Witam! Nazywam się Marta..i ma już 20 zimnych listopadów na karku :P
Odchudzam sie odkąd pamietam....i odkad pamietam kończy sie to płaczem, rozpaczą i dodtkowymi kilogramami. Teraz ( tzn do 5 dni) jestem na diecie kopenhadzkiej...i jak narazie z 72, 5 zeszłam do 69, 5.....i tu chyba koniec. Wczoraj zrobiłam straszny bład.. mianowicie, w moim domciu pojawiły sie pyszne drożdzowe( z cynamonkiem) ciasteczka i rano po kawie ( zbożowej) kiedy w domu zrobiło sie pusto...nie wytrzymałam i rzuciłam sie na nie..pożarłam 2..( w tempie błyskawicznym) kiedy już skończyłam...zaczeła się panika, że zaprzepaściłąm właśnie diete i co teraz..a wiec 1 2 3 do łązienki..dwa palce...i nic, 30 min najgorsze w moim życiu, nie potrafiłąm się ich pozbyc...wpadłam w czarną rozpacz..że to koniec!!!!
Ale postanowiłam nie rezygnowac ( jakiś taki impuls miedzy łzami a histerią) do końca dnia piłam tylko wode...no i postanowiłam od dzisiaj dalej kontunuowac te diete...tak jak miało być po koleji..i czekam do jutrzejszego ranka...jesli bedzie kilo mniej walcze dalej ( a jest cięzko np. dziś w domu na obiad pojawiłą sie lassania)..jeśli waga sie zatrzyma..zaczyna diete kopenhadzką od poczatku.... WKOŃCU CHCE BYC ATRAKCYJNA KOBIETĄ, PIEKNĄ I SZCZUPŁĄ I PRZESTAC PŁAKĄĆ NA SWÓJ WIDOK!!!!!!
Zakładki