynajmniej u mnie ) że kontrolowanie tej dziedziny życia naprawdę pochłania sporo czasu i energii. Moja walka z chęcią rzucenia się na batona to jak niemal mocowanie się z siłą nieczystą, potrafię kwadrans siedzieć i wmawiać sobie że nie chcę tego zjeść, nie chcę tego zjeść...
Czy ja jestem porąbana??
Anyway, potrzebuję wsparcia, że to ma sens, że moje działania mogą być skuteczne, że WARTO. Bo ja już nie wiem czy warto mieć kiepski humor i rozmyślać o rzeczy tak banalnej jak wafelek w czekoladzie pół dnia za cenę figury.
Na diecie od zawsze na portalu - od 2005.
Wzrost: 177, wiek: 29. [MÓJ WĄTEK]
-
Pris ja Ci nie pomoge bo tez czarno to widze. Nie wyobrazam sobie ze cale zycie bede musiala sobie odmawiac. Niestety wiem, ze jak wroce po diecie do starych nawykow to wszystko wroci. Nie wiem co mam robic tym bardziej, ze samo chudniecie mi sie nie podoba a podobno latwiej schudnac niz utrzymac wage. Wszystko do dupy!
-
O tak, macie absolutną rację... Ja dziś rano zobaczyłam na wadze 57,1 kg, więc już jest blisko celu, ale i tak żyję dietą, bo na plecach czuję oddech goniącego mnie jojo
niestety, trzeba się pogodzić z myślą, że jak się ma tendencje do tycia, to już zawsze trzeba będzie się pilnować. Ja to wiem najlepiej, bo już wiele razy chudłam i tyłam, różnice w wadze miałam ponad 10 kilo! A najgorsze, że każde kolejne jojo sprawia, że następne odchudzanie jest trudniejsze- organizm już wie o co chodzi i skuteczniej broni się przed utratą zapasów
Jedyne pocieszenie, to, że nie musisz już zawsze odmawiać sobie wafelka. Byle to był jeden wafelek, a nie 4 kawałki ciasta po dużej pizzy Wszystko dla ludzi, ale w rozsądnych ilościach
A, że to jest jawna niesprawiedliwośc, to prawda. Ale nikt nie mówił, że życie jest sprawiedliwe
-
werek ale Ty już jesteś u celu!
Tylko gratulować, dla mnie dojście do celu to rzecz nieosiągalna niemalże... a utrzymanie to już potem wogóle tereny nieznane
Zgadzam się z limecią - mi też się porces chudnięcia nie podoba Bu! Ale nikt tego za mnie nie zrobi...
Na diecie od zawsze na portalu - od 2005.
Wzrost: 177, wiek: 29. [MÓJ WĄTEK]
-
Pris, ale ja wiem, że jutro na wadze pewnie znowu będzie 58, bo ostatnie 2 dni miałam totalny rozstrój żołądka, więc dzisiejszy wynik, to pewnie efekt odwodnienia! A poza tym, tak jak pisałam, wystarczy tydzień luzu od dietki i wiem, że kilogramki wrócą Czemu one nigdy nie spadają mi tak szybko, jak przybywają Też tak macie..?
Limecia, nikt nie lubi procesu odchudzania! Najgorsze, że myślenie o kaloriach pochłania znaczną część umysłu, staje się treścią życia. To absurd, prawda?
Pris, ile masz do schudnięcia, że uważasz to za rzecz nieosiągalną? Najtrudniej zacząć, potem już jakoś idzie
-
ech dziewczyny doookladnie..... ja tez jestem troszke podlamana tym... cale zyc ciagle myslec o jedzeniu??? bo teraz to serio mysle o tym non stop... jak nei jem to mysle, jak jem to mysle... wieczor mysle co zjem na sniadanie itd. wkolko.... i tak juz ma byc cale zycie? dlaczego nie mozna miec i rybki i akwarium
a poza tym jesli bym jakims cudem doszla kiedys do mojego celu - 65 to co jesc zeby nie przytyc ale zeby nie byc na diecie odchudzajacej? bo teraz mi sie wydaje ze od kazdego kesu tyje
pozdrawiam
-
8kg
Może to nie jest monstrualna liczba, ale dziwnie mnie przeraża (usunęłam ticker po ostatnim kilogramie "na plus" )
Skończył mi się zapas entuzjazmu, bo w wakacje na przykład bawiło mnie liczenie kalorii, to było ciekawe co ma ile. Teraz mnie to męczy jak i samo ściskanie się w limicie. Nawet na forum rzadziej zaglądam, bo po prosu mi... glupio czytać posty dziewczyn na diecie, które triumfalnie oznajmiają że odmówiły sobie tego a tego, a ja właśnie jem prince polo. W ramach rozpaczy, głupoty, buntu, zmęczenia.
Już wymyślam, bo w chwilach kryzysu kopenhaska wabi, zaraz potem South Beach, ale porywać się na 1000kal nie śmiem.
Na diecie od zawsze na portalu - od 2005.
Wzrost: 177, wiek: 29. [MÓJ WĄTEK]
-
ja tez jak mam dni obżarstwa to omijam forum wieeelkim łukiem ...
i tez ostatnio tak mam wszystkiego (diety) dosc... ale przynajmniej zmobilizowalam sie do cwiczen..
mysle ze bylo by latwiej jakby ktos mi dawal zapas jedzenia na caly dzien z podpisem "sniadanie" "obiad" "kolacja"..
a nie nei dosc ze myslec codziennie co - to jeszcze ciagle jem to samo i to nei to co tak naprawde lubie...
a podobno jak sie czlowiek przyzwyczaji to zmieniaja mu sie smaki ... no na mnei to nei dziala.... i ochota na slodycze wogole nei mija...
echh
wiek - 22
wzrost - 177
-
Pris u mnie waga zatrzymala sie na 57 i ani rusz. A to mnie w ogole nie mobilizuje, ciagle przekraczam limit. Mam juz dosc. Kalorie tez mi sie znudzily i zaczelam liczyc punkty. Myslalam, ze to pomoze i fakt pierwsze dni byly ok ale teraz juz nie jest.
Wlasnie do konca dnia zostalo mi 6,5 pkt Nie wiem jak ja to przetrwam. Teraz juz nic nie zjem a do szkoly wezme same jablka. Musze tak zrobic bo na kolacje mama zapowiedziala nalesniki i niestety bede musiala zjesc :/
-
ewunia mam tyle samo lat, tyle samo wzrostu, też chcę ważyć 65kg ale obecnie mam na liczniku 73
I też mam podobne refleksje a propos podpisanych torebek z jedzeniem zawsze pozostaje przygotowywanie dzień przed.
Ale w psychice coś nie teges, brak mi woli odchudzania :/
Na diecie od zawsze na portalu - od 2005.
Wzrost: 177, wiek: 29. [MÓJ WĄTEK]
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki